A wiedza pacjenta idącego do weta/lekarza - niezbędna
Nam dziś wet mówił, że ofc, jest odpowiednik weterynaryjny, jakaś mieszanka, ale kilkakrotnie droższy więc oni zawsze przepisują ludzki. To teraz wiadomo - o każdy lek u weta pytasz się co on jest, o zamiennik, o cenę itd.
Byliśmy dziś z oboma kotełami.
No.... Dostałam kapkę sedalinu i chyba się nie dogadałam z wetem, i zrozumiałam że mam podać jakoś tam... a podałam w sumie za późno. Tzn. nie podałam bo Migdał odmówił zjedzenia bezpośrednio do paszczy, odmówił zjedzenia z ukochaną śmietaną i doszedł do wniosku, że jest molestowany więc zaczął nawiewać po kątach. Skończyło się tym,że siedział pod małym stołem , ja pod tymże stołem leżałam i smarowałam mu łapę. Nie miał wyjścia - on nie lubi być brudny - zlizywał. Ale nim zadziałało, to syn po nas przyjechał, ja próbowałam kota zapakować..Efekt - syn podrapany, pół mieszkania zasikanego, a kot 'ucieknięty'. Gadałam, gadałam... wzięłam raz - na widok transporetera wyrwał się. Wzięłam znowu i z oporem dał sie wsadzić nawet w obecności syna..
Nawiała Morela przestraszona całą sytuacją i zaparła się wszystkimi łapami o transporter, przy próbie zapakowania. No, trochę trwało. Ale sie udało.
Już wiem - sedalin godzinę wcześniej.
Morela - to co ostatnio zaniepokoiło i spowodowało konieczność dzisiejszej wizyty, czyli coś w jelitach, okazało się być niczym . Nadnercze duże ale bez zmian i wzrastania.
Midgała - paszcza do sanacji! Prawdopodobnie całkowitej, chyba, że kły się ostaną jeśli po zdjęciu kamienia okażą się przydatne do czegokolwiek. On nie pozwalał sobie zajrzeć dalej niż na ułamek sekundy w uchylony dziób. Tak jak i z pazurami nieobcinanymi nigdy
Jedynym objawem, że coś nei tak był .....zapach z buzi. Zły. Ładna sierść, je wszystko łączne z chrupami, myje się namiętnie..
Ale u weta był już tak przyćpany i pewnie zmiana sytuacji tez swoje robi, że nawet usg się dało spoko zrobić. Środek kota cały w porządku. Więc już tylko antybiotyk i modły, żeby nerki okazały się na tyle OK, żeby można tę sanację...
Zdążyliśmy wrócić, nakarmić koty po poście - o dziwo Morela tak sobie, a naćpany jeszcze Migdał zjadł cały talerzyk mięsa - zdążyłam sprzątnąć umyć wszytkie podłogi, zrobić pranie, pójść do biblioteki i już dostałam wyniki.
Są idealne
. Tylko cukier odrobinę podniesiony - pewnie stres.
Jeśli chodzi o antybiotyk - mieliśmy do wyboru tabletki, drożej żel i zastrzyk jednorazowy działający 14 dni. Tabletki wiadomo nie wchodzą w grę, z żelem mogło być różnie biorąc pod uwagę dziesiejszy sedalin i konieczność podawania codziennie, a różnica to 20 zł między żelem a zastrzykiem. Dostał zastrzyk , a ja mam luz. Wystarczy mi Morela z insuliną i metizolem.
Po weekendzie umawiamy się na przełom tygodni najbliższych.
I tyle. A, pazury ma obcięte!
Ciekawe jak się z tym czuje.
O kosztach nie będę...