Mysia już po sterylizacji!

Wczoraj wieczorem wracając ze spaceru usłyszałam rozpaczliwy koci płacz. Okazało się, że płakała mała czarna istotka, stała pod drzwiami jakiegoś domu o którym wiem, że mieszkają tam koty, i bardzo zawzięcie dopraszała się wpuszczenia. W tym domu mieszka para staruszków, kościelny i jego żona. Byłam pewna, że za chwilę któreś z nich otworzy drzwi i kota wpuści. Kotek bardzo głośno miauczał i wspinał się na łapki żeby tylko dosięgnąć szyby w drzwiach, pewnie chciał (a właściwie chciała, bo to kotka) dać znać o sobie. Mimo przypuszczeń że kot za chwilkę wejdzie do wyraźnie swojego domu postanowiłam poczekać i poobserwować rozwój sytuacji. Po chwili zobaczyłam, że zasłona zasłaniająca szybę w drzwiach delikatnie się odsunęła jakby ktoś wyjrzał i zasunęła się z powrotem. Kot też to zauważył i zamarł w oczekiwaniu, a ja z nim. Nic. Zasłona znowu się poruszyła, najwyraźniej ktoś znowu sprawdzał czy kot jeszcze jest. Kot przez cały czas wrzeszczał, skakał, prosił... Nikt nie otworzył. W międzyczasie przechodził ksiądz, wyraźnie spieszący się do kościoła (ten dom jest położony naprzeciwko kościoła, w pobliżu domu księży). Spojrzał na kota, potem na dom, i poszedł w swoją stronę. Doszłam do wniosku, że zastukam i zapytam czy kot jest ich, tym bardziej, że wiedziałam, że ktoś jest w domu. Oczywiście mimo stukania nikt nie otworzył. Koteczka myślała chyba, że wpuszczę ją do domu, bo podbiegła do mnie kiedy podeszłam do drzwi, dzięki temu mogłam ją złapać.
Teraz mam w mieszkaniu malutką koteczkę, drobniutką i nieprawdopodobnie chudą. Wygląda na jakieś 6 miesięcy ale oceniając po zębach może mieć nawet powyżej roku. Byłą odwodniona i bardzo wygłodniała. Na szczęście nie ma fiv ani felv. Została odpchlona i odrobaczona. Chciałabym ją jak najszybciej wykastrować, ale w mojej gminie nie ma jeszcze w tym roku bezpłatnych kastracji dla bezdomnych kotów. W zeszłym roku były w sierpniu
W lecznicy poradzili mi, żebym spróbowała dowiedzieć się u Straży Miejskiej, może wydadzą zaświadczenie że miasto zapłaci za kastrację. Nie jestem też pewna czy kotka nie ma właśnie ruji, cały czas miauczy, tuli się do nóg, chce siedzieć na kolanach. Czy to może być ruja? Nigdy w moim dorosłym życiu nie miałam do czynienia z niekastrowanymi kotkami, nie wiem po czym odróżnić czy ona płacze bo jest nieszczęśliwa i zdezorientowana, czy to kwestia hormonów. I czy taką wychudzoną koteczkę można kastrować, czy jej organizm to zniesie?
Teraz mam w mieszkaniu malutką koteczkę, drobniutką i nieprawdopodobnie chudą. Wygląda na jakieś 6 miesięcy ale oceniając po zębach może mieć nawet powyżej roku. Byłą odwodniona i bardzo wygłodniała. Na szczęście nie ma fiv ani felv. Została odpchlona i odrobaczona. Chciałabym ją jak najszybciej wykastrować, ale w mojej gminie nie ma jeszcze w tym roku bezpłatnych kastracji dla bezdomnych kotów. W zeszłym roku były w sierpniu
