Koci "trójkąt"; Ada nie żyje, Tysia nie żyje

blaski i cienie życia z kotem

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Czw wrz 17, 2015 9:38 Re: Koci "trójkąt": Tysia, Czaruś i Ada

A Łapka wczoraj była na usg, teraz chodzi z ogolonym brzuszkiem. :) Bardzo się obydwie zestresowałyśmy.
Wyniki raczej dobre, nie ma marskości wątroby, w normie i nerki i woreczek. Ale w pęcherzu coś pływa. I białko za wysokie. I krew za gęsta. Czeka mnie badanie moczu przynajmniej raz w tygodniu przez miesiąc. A Łapkę kolejne pobieranie krwi, żeby oznaczyć białka. Już mi jej żal.

Pogoda piękna wróciła, koty korzystają? (y)

weatherwax

 
Posty: 1844
Od: Pon lip 12, 2004 8:29
Lokalizacja: Chorzów

Post » Nie wrz 20, 2015 14:58 Re: Koci "trójkąt": Tysia, Czaruś i Ada

slava pisze: Co prawda, nie wiadomo skąd, dopadł mnie jakiś nieuzasadniony katar i chyba lekkie przeziębienie, ale przeganiam "gada" lekami i mam nadzieję, że sobie pójdzie :201498

Mam nadzieję, że przeziębienie zostało zwalczone i nie zatruwa życia w te sympatyczne, ciepłe dni końcówki lata :ok:

Mam także nadzieję, że futerko szybko zarasta brzuszek Łapki, żeby zdążyć na początek kalendarzowej jesieni :wink:
Trzymam kciuki, żebyście razem z Łapką wytrzymały kolejne badania.
Myślę, że dobrze by było dla Łapki, gdyby więcej piła - gęste siusiu i taka krew wskazują, że pije za mało. Tysia ma podobnie i dopajam ją, chociaż strasznie ją to złości.

Druga połowa września mija nam całkiem nieźle. Pierwszy raz od paru miesięcy możemy do wypłaty żywic się za "swoje", bez potrzeby pożyczania.
W środę będziemy mieć montowana szafę w przedpokoju, a w następnym tygodniu podłączy się internet i tv.
Skończy się więc życie na pudłach. Nie na workach foliowych, jak na początku, lecz pudłach tekturowych, od czasu, gdy Czaruś wyraził swoją negatywną opinię o workach: obsiusial "brzydkie" worki, zalewając przy okazji 1/3 powierzchni przedpokoju. Musiał zbierać siki na ten cel chyba całą dobę, żeby dokonać czegoś takiego :twisted:

Żeby nie było całkiem super, to ostatnio u mnie w pracy kolejny raz pojawił się pomysł, tym razem w wykonaniu nowego kanclerza, likwidacji działu, w którym pracuję, przynajmniej częściowo :evil: Zaczęły krążyć plotki na ten temat, wszyscy się denerwują, a nasz kierownik sporządził na żądanie kanclerza opis tego, co robimy. Widziałam to, bo teraz ma on urlop i ja go zastępuje w tym, co robi (oficjalnie zastępuje go jego zastępca). Zawsze lubię sobie sprawdzić, czy nie pisał czegoś ciekawego, o czym nie wiemy i tym razem znalazłam właśnie ten poemat pochwalny na cześć naszego działu. Może przynajmniej kanclerz dowie się, co robimy, bo dotychczas nie interesowało go to zbytnio. Co będzie dalej - nie wiadomo. Nie mamy na to wpływu. Pozostaje jedynie mieć nadzieję, że rektor w ostatnim roku swojej kadencji nie będzie chciał robić zmian organizacyjnych i zakłócać sobie spokoju.
Ja mam pożyczki do spłaty, ale denerwować się będę, gdy rzeczywiście coś zacznie się dziać.

