Nie chcę zapeszać, ale jest lepiej. Felicjan samodzielnie zjadł śniadanie (nie tylko exigenta), pojony mleczkiem recovery nawet nie bardzo pluł. Jest aktywny, nie przemyka pod ścianami i po kątach, tylko chodzi środkiem mieszkania i oczywiście pcha się na balkon, ale o tym trzeba na długo zapomnieć.
Zastrzyki przyjął bez mrugnięcia okiem, mam nadzieję, że tym razem unikniemy martwicy po enrofloxacynie, ale nawet gdyby, to mniejsze zło.
W nocy spał z nami, wepchnął się pod kołdrę i rozmruczał, ale nad ranem niestety znowu trochę się krztusił, aż do wyrzutu żółci, biedaczek. Pewnie pod kołdrą było mu zbyt duszno. Na szczęście był to tylko jeden raz. Odwiedził kuwetę, a teraz towarzyszy mi w gabinecie przy pracy. Kochane kocisko
Aster natomiast nadal sypia na grzejniku, a nie w hamaku - Mała Wiedźma przeganiała go z tego posłanka i biedaczek chyba nadal się obawia, że ona wróci.