Cześć,
Jestem Vesper. Chciałem się przywitać, bo to mój pierwszy post i zarazem pierwszy temat na tym forum. Nie ukrywam, że napisanie go jest dla mnie czymś w rodzaju terapii, bo to co stało się w niedzielę, tydzień temu, o godzinie 9:24 jest dla mnie wielką traumą, ból jaki odczuwam, chciałbym żeby minął, ale nie jestem w stanie go przezwycieżyć. Może odezwie się ktoś, kto powie, że jako facet nie powinienem płakać, w końcu "chłopaki nie płaczą"... ale, nie wiem jak sobie poradzić z tą stratą ;( może "mam oczy w mokrym miejscu", gratuluję komuś, kto po stracie tak delikatnego, pięknego i niezależnego stworzenia, jakim jest 3-miesięczny kotek, "Włochaty kłębuszek miłości" nie uroni żadnej łzy. Ja - "beczę jak bóbr' ;(
Moja Ruda urodziła się w połowie kwietnia, jako jedna z czwórki rodzeństwa. Jej ojcem był, Pan na włościach, samiec alfa we wsi - Garfield - kot mojej koleżanki. Matką natomiast - bezimienna kotka, która też swoje przeżyła. Została potrącona przez samochód, ale pomimo tego, wylizała się i dała wspaniałe potomstwo. Z oczywistych racji koleżanka nie była w stanie zatrzymać wszystkich czterech małych kotów. Ja, choć jedyne moje doświadczenie ze zwierzętami to posiadanie psa, który dożył 13 lat (ale żył w moim okresie 6-19, więc gdy niewiele miałem do powiedzenia) , postanowiłem adoptować Kociaka.
Z racji na, według koleżanki, zbieżność charakterów i upodobań, moim Kotkiem została Ruda. Mała bohaterka, niezależny odkrywca tego co nie odkryte. Zawsze podążająca swoją drogą, wiecznie ciekawa świata, nie znająca niebezpieczeństw, ani zła - Ruda. Ja, w miarę możliwości odwiedzałem małe kociaki. Znałem je od momentu kiedy jeszcze nie widziały na oczy, starałem się przyzwyczaić do mojej osoby, mojego zapachu. Mam nawet kilka filmików YT, na których widać "łajzy", które nie potrafią jeszcze chodzić, a jedynie zaczepiać się nawzajem ;( Boże, czy dla takich małych iskierek miłości nie ma "Taryfy ulgowej"?? Do tej pory nie potrafię zrozumieć, dlaczego nie ma jej już z nami... ale po kolei:
Najpiękniejszym dniem mojego życia pozostanie na zawsze 30. maja 2015 r. kiedy to Ruda została moim domownikiem. Ja, nie mający pojęcia o kotach, amator postanowiłem zaopiekować się Tym Skarbem:
http://vesper2011.republika.pl/dsc_0075.jpg
http://vesper2011.republika.pl/2015-06-02_11.00.25.jpg
Oczywiście nie miałem pojęcia, jak opiekować się małym Kotkiem, dlatego pierwsza noc, jaką spędziła u mnie Ruda, była jej jedyną nocą w koszyku z kocykiem:
http://vesper2011.republika.pl/dsc_0076.jpg
Potem już zawsze spała ze mną, poza ostatnią nocą, którą ze względu na upał... choć może coś przeczuwała (dlatego spała osobno).. spędziła na kocyku, który położyłem na taborecie w moim pokoju.
Naprawdę, nie wiedziałem, że aż tyle spokoju może dać człowiekowi Kotek. Szczególnie taki, który wdrapie się na mnie podczas pracy i zacznie spać na mojej klatce piersiowej podczas pracy przy komputerze... (i maiuczeć delikatne "Maiu" podczas każdej próby zmiany pozycji przeze mnie)
Niestety... Moja Kotka - Ruda miała być KOTEM WYCHODZĄCYM.... W tej chwili nie jestem w stanie powiedzieć co zrobiłbym z moim kolejnym kotkiem... ale gdyby była jakakolwiek szansa we wszechświecie to zrobiłbym wszystko dla mojej Rudej.... by móc choć przez minutkę pogłaskać jej miękkie futerko... bo poczuć jej ciepło ;(
Boże, jeśli istniejesz... powiedz... w czym są gorsze małe, niewinne kotki, które kochają wolność, od ludzi, którzy także pragną życ ;(
Wracając do tematu... bo ze względu na ilość łez...Ruda niestety miała być kotkiem wychodzącym, pewnie to trochę moja wina, nie wiedziałem jak mam to zrobić, ale w wieku 6 tygodni Ruda trafiła do mnie.
Początkowo nieśmiała, bała się nawet pojedynczych źdźbeł trawy, ale z czasem zaczęła się przyzwyczajać. Do tego, że za płotem są dwa owczarki niemieckie.... (to ją zbytnio nie przerażało, niestety), do tego, że są inne koty (i najlepiej jest im przywalić z prawej przedniej łapki ;P) i może najgorsze..., że zawsze jest gdzieś tata - taki stukilogramowy koleś, który niczego się nie boi, nie ma nikogo ważniejszego ponad swoją Rudą Kicię i zawsze stanie w jej obronie.
Niestety. 17 lipca pojawiły się dwa kotki sąsiada (około miesiąc młodsze od Rudej), które uśpiły czujność Pana. Myślałem, że mając dwóch kumpli Ruda będzie zachowywać jak one. Ruda nigdy nie reagowała na "kici kici". Inaczej niż dwa kocury (mające około dwóch miesięcy) od sąsiada. 19 lipca uznałem, że skoro Ruda bawi się z kocurami od sąsiada, to jest bezpieczna. Po pierwsze uwaga owczarków niemieckich sąsiada skupi się nie na jednym (Rudej), ale na trzech kotach. Poza tym Ruda zrozumie, że "kici kici" to zawołanie interparlamentarne, działające na wszystkie koty, niezależnie od miejsca pochodzenia.
Niestety. Moje zawołanie z dnia 19 lipca... 20

Szczerze - nie wiem ile razy płakałem pisząc ten post. Nawet nie wiem na co liczę, pisząc ten post...czy ktoś napiszę "nie martw się... kiedyś jeszcze pokochasz kotka takiego jak ten" czy raczej "głupek z Ciebie, to tylko Kot". Nie wiem, może nawet nikt się nie wypowie.... zgodnie ze słowami klasyka "nic nie jest banałem, jeśli dotyczy Ciebie osobiście".
Ja, nigdy nie znając kotka, poświęciłem mu się emocjonalnie w całości, teraz nie wiem co dalej. Może po prostu - ten post mi pomoże
Jak można zapomnieć coś, co było istotą radościl
Wiem, że pojawią się hejterzy, który stwierdzą, że to moja wina. Sorry, ale mam Was gdzieś. Moja Kochana Kicia nie żyje, a ja żyję i muszę sobie z tym jakoś poradzić, choć do tej pory nie wiem jak

Z.