Historie mrożące krew w żyłach i mięso w lodówce część II

blaski i cienie życia z kotem

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Pon wrz 05, 2016 22:42 Re: Historie mrożące krew w żyłach i mięso w lodówce część I

Nie , kochana . Ty nie zmartwychwstałas . Ty powstałaś z upadku , czujac ból istnienia .

barbarados

Avatar użytkownika
 
Posty: 31121
Od: Sob lip 21, 2012 18:01

Post » Wto wrz 06, 2016 21:40 Re: Historie mrożące krew w żyłach i mięso w lodówce część I

:ryk: :ryk: :ryk:
Współczuję!
Znam ten ból. Poznałam go co najmniej dwukrotnie.
Raz byłam zmuszona schodzić z Gubałówki wzdłuż płotu kolejki (awaria tejże) z czteroletnim dzieckiem za rękę w śliskich butach po resztkach śniegu, igłach świerkowych, rozmokłej glinie itp a w tylnej kieszeni dresów jak się później okazało miałam zwiniętą w kulkę chusteczkę higieniczną. Po trzecim upadku się poddałam i resztę podróży odbyłam na domyślnej części ciała, z synem usadzonym bezpiecznie w pozycji gorylątka. Siniak z centrum odchusteczkowym obejmujący cały "policzek" utrzymywał się około dwóch tygodni.
Drugi raz - nie zauważyłam, że z balkonu nad wejściem do klatki kapała woda na schody (zimą). Mąż wyszedł tuż przede mną, ale szedł bliżej poręczy, a ja poszłam środkiem schodów. Upadłam, jęknęły schody, po których jeszcze zjechałam. Nie wiem, dokąd się wtedy z mężem wybieraliśmy, ale zmieniliśmy plany, poszliśmy tylko na przystanek koło domu po piasek, żeby zabezpieczyć te schody dla innych mieszkańców. Wracając z piaskiem usłyszeliśmy kolejny huk, jęk i całą wiązankę *********, której nie szczędził sobie sąsiad... Ten siniak obejmował obydwa policzki.
Tak więc jestem kobietą upadłą niejednokrotnie.

Barbasia

Avatar użytkownika
 
Posty: 579
Od: Wto sty 26, 2010 21:26

Post » Czw wrz 08, 2016 9:49 Re: Historie mrożące krew w żyłach i mięso w lodówce część I

Kobietą upadłą? Ja tam bym się sprzeczała odnośnie tego upadku albowiem ja za każdym razem twierdzę,że upaść to ja nie upadłam ale zsunęłam się odrobinę za nisko.... :D Tak,że tego...:D
Obrazek
Obrazek
Obrazek

kocia_mendka

Avatar użytkownika
 
Posty: 1385
Od: Pt paź 11, 2013 18:40

Post » Nie wrz 11, 2016 19:07 Re: Historie mrożące krew w żyłach i mięso w lodówce część I

Twierdzę, żeś zmartwychwstała, albowiem z martwych klepek (innych elementów podłogowych) wstałaś

MaryLux

 
Posty: 159629
Od: Pon paź 16, 2006 14:21
Lokalizacja: Wrocław

Post » Pon wrz 26, 2016 21:06 Re: Historie mrożące krew w żyłach i mięso w lodówce część I

Tak, wiem, zaniedbuję forum...Ale mam poważne powody, tak,że tego, mam nadzieję,że mi wybaczycie...:D
Nic o zwierzątkach nie ma wprawdzie no ale chciałam się wytłumaczyć w czom dieło... :D Indżojcie kochane dziewczynki :D


