Nikt tu .. nikt na fb..
Nikt nic nie wie. [to podwójne zaprzeczenie czy już potrójne ?
].
Zachowanie tudzież wygląd Moreli się nie zmieniło po 2 tyg. vetorylu. Powinna odbyć kontrolny test, ale... matka się pochorowała. Nie ma mowy , żebym wyszła z domu. Więc opcja jest taka, że jutro daję znać wetowi, czy mogą czy nie mogę - wiem już, że nie - i wchodzi w grę zrobienie testu w domu - wet napisał, że wchodzi. Hmm... pobranie krwi raz i po godzinie drugi raz.. Czy wet zostanie na kawie, czy pojedzie sobie do lecznicy, co tam i z powrotem zajmie mu tę godzinę spokojnie
?
W obu przypadkach mnie będzie kosztowało więcej, co akurat zrozumiałe, acz bardzo nieprzyjemne
Myślałam o opcji poproszenia kogoś o zawiezienie-poczekanie- odwiezienie.. Nie przyszedł mi nikt do głowy. Samo odwiezienie może jeszcze, ale zostanie na godzinę w dzielnicy gdzie nie ma nawet jakiejś galerii handlowej... Nie mam komu powiedzieć 'a, tam, posiedzisz sobie godzinkę w poczekalni.. poczytasz...'
Gdybym była zdrowa to po prostu taksówka. I coś do poczytania
Mogę ponarzekać ? Tyle ludzi narzeka, że dam sobie pozwolenie...
Chorowanie jak się mieszka samemu jest jeszcze bardziej do dupy,niż jak się mieszka z kimś.. Odkrywczy wniosek taki.
Nie mam znajomych emerytów z samochodem. Mam znajomych, którzy pracują w jakichś chorych godzinach, albo nie mają samochodu, a mieszkaja na drugim końcu miasta.. No, to tak jeśli chodzi o zakupy np.
88-latka zrobiła mi zakupy dla kotów, ale nie mogłam prosić o jakieś niestworzone ilości; dwa - jak zwykle nie mam gotówki w domu
I tu jest niemały problem, bo do bankomatu też nie mogę.. Ludzie...
Syn zrobił zakupy, ale byłam tak nieogarnięta , że o większości zapomniałam. W domu ma 3/4 chorych, jako 1/4 pracuje właśnie w tych dziwnych godzinach. A ja w sumie nie jestem umierająca..
Ostatnie tygodnie to spędzanie większości czasu na dojazdach do szpitala, kliniki i DPS-u. Myślę, że takie zajęcie może być chrobotwórcze