
Historia zaczęła się smutno. Po ponad 5 latach razem musiałam z powodu zatoru ulżyć mojemu najukochańszemu kotu- Farcikowi dwa dni przed Wigilią. Kocur ze mną spał, przytulak był niemożliwy, w chorobie mnie dogrzewał, uwielbiałam wracać do domu do niego. Przeżyłam to strasznie, przez tydzień nie spałam w swoim mieszkaniu, tylko u partnera. Nie mogłam znaleźć sobie miejsca.
Zaczęliśmy przeszukiwać powoli kotki do adopcji, a ponieważ Farcik był przybłędą nie miałam żadnego doświadczenia z szukaniem kota przez internet. Zastanawiałam się nad kilkoma opcjami, czy dwa koty, jak nie dwa to czy kot czy kotka. W końcu kilka razy natknęliśmy się z partnerem na jednego kota. Tknęło nas, i w 1 dzień świąt napisałam do Pani sms z prośbą o spotkanie z kotkiem. Pani oddzwoniła i po krótkiej rozmowie i przedstawieniu sytuacji Pani przyjechała do nas z kociem w niedzielę, tuż po świętach.
I tak oto zaadoptowałam Mleczyka. 11 tygodniowe kocie, które ma więcej miłości w sobie niż jakiekolwiek zwierzę jakie spotkałam do tej pory. Przez pierwszy tydzień non stop się bawił (choć robi to do tej pory) albo spał jak najbliżej twarzy,szyi. W nocy śpi mi pod brodą. Jesteśmy w nim zakochani, bardzo dużo się uczy, jest bardzo bystry, już wie, że na stół się nie wchodzi, że gryzie się delitkanie (bo mu wychodzą mleczaki). W niedziele mija miesiąc jak jest u mnie. Rośnie w oczach