Na szczęście w ostatnich dniach kocie życie przebiega bez zakłóceń i w dobrym samopoczuciu. Jeszcze można spędzać dużo czasu na balkonie - nawet dwie noce w tym tygodniu były tak ciepłe, że koty mogły prowadzić nocne życie balkonowe. Tysia upaja się odpoczynkiem w najdalszym rogu balkonu (jak najdalej od pozostałych :lol:), Czaruś odżywia się obficie, przygotowując się do zimy - ma już na karczku małą oponkę z tluszczyku :lol:
Podobnie Ada: po ostatnich zastrzykach 11 września, je co jej w łapki wpadnie :lol: Te leki miała podane dość szybko, bo po stresującym zabiegami lecie, choroba trochę się zaostrzyla. Ale dzisiaj jest już 9 dni od podania leków, a Ada nadal je chrupki. Może tym razem wytrzyma dłużej.
W ogóle Ada w ostatnich dwóch tygodniach uległa niezwykłej przemianie: kot, który izolował się od wszystkich, przy próbie głaskania prał łapka na odlew i złościl się na wszystko - teraz sama pakuje się na kolana, przychodzi na kanapę i pościel, podstawiajac się do głaskania z donosnym mruczeniem. Już nie je w łazience, lecz w pokoju tak, jak wszyscy. Nadal oczywiście nie przepada za Czarkiem, ale potrafią polować na siebie w celach zabawowych i urządzać biegi po mieszkaniu i kanapie.
No szok po prostu :lol:
Tysia także urządza sobie z Czarusiem gonitwy - niczego nie da się porównać z widokiem, gdy pędzą galopem przez mieszkanie :ryk:

mb

 
Posty: 9985
Od: Czw kwi 13, 2006 5:51
Lokalizacja: Kraków

Post » Nie wrz 20, 2015 17:46 Re: Koci "trójkąt": Tysia, Czaruś i Ada

moje też spędzają cały dzień na balkonie, ostatnio nawet noc, :1luvu:
Banduś je z apetytem nawet chrupki, przychodzi na głaskanie, :201461
ale "nie zawsze św. Jana" jak mówiła moja Babcia,
byłam z Miciusiem u weta bo nie koiło mnie jego uszko tzn. zapach z niego,
okazało się, że ma przerosty, czyli zmiany nowotworowe w uchu,
to samo miał Zorro, który odszedł w październiku ub. roku, :(
Miciek ma 12 lat, postanowiłam dać spokój z wiecznym czyszczeniem tego ucha,
przemywam mu tylko od cxzasu do czasu specjalnym lekarstwem,
co ma być........ wiem, :(
Obrazek

wiesiaczek1

Avatar użytkownika
 
Posty: 2176
Od: Nie kwi 10, 2011 21:23
Lokalizacja: Łódź

Post » Nie wrz 20, 2015 19:18 Re: Koci "trójkąt": Tysia, Czaruś i Ada

Współczuję Tobie i Mickowi, ale zmiana nowotworowa nie musi być od razu złośliwa.
Nawet jeśli może kiedyś zeslosliwiec, to jeszcze dużo czasu może minąć.
To, że Zorro miał coś podobnego nie oznacza, że u Mićka będzie taki sam przebieg choroby.
Poza lekarstwem nic nie da się zrobic :?:

mb

 
Posty: 9985
Od: Czw kwi 13, 2006 5:51
Lokalizacja: Kraków

Post » Nie wrz 20, 2015 20:17 Re: Koci "trójkąt": Tysia, Czaruś i Ada

mb pisze:Współczuję Tobie i Mickowi, ale zmiana nowotworowa nie musi być od razu złośliwa.
Nawet jeśli może kiedyś zeslosliwiec, to jeszcze dużo czasu może minąć.
To, że Zorro miał coś podobnego nie oznacza, że u Mićka będzie taki sam przebieg choroby.
Poza lekarstwem nic nie da się zrobic :?:

oby jak najdłużej żył i nie cierpiał mój Miciuś
Obrazek
a to Miciek
Obrazek

wiesiaczek1

Avatar użytkownika
 
Posty: 2176
Od: Nie kwi 10, 2011 21:23
Lokalizacja: Łódź

Post » Nie wrz 20, 2015 20:39 Re: Koci "trójkąt": Tysia, Czaruś i Ada

Piękny :1luvu:

Za zdrówko Miciusia :ok: :ok: :ok: :ok: :ok:

mb

 
Posty: 9985
Od: Czw kwi 13, 2006 5:51
Lokalizacja: Kraków

Post » Nie wrz 20, 2015 20:42 Re: Koci "trójkąt": Tysia, Czaruś i Ada

Raz próbowałam dopajania Łapusi - bardzo jej się to nie podobało. Na razie rozstawiłam wszędzie miski z wodą, oba koty najchętniej piją z tej na stole :D I dolewam troszkę wody do konserwy, nie przeszkadza im to.
Ale może faktycznie spróbuję z dopajaniem.

