Dzień dobry... Znalazłam w końcu chwilę żeby się zameldować. Bo wiecie jak jest, ktoś sobie może pomyśleć że umarłam czy jeszcze coś gorszego no to się niniejszym melduję.
Krótkie wiadomości z frontu : Nadal mieszkam z babką. Bo kurna muszę. Chociaż jest światełko w tunelu, ( aczkolwiek nie jestem pewna czy to aby nie jest nieprawdaż pociąg towarowy czy inne Pendolino znając moje parszywe szczęście... ) kolega kończy ogarnianie SWOJEJ WŁASNEJ CHATY zatem za troszkę jego wynajęte mieszkanie będzie do wzięcia. Wstępne negocjacje z właścicielką przeprowadziłam. Nie ma problemu, mogę w każdej chwili jak tylko kolega pozabiera swój stan posiadania czyli : Lodówkę, pralkę kartonowe pudła i suszarkę na pranie. Zostają gołe ściany i zabudowa kuchni. Kot właścicielce nie przeszkadza zwłaszcza że został pozbawiony atrybutów męskości oraz zacerowałam mu brzuszek.Rękoma weterynarza co prawda ale wiecie o co chodzi. Słodki ma ten brzuś, taki łysy i rozczulający... Braku jajek nawet nie zauważył ale spogląda na mnie z pewnym niesmakiem kiedy mówię "Zabierz mnie ten zad z twarzy słoneczko" zamiast " no gdzie mi jajca pchasz do oka o 4 nad ranem" tak,że jest spoko. Kulka... Kulka to epopeja, prawie doprowadziła do rozwodu rodziców kolegi który miał to szczęście że został pokornym sługą tej małej włochatej zarazy. Ale o tym to może kiedy indziej, bo rzecz jest zaiste warta opisania. Co więcej. Pracy szukam nadal chwilowo co jakiś czas wpada jakaś mała fuszka dzięki której Saper ma swój żwirek i żarełko a ja fajki i kawę czyli to, co aspołecznej egoistycznej zołzie jest niezbędne do egzystencji. C.V nie wysłałam chyba tylko do prosektorium w Buszczy, no jakoś tak mnie nieprawdaż odrzuca mimo,że wolę jak jest chłodno.Zadzwonimy do pani. Tylko sęk w tym,że cholera jakoś nie dzwonią. To znaczy tak, telefon się urywa ale głównie z propozycjami superhiperduperwypasionych garnków, odkurzaczy oraz kocyków z wełny lamy tybetańskiej leczących impotencję, pryszcze oraz ból egzystencji. Szkoda że nie leczą dziur w kieszeni, bo na taki pokaz to bym chętnie poszła. Decyzję w kwestii mieszkania podjęłam, powolutku się ogarniam z pakowaniem, chromolę, że tam nie ma łóżka,Saper śpi w kartonowym pudełku i mu nie przeszkadza zatem wstępne negocjacje z kierownikiem pobliskiej Biedry już przeprowadziłam, stwierdził,że spoko,coś się ewentualnie znajdzie ponadto jeden kolega nastawiony nader romantycznie stwierdził ostatnio że skoro nie lubię kwiatków ciętych i wolę prezenty praktyczne to jakbyśmy się umówili na kolejną randkę to on mi zwyczajnie zafunduje materac ewentualnie karimatę. A ja oczyma duszy zobaczyłam go w eleganckim garniturku, wypastowanych na połysk bucikach i z taką jebitnie wielką paką w objęciach przewiązaną czerwoną kokardką. Tak, mam zryty beret wiem.
