Podczytuje was od dawna, czas dać coś od siebie.
Przygarnęłam ponad rok temu kota, jest to kot wychodzący. Nie umiałam oduczyć go wychodzenia, chociaż miał kuwetę i wszystko co potrzebne.
Od początku kot jest rozbójnikiem , bił się z wszystkimi kotami o teren, nawet psy atakował. Jesienią go wykastrowałam. Nic nie pomogło, łazikuje po całym osiedlu. Jest wścibski i lubi włazić we wszystkie dziury. Mieszkamy na osiedlu z domkami , sąsiedzi bliżsi i dalsi maja woliery, stawiki z rybkami i gołębniki. Już kilkakrotnie ratowałam mu życie, raz został postrzelony z broni gazowej, raz ktoś/coś rozdrapało mu głowę i rana ostro podeszła ropą, tak że nie widział na jedno oko. Innym razem miał wyrwane pazury z tylnych łap. Kasy na weta poszło już więcej niż na mojego psa przez dziesięć lat. Ale nic to.
Dziś nad ranem wraca z nocnej włóczęgi, ładuje mi się do łózka prosząc o głaski, a na całej sierści ma jakby rozpylony sprej/ lakier do drewna/ cholera go wie co ! No ja już nie mogę z tym kotem. Musiałam lecieć do pracy, bo szef mi nie dał wolnego. Nastawiam się , że po południu znowu wizyta u weta - jak kot się da wziąć. Martwię się bo nie wiem czy jak kot to dziś zacznie zlizywać to czegoś sobie nie zrobi !?? no i co z sierścią - zrobiła się lepka i całkiem zmatowiała. Bije się z myślami co tam w domu.
Pocieszcie mnie jakoś, plissss