O TYM, JAK JANO ZEPSUŁ SIĘ GPS I CO Z TEGO WYNIKŁO…


No więc tak ( mimo,że zdania nie zaczyna się od więc) kochane moje dziewczynki oraz wierne fanki.
Zmuszona okolicznościami ( brakło mi na bakłażany w szampanie oraz ostrygi i kawior astrachański ) wyjechałam do pracy. Do Holandii. Skuszona ofertą pracy wysokopłatnej, spokojnej nie męczącej, w miłym towarzystwie….
Mieszkam w kołchozie wraz z dwudziestoma kilkoma innymi osobami, mamy trzy kibelki i dwa prysznice a wszyscy zamieszkujący budynek starego baru pracują w polu więc tego…. Wstaję o 5.45, zaczynam orkę w polu* o 7.30. Kończymy z zasady w okolicach 17. Ale spoko, nie narzekam, piniądz na amciu dla kotełków na konto spływa, ba, nawet jak się postaram to i na styropian na ocieplenie domu wystarczy…A jak nie wystarczy to przyjadę jeszcze raz co mi tam teraz już nic mi nie straszne :D
No i pracuję ciężko ryjąc w polu i sadząc jakieś przedziwne korzonki ( nienawidzę piwonii ). Rzecz polega na tym,że się siedzi na takiej maszynce z siedzeniami, traktor sobie jedzie i się te korzonki rozkłada równo wzdłuż rajki. Kieruje tym ustrojstwem młody Holender,o imieniu o ile dobrze zrozumiałam ten bełkot - Jano.
Praktykant, który ma tendencje mordercze jakby. Mianowicie w sobotę omal nie zabił jednego z pracujących ze mną chłopaków przy pomocy tegoż właśnie urządzenia na którym przesiaduję od czwartku zeszłego tygodnia. Albowiem nie posiada on wyobraźni i przez pole jedzie na tzw ”durch”. Dziś popisał się po raz kolejny i zaczynam drżeć z obawy o moje młode życie. Wykonał on otóż numer pod tytułem „Skręcę trochę później niż zwykle, może nie wpadniemy do rowu”. No dobra, wybaczyłam mu albowiem z obliczeń mi wynikło,że nawet gdyby się z tym traktorem spierniczył był, to ja i tak zdążę zeskoczyć.
Ale problem się stał, przyleciał nasz szef ( nazywany popularnie Rysiem z Klanu **) i dawaj rajcować. Język niderlandzki ( czy tam holenderski ) to nie język tylko zapalenie gardła jest więc nie słuchałam przesadnie uważnie, ja z szefem rozmawiam po angielsku.
Ale szef coś nietęgą minę ma, korzonków zostało od cholery i ciut, mieliśmy pracować do 17.30…
Pytam co się stało? Ano stało się stało. Otóż Jano ma kłopot z jazdą albowiem GPS się w traktorku zepsuł był.
Pole proste jak w mordę dał. PROSTE. Bez zakrętów, mylących wzrok przeszkód terenowych no nic literalnie nic, psiamać.Stawiasz traktor w koleinę, dajesz bieg polowy i jedziesz.
Ale Jano bez GPS nie pojedzie i już, więc kończymy dziś wcześniej za to jutro siedzimy do oporu.
No i żeby Rysiu z Klanu miał towarzysza nazwaliśmy kierowcę naszego bombowca Maciusiem. Z Klanu. Do kompletu brakuje nam jedynie Hanki z Kartonów i będzie komplet.
Dzizaskurnajapiętrolę. Przysięgam,że tego nie pojmuję serio… Przejazd z jednego końca pola na drugi zajmuje nam 2 godziny. Jest jak już wspomniałam PROSTO JAK W RYJ STRZELIŁ. Zatem na kakoj czort ten GPS?!
Z pola do bazy mamy około półtora kilometra drogą PROSTĄ JAK W RYJ DAŁ. Ale nie. Nie pracujemy. Bo Maciuś z Klanu bez GPS nie pojedzie.
Wie ktoś może,czy w całej Holandii tak? Bo chyba się domyślam, czemu tam taki duży socjal jest.

Po prostu, na moje oko cała Holandia to jeden wielki zakład pracy chronionej i są tam wyłącznie takie Maciusie.
Jak nie zapomnę to jutro przysięgam, zrobię zdjęcia i Wam pokażę.
Serio, tam jest PROSTO!!!!


