Za dnia Batman, w nocy bezwzględna Parówa

Zięć dobry, cześć! Serdecznie witają się Batman i Jego na zawołanie będąca ja 
Po wielu zachętach (właściwie naciskach
) ze strony Kuzynki mojej i Jego Wysokości Mieczysława I Bez Dywanu, postanowiliśmy ujawnić się na Szanownie Miauczącym Forum! I oto jesteśmy!
Nasza krótka, bo zaledwie 3 tygodniowa, historia zaczyna się pięknego czerwcowego dnia w schronisku... Ale po kolei
O Mruczącym Przyjacielu marzyłam od dawna. Niestety, akademickie warunki nie sprzyjały (przynajmniej w moim przypadku) takim rozmyślaniom, więc marzenie rosło i rosło, i zakorzeniało się coraz głębiej w serduszku. Aż w końcu, po wielu latach, nadarzyła się okazja, aby je zrealizować!
Wiązało się to z kilkumiesięcznym przekonywaniem do pomysłu współmieszkańca (Lubym zwanego, sam o sobie mówi, że nie jest cat person
) i sakramentalnym pytaniem o pozwolenie do Właścicielki mieszkania (jej serdeczne "OCZYWIŚCIE, UWIELBIAM KOTY powaliło mnie na kolana!). Tako i to, co miało być najtrudniejsze, okazało się wstępem do prawdziwego problemu - poszukiwania Koteła czas zacząć! 
Postanowiłam działać szybko (a nuż się kto rozmyśli) i przyjęłam za cel wziąć tego, który mnie wybierze (płeć, wiek, rasa - a co to?).
Wybrałam się najpierw z wizytami do jednej z Fundacji, jednak tam nie znalazłam swojego Przeznaczenia. Nic to, gdzieś przecież musi być ten, który na mnie spojrzy i zamruczy
Następnym celem było schronisko - jak się szybko okazało również ostatnim! Pani pokazała nam jedno z pomieszczeń, w którym siedziały Kociambry. Czarno biały młodzian od razu władował mi się na kolanka i zaczął mruczeć. Pomyślałam "To ten, to on!", ale nagle pojawił się starszy wiekiem burasek, który nieśmiało miauczał, żeby i jego potulać. I zostałam na rozdrożu... Jak mogę wziąć jednego, zostawiając drugiego w schronisku?
O wzięciu obu naraz myśleć nie mogłam (o tego jednego walczyłam tak długo). Postanowiłam, że prześpię się z tym dylematem i na dzień następny jedziemy z transporterkiem!
Nowy dzień nie przyniósł żadnej poprawy, nieśmiały Burasek i odważny Młodzian nie chcieli przerwać walki w mojej głowie. Jechałam z duszą na ramieniu i pękającym serduchem. I stało się coś, o czym nawet nie śniłam! Kiedy podałam Pani w schronisku, które kotki przykuły moją uwagę, okazało się, że Burasek właśnie idzie do nowego Domu!!!
Tej nocy żaden z nich nie spędzi już w schronisku!!!
Łezka w oku się zakręciła, za to teraz już wiedziałam, komu będę towarzyszyć następne lata życia! 
Młody, jak tylko zobaczył transporter na ziemi, zaraz zaczął szukać wejścia doń, a kiedy znalazł, rozłożył się w środku wygodnie i zasygnalizował gotowość do wyjścia głośnym mruczandem!
Po przyjściu do domu, natychmiast po wyjściu ze swojej lektyki, Koteł (wtedy jeszcze o imieniu Rumcajs) zaczął zwiedzać, niuchać i buszować po każdym zakamarku, a najciekawszym miejscem okazał się otwór pod wanną, do którego z lubością zagląda co jakiś czas 
I tak zaczyna się nasza przygoda! Aż trudno mi uwierzyć, że to zaledwie 3 tygodnie razem
Pozostaje jeszcze tajemnica imienia, którą obiecuję rozwikłać niebawem.
Przyszła pora na przedstawienie się z pyszczka, więc już nie przedłużając (no hah):


Po wielu zachętach (właściwie naciskach

Nasza krótka, bo zaledwie 3 tygodniowa, historia zaczyna się pięknego czerwcowego dnia w schronisku... Ale po kolei

O Mruczącym Przyjacielu marzyłam od dawna. Niestety, akademickie warunki nie sprzyjały (przynajmniej w moim przypadku) takim rozmyślaniom, więc marzenie rosło i rosło, i zakorzeniało się coraz głębiej w serduszku. Aż w końcu, po wielu latach, nadarzyła się okazja, aby je zrealizować!



Postanowiłam działać szybko (a nuż się kto rozmyśli) i przyjęłam za cel wziąć tego, który mnie wybierze (płeć, wiek, rasa - a co to?).
Wybrałam się najpierw z wizytami do jednej z Fundacji, jednak tam nie znalazłam swojego Przeznaczenia. Nic to, gdzieś przecież musi być ten, który na mnie spojrzy i zamruczy

Następnym celem było schronisko - jak się szybko okazało również ostatnim! Pani pokazała nam jedno z pomieszczeń, w którym siedziały Kociambry. Czarno biały młodzian od razu władował mi się na kolanka i zaczął mruczeć. Pomyślałam "To ten, to on!", ale nagle pojawił się starszy wiekiem burasek, który nieśmiało miauczał, żeby i jego potulać. I zostałam na rozdrożu... Jak mogę wziąć jednego, zostawiając drugiego w schronisku?

Nowy dzień nie przyniósł żadnej poprawy, nieśmiały Burasek i odważny Młodzian nie chcieli przerwać walki w mojej głowie. Jechałam z duszą na ramieniu i pękającym serduchem. I stało się coś, o czym nawet nie śniłam! Kiedy podałam Pani w schronisku, które kotki przykuły moją uwagę, okazało się, że Burasek właśnie idzie do nowego Domu!!!



Młody, jak tylko zobaczył transporter na ziemi, zaraz zaczął szukać wejścia doń, a kiedy znalazł, rozłożył się w środku wygodnie i zasygnalizował gotowość do wyjścia głośnym mruczandem!


I tak zaczyna się nasza przygoda! Aż trudno mi uwierzyć, że to zaledwie 3 tygodnie razem

Przyszła pora na przedstawienie się z pyszczka, więc już nie przedłużając (no hah):
