W sumie to trudno mu się dziwić, że po majstrowaniu na flaczkach ma gorszy apetyt. Jak mi pęcherzyk wycieli, kiszek nie ruszali, to przez miesiąc nie mogłam patrzeć na jedzenie. Dojdzie do siebie powoli. Sama widzisz, że jest coraz lepiej. Oby tylko rana pooperacyjna ładnie się zagoiła. Zdejmą szwy i Aster będzie jak "nówka sztuka".
Drabik ma dobre wyniki, na razie odstawiamy kroplówki Kreatynina ustabilizowala sie na poziomie 1,9, mocznik 40, czyli jest super. Ale sie kot ucieszy, ze nie bedzie juz plukany.
Taa, za to Aster znowu kopciuszkuje przy jedzeniu: jedna chrupke zjem, druga pomamlam i wypluje, trzecia powacham i zostawie, czwarta wyrzuce z miseczki, piata moze mnie jednak zainteresuje i tak w kólko. Skaranie boskie z tym siersciuchem
Jednak pojechaliśmy dzisiaj na badania krwi, zrobiliśmy cały komplet, niepokoi trochę cukier (114), więc pan wet zleciła fruktozaminę. No i oczywiście morfologia z biochemią, żeby wykluczyć wszystko poza kocim fochem. Na tę ostatnią jednostkę chorobową jeszcze nie wynaleziono testów.
Biochemia super, morfologia tragiczna, ten kot powinien już nie żyć. W poniedziałek robimy test na FIV/Felv, a jak będzie cień podejrzenia, to wysyłamy krew na pcr. Aster miał test robiony w dzieciństwie, był negatywny, ale to był tylko test płytkowy.
Białych krwinek prawie nie ma, erytrocyty niskie, za to limfocyty wysokie. Według pani wet wszystko wskazuje na jakiś wirus. Ona typuje FIV. Zobaczymy. Jak się potwierdzi, to i tak jest nieuleczalne. Trzeba będzie tylko dbać o komfort życia i podnosić odporność. A Aster czuje się tak sobie, posypia na słoneczku, apetyt jak był niski tak jest, ale przynajmniej sosik wylizał i podjadł parę chrupek.