Ruda [*]

blaski i cienie życia z kotem

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Nie lip 26, 2015 22:22 Ruda [*]

Pierwotny post chyba sobie skasowałem. Może to nawet lepiej, bo był bardzo emocjonalny, tylko Mój Mały Koci Aniołek jest w stanie policzyć ile razy przy nim płakałem, ale... od początku:

Cześć,
Jestem Vesper. Chciałem się przywitać, bo to mój pierwszy post i zarazem pierwszy temat na tym forum. Nie ukrywam, że napisanie go jest dla mnie czymś w rodzaju terapii, bo to co stało się w niedzielę, tydzień temu, o godzinie 9:24 jest dla mnie wielką traumą, ból jaki odczuwam, chciałbym żeby minął, ale nie jestem w stanie go przezwycieżyć. Może odezwie się ktoś, kto powie, że jako facet nie powinienem płakać, w końcu "chłopaki nie płaczą"... ale, nie wiem jak sobie poradzić z tą stratą ;( może "mam oczy w mokrym miejscu", gratuluję komuś, kto po stracie tak delikatnego, pięknego i niezależnego stworzenia, jakim jest 3-miesięczny kotek, "Włochaty kłębuszek miłości" nie uroni żadnej łzy. Ja - "beczę jak bóbr' ;(

Moja Ruda urodziła się w połowie kwietnia, jako jedna z czwórki rodzeństwa. Jej ojcem był, Pan na włościach, samiec alfa we wsi - Garfield - kot mojej koleżanki. Matką natomiast - bezimienna kotka, która też swoje przeżyła. Została potrącona przez samochód, ale pomimo tego, wylizała się i dała wspaniałe potomstwo. Z oczywistych racji koleżanka nie była w stanie zatrzymać wszystkich czterech małych kotów. Ja, choć jedyne moje doświadczenie ze zwierzętami to posiadanie psa, który dożył 13 lat (ale żył w moim okresie 6-19, więc gdy niewiele miałem do powiedzenia) , postanowiłem adoptować Kociaka.
Z racji na, według koleżanki, zbieżność charakterów i upodobań, moim Kotkiem została Ruda. Mała bohaterka, niezależny odkrywca tego co nie odkryte. Zawsze podążająca swoją drogą, wiecznie ciekawa świata, nie znająca niebezpieczeństw, ani zła - Ruda. Ja, w miarę możliwości odwiedzałem małe kociaki. Znałem je od momentu kiedy jeszcze nie widziały na oczy, starałem się przyzwyczaić do mojej osoby, mojego zapachu. Mam nawet kilka filmików YT, na których widać "łajzy", które nie potrafią jeszcze chodzić, a jedynie zaczepiać się nawzajem ;( Boże, czy dla takich małych iskierek miłości nie ma "Taryfy ulgowej"?? Do tej pory nie potrafię zrozumieć, dlaczego nie ma jej już z nami... ale po kolei:

Najpiękniejszym dniem mojego życia pozostanie na zawsze 30. maja 2015 r. kiedy to Ruda została moim domownikiem. Ja, nie mający pojęcia o kotach, amator postanowiłem zaopiekować się Tym Skarbem:
http://vesper2011.republika.pl/dsc_0075.jpg
http://vesper2011.republika.pl/2015-06-02_11.00.25.jpg

Oczywiście nie miałem pojęcia, jak opiekować się małym Kotkiem, dlatego pierwsza noc, jaką spędziła u mnie Ruda, była jej jedyną nocą w koszyku z kocykiem:
http://vesper2011.republika.pl/dsc_0076.jpg

Potem już zawsze spała ze mną, poza ostatnią nocą, którą ze względu na upał... choć może coś przeczuwała (dlatego spała osobno).. spędziła na kocyku, który położyłem na taborecie w moim pokoju.
Naprawdę, nie wiedziałem, że aż tyle spokoju może dać człowiekowi Kotek. Szczególnie taki, który wdrapie się na mnie podczas pracy i zacznie spać na mojej klatce piersiowej podczas pracy przy komputerze... (i maiuczeć delikatne "Maiu" podczas każdej próby zmiany pozycji przeze mnie)


Niestety... Moja Kotka - Ruda miała być KOTEM WYCHODZĄCYM.... W tej chwili nie jestem w stanie powiedzieć co zrobiłbym z moim kolejnym kotkiem... ale gdyby była jakakolwiek szansa we wszechświecie to zrobiłbym wszystko dla mojej Rudej.... by móc choć przez minutkę pogłaskać jej miękkie futerko... bo poczuć jej ciepło ;(
Boże, jeśli istniejesz... powiedz... w czym są gorsze małe, niewinne kotki, które kochają wolność, od ludzi, którzy także pragną życ ;(
Wracając do tematu... bo ze względu na ilość łez...Ruda niestety miała być kotkiem wychodzącym, pewnie to trochę moja wina, nie wiedziałem jak mam to zrobić, ale w wieku 6 tygodni Ruda trafiła do mnie.
Początkowo nieśmiała, bała się nawet pojedynczych źdźbeł trawy, ale z czasem zaczęła się przyzwyczajać. Do tego, że za płotem są dwa owczarki niemieckie.... (to ją zbytnio nie przerażało, niestety), do tego, że są inne koty (i najlepiej jest im przywalić z prawej przedniej łapki ;P) i może najgorsze..., że zawsze jest gdzieś tata - taki stukilogramowy koleś, który niczego się nie boi, nie ma nikogo ważniejszego ponad swoją Rudą Kicię i zawsze stanie w jej obronie.