weatherwax

 
Posty: 1844
Od: Pon lip 12, 2004 8:29
Lokalizacja: Chorzów

Post » Pon wrz 21, 2015 8:59 Re: Koci "trójkąt": Tysia, Czaruś i Ada

Większości kotów dopajanie się nie podoba.
Ale teraz, kiedy mam dużo większą wiedzę na temat kocich chorób niż przed laty, żałuję, że nie poiłam na siłę Kasi i Kropci - może żyłyby dłużej.

Kasia nie chciała za nic w świecie jeść mokrego jedzenia, uciekała przed nim, a zmusić jej do czegokolwiek nie było sposobu. To był kot, którego u weta trzeba było trzymać w trzy osoby.
Niestety piła nie za dużo. Podobnie Kropcia - piła zawsze bardzo mało, a jadła prawie wyłącznie suche, czasem, z niektórych karm wylizała sosik, ale tylko czasem.
W tamtych czasach myślałam, że tak ma być, że koty piją tyle, ile potrzebują.
Teraz wiem, że jest inaczej i gdybym mogła cofnąć czas i gdybym wiedziała, to co wiem teraz, to pomimo wściekłości Kasi i paniki Kropci, poiłabym je strzykawką czy jakąś buteleczką.

mb

 
Posty: 9985
Od: Czw kwi 13, 2006 5:51
Lokalizacja: Kraków

Post » Pon wrz 21, 2015 10:37 Re: Koci "trójkąt": Tysia, Czaruś i Ada

To bardzo ważne, co mówisz. Dziękuję!

A jak dużo wody trzeba im podawać? Przed chwilą spróbowałam z 5 ml strzykawką, obydwa koty, żeby było sprawiedliwie. Pazurek - bez problemu, to jest wielki, zgodny łagodniak. Łapcia - aż przysiadała ze złości, usiłowała się wyrwać i pluć. Potem patrzyła na mnie złym wzrokiem.... :twisted:

weatherwax

 
Posty: 1844
Od: Pon lip 12, 2004 8:29
Lokalizacja: Chorzów

Post » Pon wrz 21, 2015 10:48 Re: Koci "trójkąt": Tysia, Czaruś i Ada

Kiedy już były chore, to podawałam do 150 ml na dzień, po 25-30 ml na raz.

Ale profilaktycznie, zwłaszcza jeśli jedzą trochę mokrego, wystarczy chyba podać 50, góra 75 ml - już widać różnicę w częstotliwości siusiania, jego zapaszek robi się słabszy i z pyszczka ładniej pachnie :wink:
Ja używam strzykawki 10 ml, tyle podaję na raz.
Ze strzykawki 20 ml przy takim samym skoku tłoczka objętość wody jest większa i koty się dławiły.
Bo Czaruś też dostaje od czasu do czasu, gdy widzę, że ilość suchego się zwiększa, a pije za mało. Też miał podwyższoną kreatyninę po tym przechorowaniu się w lutym.

Czaruś w odróżnieniu od Tysi - nie protestuje.
Tyśka warczy, skrzeczy i stara się zabić mnie wzrokiem. Na szczęście nie wyrywa się, nie drapie i nie gryzie.

Przy pojeniu sadzam sobie kota na kolanach jak niemowlę, brzuszkiem do góry; lewą ręką obejmuję kota i jednocześnie trzymam przednie łapki, a łokciem prawej ręki, trzymającej strzykawkę, blokuję wierzgające łapki tylne :lol:

mb

 
Posty: 9985
Od: Czw kwi 13, 2006 5:51
Lokalizacja: Kraków

Post » Śro wrz 23, 2015 8:16 Re: Koci "trójkąt": Tysia, Czaruś i Ada

Mamy szafę w przedpokoju :D

Czaruś jest już tak odważny, że w ogóle nie bał się panów montażystów 8)