W kwestii wyrka to grzebiąc na Allegro znalazłam coś takiego :
https://allegro.pl/oferta/naroznik-deli ... 8881976091 drogie przesadnie nie jest nawet w drugiej wersji cenowej, jak przyoszczędzę na jedzeniu to prędzej czy później sobie kupię, bo jakby nie patrzył będąc w wieku zaawansowanym no wiadomo, wypadałoby spać wygodnie a nie na kartonach zwłaszcza,że od podłogi nieco ciągnie. Co dalej z kwestiami utrzymania mieszkania. Koszt miesięczny to 1300 zeta, zatem mam podejrzenia graniczące z pewnością,że po prostu wyląduję na kasie w jakimś nie wiem, Lidlu czy innym Kauflandzie i tyle. Jest mi to głęboko obojętne bo w moich dalszych planach życiowych zwyczajnie nie uwzględniam dalszej opieki nad kochaną babunią z prostego powodu: Nerwy mam w takim stanie,że jak ostatnio wpadłam do kumpla ( tego co po nim mieszkanie zostaje ) to odruchowo niejako zaczął się poklepywać po kieszeniach w poszukiwaniu zapewne broni,żeby mi łeb odstrzelić bo ponoć wyglądam jak zombie. A jak mam do ciężkiej kalarepy wyglądać skoro babunia zintensyfikowała umilanie mi życia? Ostatnio gdzieś posiała portfel po czym poinformowała rodzinę oraz bliższych i dalszych znajomych że ja jej ten portfel zwyczajnie ukradłam bo ona go miała i nie ma. Kij z tym,że się znalazł wciśnięty za łóżko pomiędzy ścianę a pudło z wuj jeden wie czym. Przepraszam nie usłyszałam do tej pory, sprawa przycichła i już się o niej nie mówi. Ponadto, korzystając z kilku słonecznych dni zastałam kochaną babunię wypychającą nogą Sapera na balkon. Nie osiatkowany, na pierwszym piętrze, pod spodem jest beton. Na moje pytanie co do cholery wyprawia stwierdziła, że on MUSI wychodzić na dwór bo będzie chory a jej poprzedni kot to się bał i nie chciał wychodzić a ja mam się nie wtrącać bo to nie moje mieszkanie i nie ja tu decyduję. Aha. No spoko. Ponadto ja nie umiem gotować, sprzątać i robić zakupów i za często używam wanny i pralki. Czy jest zatem coś dziwnego w mojej chęci NATYCHMIASTOWEJ wyprowadzki ? Swoją graciarnię na spokojnie poprzenoszę w rękach nie ma problemu, w końcu to pierwsze piętro nic mi nie będzie. Jeśli ktoś miałby pytania w stylu "Ale po kiego masz nosić przecież możesz zatrudnić Młodego, w końcu to chłop niech on nosi, no i po co nosić przecież ma samochód" niniejszym uprzejmie informuję, że przez czas jakiś nie mam najmniejszego zamiaru informować kochanej rodzinki o tym GDZIE będę mieszkać. To znaczy tak, o wyprowadzce poinformować wiadomo, będę musiała co uczynię w odpowiednim czasie acz z dużą niechęcią. Ale nic poza tym. Nie życzę sobie rodziny pod drzwiami która będzie mi snuć truje że jak ja śmiałam,że co ja sobie wyobrażam, jakim prawem mam w dupie babcię staruszkę taką słodką i kochaną. Będę do niej wpadać kto mówi,że nie ? Dodatkowe parę groszy wiadomo,zawsze się przyda choćby na waciki czy tam co, niemniej jednak moja kariera jako służącej u jaśnie pani hrabiny niniejszym dobiega powoli swego końca. Tak, jestem egoistyczną pindą która myśli tylko o sobie. Nigdy nie twierdziłam,że jest inaczej i doprawdy nie pojmuję kto i na jakiej podstawie doszedł do innych, absolutnie błędnych wniosków. A zważywszy na fakt że mój stan posiadania obecnie wygląda tak : Dwie półki na książki ( z książkami ) drapak i kuweta Sapera, trochę ciuchów,kosz na pranie, stolik z IKEA, kilka pomniejszych gratów jako to laptop, kubeczek na kawę, pudełko na pierdoły oraz tobół z pościelą i kilka doniczek z zieleniną czyli kwiatkami, no to myślę,że przeniesienie tego na odległość 500 metrów i wniesienie na pierwsze piętro nie powinno stanowić nieprawdaż większego problemu choćbym miała robić to w nocy i latać sto razy w te i nazad.
Tak,że tego. Mniej więcej tak to obecnie wygląda. Co będzie dalej nie mam zielonego pojęcia, jak mawiał niejaki król Kusko - Nie wiem i olewam, oraz Scarlett O`Hara : Pomyślę o tym później. Faktem albowiem jest niezbitym,że jeśli się nie wyprowadzę to zwyczajnie z tego będzie nieszczęście i nie mówię tu o sobie,żeby nie było.
A więc (zadnia nie zaczyna się od "więc", wiem o tym ) gdyby jakaś dobra dusza miała nie wiem, dzień dobroci dla zwierząt czy tam co i miała chęć leciutko wspomóc finansowo to numer konta do Waszej dyspozycji, każda kwota zostanie przyjęta nader entuzjastycznie zwłaszcza,że łóżko łóżkiem ale tam cholera nie ma pralki i lodówki, a jak wiemy idzie lato. Z całą resztą sobie poradzę...Jakoś. Mam nadzieję. Muszę sobie poradzić nie ma tak dobrze,żebym zwariowała bo mnie kochana rodzinka wykańcza...
07 1050 1429 1000 0097 1587 7677 .
W razie gdyby....