*A miało być romantycznie, róże i storczyki…
**Bo strasznie do niego podobny jest z wyglądu oraz zachowania.No po prostu, z obrzydzeniem spogląda na nasze rączki białe utytłane w holenderskiej ziemi… Prawdopodobnie proponuje nam umycie tychże rączek ale kto jego tam wie…
Obrazek
Obrazek
Obrazek

kocia_mendka

Avatar użytkownika
 
Posty: 1385
Od: Pt paź 11, 2013 18:40

Post » Wto wrz 27, 2016 11:27 Re: Historie mrożące krew w żyłach i mięso w lodówce część I

A kto w tym czasie karmi, mizia i przewija futrzaste dzieciątka Twoje? Co im po karmie za guldeny od Rysia jak nie ma kto kotom wymiziać pysia? (pytają o to Maciuś i Pysia).

Barbasia

Avatar użytkownika
 
Posty: 579
Od: Wto sty 26, 2010 21:26

Post » Wto wrz 27, 2016 11:47 Re: Historie mrożące krew w żyłach i mięso w lodówce część I

Syn z dziewczyna ? :roll:
Obrazek

Ewa L.

Avatar użytkownika
 
Posty: 70656
Od: Śro lut 27, 2013 20:02
Lokalizacja: Łódź

Post » Wto wrz 27, 2016 16:23 Re: Historie mrożące krew w żyłach i mięso w lodówce część I

Takoż się po cichutku dopytam, czy menażeria futrzasta zaopiekowana (domyślam się że tak bo inaczej byś się tak daleko nie wybrała, ale i tak zapytam, a co!).

PS. Ofelia pozdrawia Ciocię-od-koffanej-różowej-podusi
wątek Księżniczki Ofelii i Małej Czarnej Carmen
viewtopic.php?f=46&t=213181 - cz. IX
Obrazek

MB&Ofelia

 
Posty: 33174
Od: Pt gru 09, 2011 9:20
Lokalizacja: Koszalin


Post » Nie paź 02, 2016 17:52 Re: Historie mrożące krew w żyłach i mięso w lodówce część I

Kocia mendko trzymaj się :ok:

wiolka06

 
Posty: 801
Od: Nie paź 10, 2010 19:08


Post » Nie paź 02, 2016 20:13 Re: Historie mrożące krew w żyłach i mięso w lodówce część I

Kocia Maendko, zarób jak najwięcej pieniędzy w jak najkrótszym czasie i wracaj szybko do swoich. I do nas też.
Powodzenia. :ok: :ok: :ok: :ok: :ok:
A odezwij się tam czasem, żebyśmy wiedzieli, że wszystko u Ciebie w porządku.

lilianaj

Avatar użytkownika
 
Posty: 5228
Od: Sob kwi 26, 2014 19:14
Lokalizacja: Warszawa Białołęka

Post » Nie paź 09, 2016 19:22 Re: Historie mrożące krew w żyłach i mięso w lodówce część I

Tak,że tego. No więc. No więc jest tak kochane moje dziewczynki. Jezdem. Pracuję. Chwilowo średnio z pracą, bo korzonków nie dowieźli i mamy przestój ale idzie ku lepszemu i od wtorku zaś się zacznie oranie. Ale w sumie to dobrze bo od tej przymusowej bezczynności już mam odleżyny na tyłku :D
Co poza tym? Jeśli chodzi o zwierzyniec jest w porzo, Młody z moją przyszłą ewentualną synową się nimi zajmują, podobno dobrze im idzie. W czasie kiedy małżonek był jeszcze w domu ale mnie już nie było pokazał mi moje koty a ja zdębiałam i wypuściłam listki. Otóż nie było mnie w domu jakoś od trzech dni, nie dłużej a zarówno Masza jak i Artem no cóż. Nabawili się opuchlizny głodowej.... Oboje mieli takie brzuchy,ze normalnie szok :D Podobno do dziś im tak zostało :D Psy czują się rewelacyjnie, nażarte wybiegane i ogólnie spoko. Martwi mnie tylko trochę to, co synek mój najukochańszy mówi o Maszy... Podobno jest lekko nieswoja :( teraz prosiłam rodzinę o dosłanie mi kilku rzeczy, Młody zostawił zakupy na stole kuchennym a co zrobiła Maszeńka? Ano, wlazła w tą kupkę ciuchów i nader hojnie obdarzyła je sporą ilością Kociwłosa*... Chyba wiedziała,że to dla mamusi moje słoneczko najukochańsze włochate :D Strasznie za tą moją menażerią tęsknię cholera... Co poza tym? Ano, jakoś leci, mnie się tu bardzo podoba, fajne ludki tu w tym naszym kołchozie mieszkają, z miejsca złapaliśmy wspólną falę i jest dobrze. Szkoda tylko,że nasza tutejsza koordynatorka jest rozgarnięta wedle słów jednego kolegi jak przysłowiowa kupka żwiru, bo serio czort znajet czego się trzymać. No nic, pożyjemy zobaczymy osobiście głęboko wierzę w to,że będzie dobrze, bo jeśli o mnie chodzi to tak jakoś nie mam zamiaru zbyt szybko stąd wyjechać i nawet nie chodzi o pieniądze, po prostu odpoczywam psychicznie...:D
Ponadto strasznie obrastam w graty...Przyjechałam tutaj z plecakiem, torba podręczną i torbą na laptopa. Obecnie posiadam lampkę nocną, własną pościel i zaczepisty włochaty cieplutki kocyk, który wygląda po prawdzie jakby go uszyto ze zdechłych nietopyrków ale zapewniam iż są to 100% Poliestry....:D
Tak wiem. Tak, mam świadomość ile biednych poliestrów musiało oddać swe życie w ofierze abym mogła mieć mój kocyk...

