
Rozgośćcie się proszę, rozsiądźcie wygodnie i poczujcie, jak u siebie.
Póki co trochę tu pusto. Właściwie, to żal mi troszeczkę rozstawać się z poprzednim wątkiem, albowiem się do niego przywiązałam. Mam skłonność do przyzwyczajania się do znanych miejsc, ludzi, rzeczy, sytuacji, zajęć. Noszę gdzieś głęboko w duszy pewnego rodzaju... sznur mentalny, który mnie skłania do pilnowania własnego terytorium i zachowywania szczególnej ostrożności wobec nowych wyzwań.
Taki zupełnie świeżutki wątek wymaga więc oswojenia, aby stał się własny.
Jednak w związku z nawałem szczęśliwych i katastrofalnych przypadków i wydarzeń zaplanowanych, wobec których nieustannie stawia mnie los, spodziewam się, że szybko się z tym uporam.
Niedawno przydarzyła mi się wizyta u fizjoterapeuty. W badaniu wyszło, że głowę posiadam niezłomną (bo się w niej nic nie połamało w czasie niedawnych ekscesów kraksowych), , a kark nieugięty (więzadła się ponadrywały, to i nie zgina się optymalnie).
Oprócz owej niezłomności i nieugiętości przed prozą życia, psychozą, stresem pernamentnym i bolesnym kontaktem z kolczastą rzeczywistością chronią mnie moje trzy najukochańsze koty na świecie: Gustaw J., Orbis J. i Florencja J. Tak prawdę mówiąc, to przydomki hodowlane mają troszkę inne, ale w związku z kwitnącą miłością rodzinną oraz wszelkimi zasługami, koty zyskały nasze wspólne nazwisko. Należy nam się.
Oto Gustawek z Pawłem:

I bez Pawła:

Gustawek jest to kocik dumny i troszkę wyniosły. Król drapaka. Słynny śpioszek i podgryzacz. Rano, w celu zwiększenia prawdopodobieństwa natychmiastowego spożycia śniadania, skubie i memle wystające spod kołdry fragmenty ludzkiej osoby. Najczęściej mojej. Jednocześnie w Gustawkowej słodkiej duszyczce tkwią nieograniczone pokłady oddania, czułości i cierpliwości. To kocik bardzo mruczliwy. Uwielbia prowadzić dyskusje oraz monologi, najchętniej przed posiłkami, ale czasem także po. Najczęściej w kuchni. Chętnie odpowiada na wszelkie zadane pytania, ale ograniczony ludzki umysł nie zawsze jest w stanie odebrać skomplikowane kocie komunikaty...
Gustawuś jest również szczerze oddany sprawom zdrowia i urody. Uwielbia czesanie i masaże oraz mycie się i innych. Jak kogoś dorwie, przy czym przynależność gatunkowa nie ma tu znaczenia, to solidnie wyliże. Dzięki niemu moje dzieciaki biegają z czerwonymi plamkami na twarzach. Po kocim peelingu.
Gustaw to kocurek największy i najcięższy z naszych kotów, czyli pięknie rozwinięty i rozłożysty. W związku z powyższym, rości sobie prawo do przywództwa w stadzie i próbuje to twardo egzekwować. Nie dostrzega przy tym prostego faktu, że Florunia, dziewuszka zdolna i przedsiębiorcza, owinęła go sobie wokół najmniejszego paluszka u cienkiej łapinki i wodzi kocika za nosek, jak tylko chce.
Gustawek, to słodziak. Z dziesięć kilo słodziaka.
Orbinio:

Orbinio jest osóbką bardzo wrażliwą, o duszyczce subtelnej i delikatnej. Nigdy nikomu nie wadzi i nie dokucza. Jest spokojny i zrównoważony, choć czasem bywa wręcz odwrotnie... Orbiś wszystkich kocha i dla każdego jest przyjazny. Czasem lubi troszkę się podlizać. To doskonały pocieszyciel, świetny na łzy, ból egzystencjalny i skołataną duszę. Nałogowo wystawia brzuszek do głaskania i pokornie czeka, aż ktoś znajdzie czas i go wytarmosi. Bo Orbinio nie ceni sobie delikatnych pieszczotek. Lubi być ugniatany, jak ciasto drożdżowe. Jednocześnie jest to kocurek strachliwy, który czasem się lęka i płoszy. Z zasady unika wszelkich zagrożeń zarówno tych prawdziwych, jak i wyimaginowanych, ale doprowadzony do ostateczności, jednym skutecznym ciosem potrafi położyć nawet Gustawka na łopatki. Z reguły dla każdego jest życzliwy, cierpliwy i wyrozumiały. Uwielbia obserwować ptaszki przez okno i wypoczywać w umywalce. nie boi się wody. Jest niezwykły.
I Florcia

Florunia jest kociczką energiczną i zdecydowaną, z tych, co to nie dają sobie w kaszę dmuchać. Chociaż kaszy absolutnie nie tknie. Ani innego ludzkiego jedzenia. Florcia dba o zachowanie świeżości moralnej w stadzie. Jest stanowcza. Skutecznie oraz surowo egzekwuje przestrzeganie wszelkich domowych zasad. Trzyma dyscyplinę. Jak ktoś jej podskoczy, albo ma odmienne zdanie, to po domu zaczyna się toczyć szara kula zaplątanych kotów. Z sierści pozostawionej w tej konkurencji na podłodze, mogłabym tkać kaukaskie kobierce. Gdybym umiała. Ale nie umiem.
Energia życiowa we Florci aż kipi. Florunia z upodobaniem ćwiczy kocie karate. To mała kociczka, w której skórkę wepchano duszę lwa. Godna potomkini tygrysów szablozębnych. Jednocześnie maleńka moja kicia jest pieszczoszkiem. Lubi przytulanie i noszenie. Niestety, nie chce ze mną spać, nad czym ciągle ubolewam.
A tu jest krótka lista naszych dokonań:
viewtopic.php?f=46&t=166325
viewtopic.php?f=10&t=162966
viewtopic.php?f=1&t=163188
viewtopic.php?f=1&t=165213
viewtopic.php?f=1&t=167425
viewtopic.php?f=10&t=162224&hilit=jak+znale%C5%BA%C4%87+dobr%C4%85+hodowl%C4%99
