MB&Ofelia dziękuję za bazarek... Wiem,że dziękuję to stanowczo za mało ale wiadomo...
A od czegoś trzeba zacząć jakby nie patrzył. Właśnie się zorientowałam,że na te dwa Smarkoty wydaję kasę przeznaczoną na tarzanie się w rozpuście na wakacjach... A na wakacjach nie byłam od dobrych 20 lat, tylko na takich po mojemu, znaczy plecak, szpej i pierwszy lepszy bus/autobus/pociąg w dowolnym kierunku, z wyłączonym telefonem, bez internetu i laptopa oraz mojej kochanej rodziny próbującej mi organizować życie towarzyskie. Ale chrzanić to, Smarkoty są ważniejsze, odpocznę w trumnie...
Alienor widzisz, tu zaczyna się problem...
Powoli przyzwyczajam rodzinę do myśli,że będziemy mieć jeszcze jednego kitku...
Oczywiście o ile Odynkowy zadek nie wróci do normy wiadomo. No pokochałam tego pokraka strasznie pewnie ze względu na jego maksymalną pierdołowatość...
Ale powoli nabiera sił i tfu tfu odpukać oby to nie były moje pobożne życzenia ale... Mam wrażenie,że regularne moczenie Odynkowej dupinki w ziółkach mimo jego namiętnych protestów zaczyna przynosić maleńkie rezultaty na plus. Mianowicie od wczoraj mniej płacze. W kuwecie znaczy. Co prawda dalej trzeba zadek wycierać bo nie daje rady się wyszczególnić do końca ale... Je, pije bawi się, biega jak szalony znaczy nie jest źle. A moczenie w ziółkach mam zamiar uskuteczniać mimo podawanych tak czy siak leków. W poniedziałek jedziemy na kontrolę, zobaczymy co weci powiedzą...