Niestety. 17 lipca pojawiły się dwa kotki sąsiada (około miesiąc młodsze od Rudej), które uśpiły czujność Pana. Myślałem, że mając dwóch kumpli Ruda będzie zachowywać jak one. Ruda nigdy nie reagowała na "kici kici". Inaczej niż dwa kocury (mające około dwóch miesięcy) od sąsiada. 19 lipca uznałem, że skoro Ruda bawi się z kocurami od sąsiada, to jest bezpieczna. Po pierwsze uwaga owczarków niemieckich sąsiada skupi się nie na jednym (Rudej), ale na trzech kotach. Poza tym Ruda zrozumie, że "kici kici" to zawołanie interparlamentarne, działające na wszystkie koty, niezależnie od miejsca pochodzenia.

Niestety. Moje zawołanie z dnia 19 lipca... 20 :( przyniosło fatalny skutek. Koty sąsiada, jak zwykle pojawiły się do dwóch sekund. Natomiast po około 10 sekundach usłyszałem delikatny pisk z ogrodu sąsiada.... a później drugi... głośniejszy... o wiele bardziej złowrogi... ;( nie pamiętam do końca swojej reakcji. Przebita drutem ogrodzenia dłoń... oraz to, że pomimo 60 kg wagi owczarki sąsiada uciekały na drugi koniec ogrodu, gdzie pieprz rośnie... dało i tak do zrozumienia, że nie mam takiej siły, by przywrócić Moja Kochaną do życia... Nie ma szans... Nie wiem co można począć... Cały mój świat, moja Kochana Ruda Kicia.... ;(

Szczerze - nie wiem ile razy płakałem pisząc ten post. Nawet nie wiem na co liczę, pisząc ten post...czy ktoś napiszę "nie martw się... kiedyś jeszcze pokochasz kotka takiego jak ten" czy raczej "głupek z Ciebie, to tylko Kot". Nie wiem, może nawet nikt się nie wypowie.... zgodnie ze słowami klasyka "nic nie jest banałem, jeśli dotyczy Ciebie osobiście".

Ja, nigdy nie znając kotka, poświęciłem mu się emocjonalnie w całości, teraz nie wiem co dalej. Może po prostu - ten post mi pomoże
Jak można zapomnieć coś, co było istotą radościl

Wiem, że pojawią się hejterzy, który stwierdzą, że to moja wina. Sorry, ale mam Was gdzieś. Moja Kochana Kicia nie żyje, a ja żyję i muszę sobie z tym jakoś poradzić, choć do tej pory nie wiem jak :(
Z.
Ostatnio edytowano Pon lip 27, 2015 6:44 przez alix76, łącznie edytowano 1 raz
Powód: zbyt duże zdjęcia zamieniłam na linki

vesper6667

 
Posty: 1
Od: Nie lip 26, 2015 20:07

Post » Pon lip 27, 2015 6:43 Re: Ruda [*]

Współczuję straty Rudej [*]
Niestety, czasu się nie cofnie :( . Najważniejsze sam już wiesz - koty wychodzące są narażone na różnorakie niebezpieczeństwa, w tym groźne psy. Głupiutkie kocięta w szczególności :( . Rolą nas, opiekunów, jest zapewnienie im bezpieczeństwa i ocena ryzyka ....
Czasu nie cofniesz, ale możesz wyciągnąć wnioski z tego co się stało. Namów koleżankę do sterylizacji kotki i może kastracji Garfielda. Na pewno są inne kocięta, które dadzą Ci ukojenie a ty im opiekę - teraz już mądrzejszy o to straszne doświadczenie :(
Kocięta nie są gorsze, nie są winne. Świat jest tak skonstruowany, że małe głuptaski są zagrożone :( . Teraz już to wiesz ..

alix76

Avatar użytkownika
 
Posty: 23037
Od: Nie mar 22, 2009 7:37
Lokalizacja: Wa-wa

Post » Pon lip 27, 2015 7:59 Re: Ruda [*]

Po prostu się trzymaj ...

bea3

 
Posty: 4159
Od: Śro cze 26, 2013 12:23
Lokalizacja: opolskie

Post » Pon lip 27, 2015 8:14 Re: Ruda [*]

(*) dla Rudej.

iwona66

Avatar użytkownika
 
Posty: 10969
Od: Pt paź 23, 2009 15:40
Lokalizacja: warszawa - wołomin i jeszcze dalej :)




Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Silverblue i 27 gości