I za nic w świecie się nie przyznam,że kupując kocyk popełniłam zasadniczy błąd albowiem wybrałam sobie czarny...A na nim będzie doskonale widać wszystkie kłaki moich ukochanych zwierzątek... Ale do kompletu brakuje mi tylko poduszki z tego samego materiału i będę się czuła jak w domu.

Swoją drogą, nie sądziłam,że kiedykolwiek to powiem lub napiszę ale psiamać wiecie jak mi cholernie brakuje tych kłaków wszędzie? Zakładam spodnie a na nich ani jednego kłaka...Zakładam bluzę a na niej kłaka nie uświadczysz... Kanapkę jem a w niej tylko mięsko lub serek... No tragedia kobity, przysięgam tragedia.... A tymczasem w domu kłęby kurzu nabite Kociwłosem ( i Psiwłosem też, wiadomo ) unoszą się pod sufitem i zajmują każdą dostępną część mieszkania... A ja tu cierpię z dala od rodzinnej ziemi, bez ani jednego kociego kłaczka... Przychodzi co prawda do nas na podwórko kot od sąsiadów bardzo ładny, umaszczenia typowo holenderskiego czyli krówka ale skurczykot po polskiemu nie panimajet :D Ja do niego "kici kici" a ten wzgardliwie ogon zadarłszy pomaszerował gdzieś w dal nieprzeniknioną. No to jak nie chce to nie Jegowysokośćwmordępluty :D
Tak,że ten. No. To były kochane dziewczynki wiadomości w skrócie, jak się coś będzie działo to oczywiście,że napisze :D Ale faktem jest,że to co tu się dzieje to co prawda materiał na niejedną opowiastkę ale niestety, z zasady opartą na humorze sytuacyjnym... Ale jakby coś to tego, same wiecie...:D
*Gorąco polecam Miłozwierza na facebooku, cuś piknego :D
Obrazek
Obrazek
Obrazek

kocia_mendka

Avatar użytkownika
 
Posty: 1385
Od: Pt paź 11, 2013 18:40


Post » Nie paź 09, 2016 19:48 Re: Historie mrożące krew w żyłach i mięso w lodówce część I

Biedna Maszeńka, pewnie też tęskni :201461

Następnym razem, jak będziesz kupować kocyk, spójrz na fotki menażerii i dobierz pasujący do sierści odcień. Najlepiej szarobury. Aczkolwiek pewnie i tak sierść będzie widoczna :wink:

Trzymaj się i nie przepracowuj :ok:
wątek Księżniczki Ofelii i Małej Czarnej Carmen
viewtopic.php?f=46&t=213181 - cz. IX
Obrazek

MB&Ofelia

 
Posty: 33174
Od: Pt gru 09, 2011 9:20
Lokalizacja: Koszalin

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: jolabuk5 i 77 gości