Teraz mam wakacje... Do 25 lipca. A potem od nowa do tyry. Się zznaczy do szkoły nieprawdaż
A temperatury obecnie... No nie wiem co za debil ... Znaczy nie tak. Jak tu przyjechałam to fakt, było ciepło, kto mówi,że nie? W koncu to był czerwiec. Ale osobiście byłam przekonana, że skoro to Finlandia to podstawowym elementem wyposażenia w sensie odzieży powinny być ciepłe ciuchy jako to na przykład kufajka, czapka usznaka tudzież inne cieple majtki. Podsumujmy: Przy - 13 stopniach ganiałaam po podworku z łopatą w podkoszulce i klapkach odśnieżając podjazd. Potem zaczęłam się ubierć nieco cieplej, mianowicie z raz czy dwa nawet założyłąm rękawiczki. Kolejnej zimy zaszalałam i jadac na zakupy zakładałam bluzę. I czasami nawet czapkę. Jak zaczęłam chodzić do szkoły no to wiadomo, oczekiwanie na dworcu na pociąg trochę trwało zatem zainwestowałąm w bieliznę termiczną a w ekstremalnych przypadkach założyłam z raz czy dwa wojskowe polarowe kalesony. Na dzień dzisiejszzy okazuje się,że najniezbędniejszym elementem garderoby okazuje się kostium kąpielowy bo temperatura osycluje w słońcu w okolicach 42 stopni w skali znanego nan Celsiusza. W nocy nie spada poniżej 17. I tak będzxie gdzieś do połowy sierpnia, może do początku września zobaczymy.
Co do oopowiastki zaś. No uprzedzam, zabawna nie będzie.
Rzecz miala miejsce zaraz na samym początku tej siupy na Ukrainie. Fakt, po dworcu w Seinajoki pałęta się całą masa ludzi, języki chyba z całego świata, ale każdy zajmuje się sobą. Nikt nikogo nie zaczepia, no może czasem mnie jakieś zwierzątko oblezie ale co mi tam, ja lubię zwierzątka. Niemniej jednak na wszelki wypadek z zasady znajduję sobie spokojne miejsce gdzieś w kąciku, zakładam słuchawki, odpalam moją muzykę i albo odrabiam lekcje albo czasem oglądam jakiś film czy tam coś. Z racji,że w hali dworca obowiązuje absolutny zakaz palenia wiadoma rzeczą jest,że na fajkę wychodzę na peron. I tak też bylo wtedy. Siedzę sobie na ławeczce, palę spokojnie w uszach słuchawki. Co kompletnie nie przeszkadza mi w obserwowaniu tego,co się dzieje. Mało kto na mnie zwraca uwagę a to duży plus, nawet mimo faktu,że ubieram się absolutnie odmiennie od tutejszych. Zatem: Siedzę sobie, palę, muzyczka leci. Z hali dworca wychodzi kobieta, z trójką dzieciakó i masakryczną wręcz ilością maneli. Dwa kaszojady w wieku na oko jakieś 4 moze 5 lat i jedno starsze, gdzieś z 8 może 10 nie mam pojęcia ja się nie znam na tym. Przechodzą obok mnie, akurat miałam przerwę w piosenkach. I słyszę jak kobita tego strszego kaszojada prosi, żeby zapytał kogoś, czy to z tego peronu odchodzi pociąg do Kauhavy. Mówi po ukraińsku. Młody, blady jak nie wiem co próbuje zagadać do przechodzących w ultra kulawym angielskim ale wiadomo, to Finowie więc mają w dupie. A i angielski Młodego nie był najlepszy. No co było robić do licha, wyjmuję słuchawki z uszu , wstaję z ławki i podchodzę bliżej. W tym momencie babka robi się lekko niebieska na twarzy, dwójka mlodszych ma na buziach podkówki a Młody zaczyna się trząć. Ale to jakby epilepsję miał. Mówię zatem, zdrastie, wam pomoszcz nużna? Ja po russkij gawariu, pa ukrainskij toże niemnoga panimaju, jesli nada, ja wam pamagu... Dzieciaki w płacz. Cała trojka. A babka blada patrzy na mnie jak na nie wiem co i pyta" Wy sołdat? Wy w armiej służytie?" No kurde mać. Zapomniałam nadmienić,że ubrana byłam standardowo jak to zawsze do szkoły, bojówki i m65, desanty i mój święty wojskowy plecak z uwieszoną z boku manierką, bo czasem szkolny obiad wypada czymś popić a tej lury serwowanej na stołówce kawą nie nazwę choćbym chciała. I teraz weź wyjaśnij,że ja głęboko w dupie mam konflikty zbrojne, że gruntownie wyrąbane mam kto na kogo i za co, że ja po prostu taki mam styl