Strona 1 z 1

Mój kochany kotek odszedł..

PostNapisane: Czw maja 14, 2015 16:31
przez azxcvbn
Witam wszystkich,
Postanowiłam napisać bo nie do końca pogodziłam się ze śmiercią mojego małego przyjaciela..
A było to tak, gdzieś na początku września przyplątał się mały, biały koteczek z czarną łatką na grzbiecie i czarnym ogonkiem. W domu mieliśmy już towarzystwo 3 kotów domowych wychodzących i nie chcieliśmy kolejnego ale ten zdobył moje serce od razu i postanowiłam że zostaje. Pierwszy raz widziałam, żeby kot nie pchał się do jedzenia tylko grzecznie czeka aż reszta skończy i dopiero wtedy zaczyna jeść.. To był pierwszy tak kochany i miziasty kotek, sam wchodził na kolana, mruczał jak mały traktor, lubił nawet głaskanie po brzuchu, miał też piękny koci uśmiech.. Nowością też było dla mnie że lubił być noszony na rękach, gdy go brałam na ręce całkowicie się temu poddawał, całym ciężarem ciała się opierał i nie chciał schodzić.. Nie za bardzo używał pazurków, od razu nauczył się korzystać z kuwety. Jak o nim mówiłam to często mówiłam że to prawdziwe kocie cudo.. Sama nie wiem co się stało.. 24.04 nie wrócił rano o 5 jak zawsze następuje "wymiana" tych które spały w domu na te które były na dworze.. 2 dni wcześniej miał zaaplikowany drugi raz w życiu Fiprex, i to nawet nie całą dawkę bo tylko 0,5.. Ogłosiliśmy na Fb, wywiesiliśmy ogłoszenia na lokalnym sklepie i w najbliższej okolicy.. Najdziwniejsze było to, że on na prawdę nie chodził daleko, widziałam go na działce zawsze, najdalej przed bramą.. Został wcześnie wykastrowany i nie zaczął zwiedzać okolicy.. Znaleźliśmy go na 6 dzień poszukiwań.. Nie dałam rady iść i go zobaczyć, niedaleko płotu sąsiada, w wysokiej trawie leżał z pokuloną główką.. Ponoć miał ten swój koci uśmiech.. Nie miał żadnych objawów wcześniej, był pełen życia, jadł normalnie, pił jak zawsze, chciał po prostu wyjść o prawie 22.. Nie myślał nikt że młody, niespełna roczny kotek już nigdy nie przyjdzie.. Po tym wszystkim sporo czytałam, zdałam sobie sprawę, że czasem po zabawie miał małą zadyszkę ale myślałam że każdy kot jak człowiek ma swoją kondycję.. Najgorsze jest to że nie mam pewności że mu nikt nie zrobił żadnej krzywdy chociaż nie miał żadnych ran.. Zastanawiam się tez czy podanie mu Fiprexu mogło mieć na to wpływ, ale już go wcześniej dostał i nic się nie działo.. Jak poradzić sobie ze stratą i poczuciem że może można było zrobić więcej ?..

Re: Mój kochany kotek odszedł..

PostNapisane: Czw maja 14, 2015 17:22
przez Gretta
Współczuję straty przyjaciela. :(
Niestety wychodzącego kota może spotkać dosłownie wszystko - zły człowiek, agresywny pies, wypadek samochodowy, trucizna... :(

Re: Mój kochany kotek odszedł..

PostNapisane: Czw maja 14, 2015 17:26
przez klaudiafj
Przykro mi, to bolesna strata :( Ale tak jest - wychodzący kot narażony jest na wszystko :(
[*] Kiciu [*]

Re: Mój kochany kotek odszedł..

PostNapisane: Czw maja 14, 2015 19:33
przez azxcvbn
Najbardziej mnie boli że nie wiem co się stało.. W styczniu moja Plamka nie przychodziła przez 3 dni, po ogłoszeniach przyszła na 4 dzień rano, cała, zdrowa i całkowicie najedzona, wierzyłam że i tym razem tak będzie z moim Guciem. Aż mnie serce ściska jak widzę ten jego uśmiechnięty pyszczek na zdjęciach..