Hej Kochane Misiaki
Powstawiam fotki,powstawiam.Postaram się w niedzielę coś utentegować
Codzienny maraton 10 - cio godzinnny pracowy zdziałał swoje,że sił i mocy przerobowej brak
Wytrąciła mnie też z rytmu sytuacja taty naszej Ewy i samej Ewy,jej mamy teraz.Nie mogłam się skoncentrować na fotkach,nawet ich jeszcze nie pozgrywałam w bezpieczne miejsce,nie miałam mocy.
Jak już doczytaliście u Ewy,byłam odwiedzić jej tatę w szpitalu...nie mogłam tego nie zrobić,to był mój cel od momentu kiedy się dowiedziałam o jego chorobie.
Niby nie znam go długo,ale takich ludzi jak tata Ewy bardzo szanuję.Za jego podejście do dzieci,za to jak traktował moje dziecko,kiedy odwiedziliśmy z młodym Ewę
W trakcie tej wizyty,obserwując ich obu,czułam jak by Piter rozmawiał ze swoim dziadkiem,chociaż żadnego juz nie ma i nie zdążył poznać
Drewniany samolot cały czas jest na widoku i czeka na tylko pozytywne info
Oczywiście byłam przygotowana na sytuację,znam temat udarów aż za dobrze,ale i tak mnie to dobiło dokumentnie
Dowiadujesz się najpierw,że człowiek z którym gadasz przez telefon i na żywo jak z kumplem,nagle ma udar,potem sama go naocznie widzisz w tej sytuacji,wśród tych rur,maszyn ,to ścina z nóg
Czochrana różnymi myślami mimo wszystko cały czas trzymam kciuki,że płuca taty załapią,że trzeba mu pomóc.