Byliśmy się dziś zaszczepić dzięki Wam dziewczyny
Maleńtasy ( Saper 1800 Odyn 1200 niby nie ma tragedii ale strasznie wypłoszowato wygląda... ) nakłuwanie zniosły super ale powtórzę co już kiedyś mówiłam, wiem,że lekarzy kochać trzeba i szanować, nie deptać recept i nie pluć na fartuch ale więcej w ani jedno słowo Panudoktoru nie uwierzę. Miało być słabo, miały być śpiące, oklapnięte, nie mieć apetytu i ogólnie, leżeć grzecznie. Tia. Chciałabym. Szajba, szaleństwo, kupa w kuwecie ( to Odyn po raz pierwszy od nie pamiętam kiedy i to DUŻA kupa taka w sam raz że tak powiem i tylko trochę płaczu było ) urwana firanka, zrzucone wszystko ze stołu w kuchni, kwiatki z lodówki leciały łukiem siejąc wdzięcznie ziemią na prawo i lewo, ktoś, nie wiem kto zjadł mi sznurówkę z desanta i nadgryzł sznurek ściągający w bojówkach, w łazience papier toaletowy gustowną girlandą przystroił pralkę, wannę oraz wytworny porcelanowy tron, końcówka od mopa straciła kilka sznurków i też nie wiem które to zrobiło bo obaj po równo podśmierdują z paszczy lawendowym Ajaxem do mycia podłogi i ogólnie ŻADEN z tych wcielonych diabłów nie leży. I nie odczuwa absolutnie ŻADNYCH skutków ubocznych szczepienia. Tak,że tego... Obawiam się nocy, bo po dzisiejszej pobudce o 4.45 to tak jakby słabawo się czuję i chętnie bym tą noc spokojnie przespała ale chyba nie mam co liczyć... A pobudka o 4 bo Odyś jak machnął kupę... Nie będę się zagłębiać w szczegóły, powiem tylko tyle że dziś rano prałam WSZYSTKO ale to absolutnie wszystko z dywanikiem sprzed łóżka włącznie i pół dnia się modliłam,żeby mi kołdra do wieczora wyschła... Na szczęście wyschła więc o tyle spoko ale patrząc po tym ile ten mały gnomek zeżarł przez cały dzień to mam obawy,że i dzisiejsza noc szykuje się wesoła... A przecież nie zamknę go w transporterze bo ani on nie pośpi ani ja...
Rozliczenie w sensie paragonów za żarełko i szczepienia wrzucę najpewniej jutro bo dopiero jutro moje dziecko będzie w stanie zrobić mi cokolwiek z telefonem żeby dziad złomowaty współpracował z laptopem...