A potem całą noc próbował włamywać się do szafy, więc musiałam zablokować drzwi, ale to raczej tymczasowe rozwiązanie, dopóki szafa nie jest jeszcze ostatecznie zagospodarowana.
Potem, na 100%, w szafie będzie grasować trójka włamywaczy, dlatego na niższych półkach muszą być rzeczy "trudnoobieralne" w kocie futro :smiech3:

mb

 
Posty: 9985
Od: Czw kwi 13, 2006 5:51
Lokalizacja: Kraków

Post » Śro wrz 23, 2015 15:59 Re: Koci "trójkąt": Tysia, Czaruś i Ada

Gratuluję nowych atrakcyjnych miejscówek, czyli szafy :) Moje przeziębienie przerodziło się w zapalenie krtani! Nie jem lodów, nie zmarzłam, jedyne co, to "własnojęzycznie" testuję jogurt, sprawdzam, na ile ogrzał się po wyjęciu z lodówki i czy nadaje się dla kotów. Plus całej sytuacji jest tylko taki, że mam zwolnienie, lecz nie męczy mnie podwyższona temperatura, więc mogę czytać, nadrobić domowe zaległości, pobawić się z futrami, ale one akurat mają "pilne sprawy urzędowe" do załatwienia w ogrodzie. Teraz, razem z kotem sąsiadów, "urzędowo " śpią na fotelikach na tarasie. W sumie, to im się nie dziwię, około południa robi się ładna pogoda, latają owady, i.t.p., i.t.d.
Współczuję Miciusiowi, ale, podobnie jak Marysia, myślę, że cała sytuacja ma wielkie szanse dobrze się skończyć. Wynik histopatologiczny po usunięciu guzka z krtani mojego Dyzia nie był jednoznaczny. Histopatolog zauważył jakieś komórki, których nie mógł absolutnie jednoznacznie zakwalifikować. Wet zalecił mi obserwowanie gagatka i wizytę, gdyby w jego zachowaniu coś odbiegało od normy i zwróciło moją uwagę. Póki co ma humor, apetyt i tego się trzymam. Żeby obejrzeć krtań, należałoby poddać go lekkiej narkozie, a ta nigdy nie pozostaje bez wpływu na zdrowie zwierzęcia. Jednym słowem, teraz trzymam kciuki i za Dyzia, i za Miciusia :ok: :ok: :ok: :ok: :ok: :ok: :ok: :ok: :ok: :ok: :ok: :ok: :ok: :ok: :ok: :ok: :ok: :ok: :ok: :ok: :ok: :ok: :ok: :ok: :ok:
Skorzystałam z praktycznych porad o dopajaniu i skopiowałam sobie informacje do komputera :ok: Warto je mieć pod ręką, choć marzę, aby nie były konieczne. Hesia i Dyzio 3x dziennie jedzą mokre. Suche lubi najbardziej Dyziak, ale dostaje je "pomiędzy" jako przysmak- przegryzkę. A, że przegryzać lubi... należy do tych osobników przyjemnie zaokrąglonych, nie przesadnie :ryk: Koty pijące z miseczki widuję raczej rzadko, częściej latem, gdy jest gorąco i korzystają z miski wystawionej w ogrodzie, powoli trzeba będzie ją chować.
Wczoraj znalazłam w domu ślady strzyknięcia, prawdopodobnie dzieło Hesi, którą zestresował koci sąsiad, Adamek, przedzierający się namiętnie do naszego domu. Kocinka jest nerwowa i, mimo że znają się od dzieciństwa (różnią je trzy miesiące), źle znosi wizyty wścibskiego sąsiada przedzierającego się do środka przez otwarte okno, nawet na piętrze- zgrabnie chodzi po drzewach. Dodam, że ów namolny gość też lubi strzyknąć tu i ówdzie, bo zbyt późno został wykastrowany. Jednym słowem, "Urine off" i dyfuzor "Feliway" muszę zawsze mieć w pogotowiu. Do tego najlepiej: szczelnie zamknięte okna i oczy dookoła głowy. Szkoda, że wkłady do dyfuzora nic nie tanieją. Wczoraj na bitibie udało mi się kupić za 61 zł. Życie towarzyskie kotów jest bardzo skomplikowane!

slava

 
Posty: 223
Od: Sob sie 27, 2011 22:07

Post » Śro wrz 23, 2015 19:00 Re: Koci "trójkąt": Tysia, Czaruś i Ada

Zapalenie krtani - też nic fajnego :( Dobrze, że przynajmniej bez gorączki.
Ja obzeram się lodami bez względu na pogodę i porę roku. W tegoroczne upały piłam też sporo zimnych napojów, czego na ogół nie robię
Jakiś czas temu zrobiłam sobie przerwę w jedzeniu lodów i wtedy non stop łapałam jakieś infekcje gardła, przeziębienia itp.
Odkąd wróciłam do jedzenia lodów - nic mi się takiego nie przydarza.

