mb pisze:Widocznie Banduś czuł, co się święci.
A jak on znosi taki długi pobyt w lecznicy? Zdarzyło mu się już kiedyś coś takiego?
Moje koty fatalnie znoszą przebywanie w lecznicy.
Banduś jest z działek i to nie z mojego rejonu,
karmiciel /super człowiek nie tylko karmiący koty/ zauważył, że Bandus jest poraniony i nie je,
zadzwonil do mnie i ja Bandusia zabrałam, tzn, zabrała go straz miejska do Schroniska, tam był leczony i miał wrócic na działki,
jeździłam do niego do schronu i jak miał wychodzić zabrałam go do siebie,
moja lek. wet. zawsze "robi" moje koty w nocy jak ma dyżur, tak się już którys raz umawiam, zawożę wieczorem, rano 8,00 odbieram po zabiegach,
Bandus ma doświadczenie ze schronu jak to się siedzi w klatce, da rade, żeby tylko jutro wsadzić go do kontenera,
nie wiem jak to zrobię, ale muszę
ostatnio byliśmy na "robaczkach" i ogólnym przeglądzie, zapoznaniu się z wet. , potem drugi raz na pobraniu krwi i dał się wsadzić bez problemu