Aha, bo wczoraj zapomniałam... Właśnie powstał niecny plan porwania. Czy też ewentualnie ratowania życia niewinnej istoty. Konkretnie chodzi o ratowanie życia niejakiego Henryka. Proszszszsz....
OPOWIASTKA O WĄTPLIWOŚCIACH MORALNYCH ORAZ O HENRYKU....
Heniuś stoi sobie na parapecie w moim pokoju i jak się tu pojawiłam strasznie słabo wyglądał albowiem miał żółte listki smętny wygląd i nie było z nim zbyt dobrze. Pod moja czuła i troskliwą opieką Henryk odżył, wypuścił nawet kwiatki i ogólnie, wygląda zdecydowanie lepiej.Prowadzimy długie rozmowy, ja go zapewniam o mojej dozgonnej miłości i o tym,że jak tylko znajdę odpowiednią to zmienię mu doniczkę a on odwdzięcza mi się na swój sposób radośnie machając w moją stronę listkami.
Niedawno w trakcie podlewania podzielił się ze mną samym sobą niejako, mianowicie zaufał mi na tyle,ze oddał w moje ręce część samego siebie. Czyli Henryka Juniora. Obecnie Heniuś Junior moczy nóżki w środowisku ściśle kontrolowanym ( mianowicie w kubku z wodą ) i czekam aż dorośnie na tyle by wypuścić go w świat czyli do doniczki z ziemią. Na swoje jednym słowem. Tylko,że szykuje się drobna zmiana z zakwaterowaniem... Tu się robota skończy a nas przenoszą gdzieś indziej, a tam nie będzie Heniusia i jego ślicznego synka.... A ja wraz z moją współlokatorką szykujemy się do czynu wątpliwego moralnie, mianowicie wyznajmy to szczerze- kradzieży.... Nie przypuszczam co prawda aby właściciel tego wesołego burdelu w którym mieszkam zwanego w przypływie dobrego humoru jepppanym kołchozem zbiedniał nagle od straty jednego niezbyt dużego roślinka, ale same rozumiecie, czyn jest jednakowoż nieco naganny... Ale przecież ja nie mogę tu zostawić ani Heniusia ani jego synka... A zabrać synka i zostawić tatusia? Żeby tęsknił? A zabrać tatusia i zostawić synka? I fundować mu wczesnodziecięcą traumę?! No przesz się nie da no... Serce by mi pękło.... Moja współlokatorka zadeklarowała już chęć adopcji Henryka Juniora kiedy tylko podrośnie na tyle aby mógł prowadzić własne niezależne życie, więc o jego los jestem spokojna a co do Henryka Seniora zaś postanowiłam,że jak będę wracać do domu ( znaczy do Polski ) to zwyczajnie zabieram Heniusia ze sobą. I jest mi głęboko obojętne co sobie o mnie ludzie pomyślą. A szczególnie mój mąż. Ponieważ ja mam miękkie serduszko i nie mogę pozwolić by obydwa prześliczne Heniusie pozostały tu same bez opieki i jednej życzliwej duszy ot co. A nawet gdyby koleżanka zmieniła zdanie w kwestii adopcji Juniora to dom mam duży, jakoś obydwaj się zmieszczą a jakby na to nie patrzył, parka lepiej się chowa....
Tak, wiem,mam zryty beret. I kompletnie mi to nie przeszkadza...
Ponadto jak widać na załączonym obrazku zawsze znajdzie się ktoś potrzebujący pomocy. Więc skoro ratuje mu życie to kradzież się restetuje....
( ale wątpliwości moralne mam tak czy siak... )
Aha, no i nie wiem JAK I W CZYM do cholery mam ich stąd wynieść,żeby nikt nie widział i nie zadawał głupich pytań....