ubierania się. Na szczęście jakoś się udało. Myślę,że spory udział w tym miały polskie krówki bo miałam torbę w plecaku. Kobita była z Mariupola. Złapali co mogli i uciekli.Dotarli do Finlandii bo ktoś im powiedział,że tu mają szansę na życie, zrozumiałam,że ktoś znajomy przyjechał do Finlandii zanim się wszystko zaczęło. Pomogłam na ile mogłam, jak raz tak się złożyło,że tym samym pociągiem wracam do siebie, do Lapua. Wspólnymi siłami dotachałyśmy manele do pociągu, wyjaśniłam co i jak, gdzie wysiąść i jaki komunikat będzie podany przed kolejną stacją. Konduktorowi też w miarę możliwości nakreśliłąm sytuację i poprosiłam,żeby dopilnował czy wysiedli. Babka beczałą jak bóbr cholera, chciałą mi pieniądze wcisnąć i ciężko było wytłumaczyć,że na cholerę mi diengi, ja nie potrzebuję pieniędzy, robię tylko to co uważam,że każdy w mojej sytuacji by zrobił. W Kauhava jest obóz dla uchodźców, z pełną infrastrukturą, tam pomogą im bardziej niż ja z moimi krówkami i mega kulawą znajomością fińskiego. No nie szło wytłumaczyć, przysięgam. Dzieciaki po wstępnej fazie bycia nieprzytomnymi z przerazenia na widok człowieka w mundurze pod koniec trochę się oswoiły, nawet zaczęły się tak jakby uśmiechać. A babce powiedziałam,że jeśli chce podzękować to niech za mnie świecę w cerkwi zapali. Mnie to wystarczy w zupełności. Jej odpowiedź? Zapalę tyle, że z nieba będzie widać. Szlag, i wtedy ja się zwyczajnie po ludzku popłakałam. Uprzedzę pytania, nie, nie wiem co dalej. Nie zostawiłam namiarów na siebie bo nie pamiętam swojego fińskiego numeru telefonu a z polskiego rzadko korzystam. Ale mam nadzieję,że choć trochę pomogłam nie w sensie,że zrobiłam coś,żeby innym było lepiej. Bardziej chodzi mi o to,że po prostu tak los zdarzył,że znalazłam się w odpowiednim miejscu i czasie i że całkowitym przypadkiem mówię po rosyjsku. Tak między nami móiąc, mój rosyjski ostatnio jest płynny... Częściej go używam niż ( o paradoksie) polskiego, angielskiego czy fińskiego.
Humorystycznym aspektem mojej znajomości języka jest tekst znajomego ( też z pociągu ) Litwina, który po dwóch miesiącach wspólnych podróży zupelnym przypadkiem usłyszał,jaksię "kłócę" ze znajomym Estońcem, i postanowił zagadać. A chwilę wcześniej gadałam z kumplem z klasy ( po angielsku ) opierdzielając go jak burą sucz,że znów nie odrobił lekcji i że jak chce odpisać to niech łaskawie przywlecze dupsko do szkoły trochę wcześniej to pomyślimy. Tenże Litwin stwierdził,że tak patrząc po moim stylu ubierania się... "Nu, ty znajesz Katia, ja s naczała tak dumał szto ty szpion Putina. A eta patamu szto ja tak słuszał i ty po anglickij oczień charaszo gawiarisz, patom ja słyszu szto ty i po russkij charaszo gawarisz, i kak etyj finskij cziełowiek teibia sprasił o biłęt tak ty jemu po finskij otiwecziła..." No przyznaję, skisłam konkret.
I faktem jest,że w szkole rozmawiam w trzech językach jednocześnie w domu po polsku, w sklepie czy w biurze bądź banku po fińsku a jak przyjadą te moje ukochane estońskie słoneczka czyli Janek, Dima i Sierioga to po rosyjsku... Czekam aż mi się to wszystko całkowicie poknoci przysięgam...
Z chłopakami z klasy ( i nie tylko ) na przerwach po angielsku, jak mi słowa braknie to i z Julianem ( native speaker )też się zdarzy. Z Zuzką po fińsku. W klasie z koleżanką z Ukrainy wiadomo... No, i bądź tu mądry i pisz wiersze cholera.
Aha, Hikaru reaguje na japoński.
Chyba przestanę oglądać anime...
I na koniec mały samouczek gdyby ktoś nieprawdaż znalazł się w Finlandii a znał angielski lub rosyjski w miarę komunikatywnie: Podstawowa fraza którą warto zapamiętać: Puhutko sina englantia/ venaja? Mina en puhu suomea....
Kiitos- dziękuję.
Hyvaa huomenta/paivaa - dzień dobry
Anteeksi -przepraszam
Tak,że ten...