Na początku były pewne problemy z kotkiem.Otóż, Miluś nie potrafił załatwiać się do kuwety.Grzebał w niej, kopał jak górnik, ale chciał wychodzić na zewnątrz.Młode to i głupie, ufne, nie chciałyśmy więc, aby gdzieś się zgubił, wpadł pod samochód...itd.Jakoś się wreszcie udało i teraz Miluś jest kotem w pełni kuwetkowym.Dla jasności, nigdy nie załatwił się poza kuwetą.Jest czyściutki.
Dlaczego Milus? Kilka dni był bezimienny, p.Iza nie miała pomysłu na imię, ale ponieważ kotek jest przemiły, miziasty to takie imię wydało jej się odpowiednie.Miluś śpi na poduszce nad głową p.Izy, mruczy jej kołysanki, a kiedy p.Iza się budzi to liże ją po twarzy i ręce, no słodziak z niego.Próbuje Tino wciągnąć do zabawy, ze skutkiem mizernym, ale radzi sobie.Ma tor z piłeczką, który bardzo mu się podoba, lubi gonić kuleczkę z folii, jakieś patyczki też są zabawką.Oczywiście laserek też jest w użyciu.Miluś lubi wszystkich, inne koty, nie boi się dzieci.U p.Izy była kuzynka z małą córeczką, dość hałaśliwym dzieckiem, ale Miluś pozwalał się głaskać, był zadowolony, że dziecko się nim interesuje.Apetyt Milusiowi dopisuje, je karmę dla juniorków, surowe mięsko, dobrą suchą karmę i już robi się z niego kluseczka.Sierść ma piękną, oczka błyszczące, zdrowiutkie, ani śladu kk.Zdjęć jeszcze nie mam, tylko trzy zrobione, kiedy Miluś zamieszkał u p.Izy i zażywał spaceru na parapecie okna.Postaram się o nowe, oczywiście.
Oto Miluś.Ma fajną łatkę pod bródką, a na grzbiecie, na czarnym tle jakby biały rysunek przypominający sieć pajęczą.