Dyzio musi być bardzo ładny, bo tylko krągłe koty są naprawdę piękne :lol:

Taki podsikujacy sąsiad to jednak pewna niedogodność, szczególnie jeśli dodatkowo stresuje kocich domowników. Gdy poprzednio mieszkałam przy tej ulicy, to ciągle zakradal się do nas duży, srebrny kocurek: przechodził przez płot, robił sprint po przekątnej pod okno w kuchni, sikał na nie i uciekał jak błyskawica z powrotem na ogrodzenie. Co się naszorowalam okna i ściany! Moje koty dostawały histerii, czując jego zapaszek, bo on niestety nie był wykastrowany. Raz późnym letnim wieczorem zakradl się do mieszkania, niezauwazony przez moje leniwce i oblał mi buty oraz szafkę w przedpokoju. To dopiero było przeżycie wechowe :lol:

Podobną sytuację ma mój kuzyn: ciągle na teren ich posesji przychodzą koty sąsiadów i prowokacyjnie spacerują tak, żeby koty kuzyna je widziały. Czesia i Bamiś nie przejmują się tym specjalnie, ale Kazio ze stresu sika po domu i nie udało im się nad tym zapanować, a ogrodzenia nie da się zabezpieczyć tak, aby te koty nie wchodziły.
Kazimierz ma imię po dziadku :wink: :lol:

mb

 
Posty: 9985
Od: Czw kwi 13, 2006 5:51
Lokalizacja: Kraków

Post » Śro wrz 23, 2015 20:51 Re: Koci "trójkąt": Tysia, Czaruś i Ada

Bardzo ładne imię. Też miałam dziadka Kazimierza, ale nigdy go nie poznałam, zginął podczas II wojny światowej. Biedny futrzany Kazio i jego opiekunowie. Nie wiadomo, jak pomóc zestresowanemu zwierzęciu. Może przydałby się odstraszacz emitujący nieprzyjemne dźwięki niesłyszalne dla ludzi? Ja zakupiłam coś takiego, gdy obce koty non stop przechodziły mi przez taras zalewając, co się dało i stresując biedną Hesię. Stosowałam to, gdy moje koty szły już na dobre do domu i ustawiałam na zewnątrz. Muszę przyznać, że skutkowało. Może Kazio też by odżył? Sprzęt kupiłam w Internecie, a kosztował w granicach 100-120 zł. Na sąsiada nie mogę go teraz zastosować, bo moje futra spędzają jeszcze dość dużo czasu w ogrodzie i nie podobałyby im się te dźwięki.
Co do urody Dyzia, to jest w typie Czarka, tylko obecnie bardziej płowy, no i... nieco krąglejszy. Hesia zresztą też należy do szarej braci, ale z białym żabocikiem oraz trzema białymi skarpetkami. Ładnie komponowałaby się z Tysią. Na ich tle jedynie Ada wyróżniałaby się niepowtarzalną urodą. Chyba Hesia, podobnie jak Dyzio, poważnie zaczęła dążyć do doskonałości, bo dziś na kolację zjadła 1,5 puszeczki "Gourmet'a ". Czyżby ciężka zima przed nami? :catmilk:
Trzymam kciuki i wierzę, że w pracy wszystko się wyjaśni na Twoją korzyść :ok: Cytując klasyka: "Sprawiedliwość musi być po naszej stronie!" :ok: :ok: :ok:

slava

 
Posty: 223
Od: Sob sie 27, 2011 22:07

Post » Czw wrz 24, 2015 9:19 Re: Koci "trójkąt": Tysia, Czaruś i Ada

slava pisze:Bardzo ładne imię. Też miałam dziadka Kazimierza, ale nigdy go nie poznałam, zginął podczas II wojny światowej. Biedny futrzany Kazio i jego opiekunowie. Nie wiadomo, jak pomóc zestresowanemu zwierzęciu. Może przydałby się odstraszacz emitujący nieprzyjemne dźwięki niesłyszalne dla ludzi? Ja zakupiłam coś takiego, gdy obce koty non stop przechodziły mi przez taras zalewając, co się dało i stresując biedną Hesię. Stosowałam to, gdy moje koty szły już na dobre do domu i ustawiałam na zewnątrz. Muszę przyznać, że skutkowało. Może Kazio też by odżył? Sprzęt kupiłam w Internecie, a kosztował w granicach 100-120 zł. Na sąsiada nie mogę go teraz zastosować, bo moje futra spędzają jeszcze dość dużo czasu w ogrodzie i nie podobałyby im się te dźwięki.
Co do urody Dyzia, to jest w typie Czarka, tylko obecnie bardziej płowy, no i... nieco krąglejszy. Hesia zresztą też należy do szarej braci, ale z białym żabocikiem oraz trzema białymi skarpetkami. Ładnie komponowałaby się z Tysią. Na ich tle jedynie Ada wyróżniałaby się niepowtarzalną urodą. Chyba Hesia, podobnie jak Dyzio, poważnie zaczęła dążyć do doskonałości, bo dziś na kolację zjadła 1,5 puszeczki "Gourmet'a ". Czyżby ciężka zima przed nami? :catmilk:
Trzymam kciuki i wierzę, że w pracy wszystko się wyjaśni na Twoją korzyść :ok: Cytując klasyka: "Sprawiedliwość musi być po naszej stronie!" :ok: :ok: :ok:

Ten dziadek Kazimierz żył jeszcze długo po wojnie - to był mój wujek, mąż siostry Mamy. Swojego imiennika niestety już nie poznał :lol:

Takiego odstraszacza oni chyba nie wypróbowali, a mnie nigdy nie był potrzebny, więc nawet nie myślałam o czymś takim. Może akurat pomógł by choć trochę. Może nawet byłoby dobrze dla tych kotów, gdyby nie włóczyły się tam po okolicy, bo żona kuzyna opowiadała mi, że właściciel sąsiedniej posesji, pan profesor, do kotów włażących do jego ogrodu strzela gwoździami z procy :!: 8O 8O 8O Szok to mało powiedziane :evil:

Widząc ilości jedzenia, jakie pożerają moje koty, też zaczynam się obawiać, że czeka nas ciężka zima :smiech3:

Wszystkie koty są najpiękniejsze, ale szaro-bure pasiaste są jeszcze bardziej najpiękniejsze :lol:
Czaruś jest średnio okrągły, bo u niego tłuszczyk osadza się głównie na karczku. Jak tak dalej pójdzie, to w grudniu nie będzie mógł kręcić głową :lol:

Też mam nadzieję, że w pracy się uspokoi, przynajmniej do końca kadencji obecnego rektora, czyli do jesieni przyszłego roku.
Jeśli nie, to jeśli tylko będzie to miało sens, będę walczyć o swoje :smiech3:
Mam już wprawę - w 2007 roku poprzednik obecnego kanclerza wywalił mnie z pracy na tzw. zbity pysk po tym, jak się pożarliśmy (podlegałam mu bezpośrednio), gdy nie zgodziłam się z jego metodami działania.
Proces trwał ponad rok i nie było lekko. Ale wygrałam - najpierw przed sądem rejonowym, a potem przed sądem okręgowym, na pierwszej i jedynej rozprawie 8)
Kiedy wróciłam, i jemu i mnie złość całkiem przeszła i przez lata, do ubiegłego roku, kiedy to przeszedł na emeryturę, nie miałam lepszego przyjaciela. Za każdym razem, gdy spotykaliśmy się przypadkiem, już z daleka krzyczeliśmy do siebie radośnie "dzień dobry", a jeśli chodzi o sprawy służbowe, to każdy dokument, z jakim przyszłam do niego, podpisywał mi "w ciemno", bez żadnego sprawdzania, chociaż innym przeprowadzał śledztwa zanim coś podpisał :lol:

mb

 
Posty: 9985
Od: Czw kwi 13, 2006 5:51
Lokalizacja: Kraków

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Drrr, Gosiagosia, Silverblue i 300 gości