Historie mrożące krew w żyłach i mięso w lodówce część II

blaski i cienie życia z kotem

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Śro wrz 26, 2018 14:53 Re: Historie mrożące krew w żyłach i mięso w lodówce część I

Piszę PW :1luvu:
Obrazek

aannee99

Avatar użytkownika
 
Posty: 9667
Od: Wto sie 28, 2012 8:35
Lokalizacja: Lubuskie

Post » Czw wrz 27, 2018 21:27 Re: Historie mrożące krew w żyłach i mięso w lodówce część I

mmmrrrrrrrrrruuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuu

MaryLux

 
Posty: 159313
Od: Pon paź 16, 2006 14:21
Lokalizacja: Wrocław

Post » Nie lip 28, 2019 10:50 Re: Historie mrożące krew w żyłach i mięso w lodówce część I

Boziu mój kochany jak mnie tu dawno nie było... I wiem,jestem wstrętną świnią. Ale kurczę wiecie jak jest, życie bywa nie tylko ciężkie ale i zaskakujące w czort. Bardzo, bardzo dużo rzeczy się pozmieniało i działo w tym czasie. Między innymi przeprowadzka z przyczyn technicznych bez zwierzaków ( ale spokojnie, Los stwierdził że nie pozwoli aby mi było nudno o czym w dalszej części tekstu ) trochę pobyłam w Holandii na lokacji pod tytułem "Squot dla bezdomnych i narkomanów " bez internetu, trochę kłopotów na rancho, ogólnie, trochę radości, trochę paranoi wiadomo, bywa różnie. Zatem myślę,że mogę przejść do sedna.
Czyli tak. Babcię mam. Ma 94 lata. I miała wylew w grudniu. Lekki, jest sprawna ( jak na swój wiek wiadomo ) w miarę przytomna w sensie,że idzie się z nią porozumieć większej tragedii nie ma. Ale ( bo zawsze musi być jakieś ALE ) ktoś musi się nią zająć prawda? A jako,że ma dwie córki czyli moją matkę i moja ciotkę no to przecież logicznym było, ściągnięcie mnie z Holandii i ubranie w opiekę nad babcią/ 24 godziny na dobę 7 dni w tygodniu za oszałamiającą kwotę 800 złotych miesięcznie. Bez ubezpieczenia. A co za tym idzie jako,że babcia mieszka w bloku - musiałam się spakować i wprowadzić do niej. Internet mam, bo mam pakiet w telefonie. Wooow, szok, dobrze,że na miesiąc starcza. Se prasówkę mogę zaliczyć jakby co. No i w pokemony pograć jak idę na zakupy czasem i 15 razy dziennie bo przecież nie da sie listy zrobić i załatwić raz a dobrze. W sumie spoko, lubię łazić aczkolwiek nie po betonie, wolę trawę i las. Ale dobra, babcia to babcia wiadomo, pomóc trzeba. Ale psi i koci zostały w domu. I tu zaczyna się przysłowiowy ból doopy "no bo do jasnej i niespodziewanej kalarepy ty se zabrałaś zad w troki, zostawiłaś zwierzaki, nie ma się nimi kto zająć a ty sobie po Busku latasz i w pokemony grasz! Przyjechałabyś do domu ogarnęła, posprzątała cokolwiek zrobiła a nie siedzisz jak królewna i masz wszystko gdzieś ! " Przyjechałam w któryś weekend. Syn mnie przywiózł w piątek po południu, mówię, upiorę ciuchy wymęczę psi i koci a w poniedziałek rano pojadę z powrotem. O godzinie 21 na cito pakowałam jeszcze mokre pranie do torby ( u babci się nie pierze w pralce bo zużywa wodę i się niszczy...Stary trup z PRL-u, ma dobre 40 lat ale ok ja się nie lubię kłócić.... ) próbowałam jednocześnie przebrać się z piżamy, wysuszyć włosy i ogarnąć stado na odchodne bo zadzwoniła babcia. Płacząc. Że jest 21 a mnie nie ma. I co ja sobie myślę tak ją zostawiać samą, ją boli głowa, noga serce, niedobrze jej i ma zapalenie pęcherza a ja sobie wyszłam z domu nie mówiąc gdzie i ona się denerwuje. Mimo,że rano głośno i wyraźnie ją poinformowałam,że JADĘ DO DOMU NA WEEKEND JAK COŚ TO DZWOŃ. No i zadzwoniła, o co mi chodzi... W niedzielę o 4.30 rano obudziła mnie twierdząc,że jeśli NATYCHMIAST nie wstanę i nie pójdę po bułki to ona umrze z głodu. Wspominałam już, że byłam tak zestresowana całokształtem sytuacji,że zasnęłam trochę po 3 ? Nie ? To wspominam. Zasnęłam trochę po 3. Ogólnie w nocy bywa wesoło, nie mogę zamknąć drzwi na klucz bo i tak będzie pod nimi stać i się dobijać tylko po to ,żeby zapytać czemu ja jeszcze nie śpię i czy ja wiem która jest godzina ( najczęściej o 5 rano ). Próba rozmowy z moją matką na ten temat, że skoro jej siostra a córka babci JEST w Busku cały czas to czy mogłaby na dzień czy dwa do niej wpaść i trochę mi pomóc, nie spać u niej ale chociaż z nią posiedzieć...Nie. "Przestań bredzić, sama tego chciałaś, po co teraz narzekasz ? O co ci chodzi ? Jeszcze ci źle? Siedzisz sobie w mieście masz wszystko gdzieś i jeszcze marudzisz ? " Opadło mi wszystko. Sama tego chciałam rozumiecie ? W styczniu zadzwoniła do mnie matka mówiąc, że babcia miała wylew. I może raczyłabym przyjechać bo ona nie wyrabia na trzy domy. Zatem pożegnałam się z firmą zadzwoniłam po busa i spakowawszy swój majdan wróciłam do Polski. Do babci. W lutym okazało się,że malutka przepuklinka pępkowa którą ma mój syn wymaga jednak interwencji chirurgicznej bo czort wie czy to nie pójdzie dalej. Młody wylądował w szpitalu i ktoś musiał przy nim być. Więc byłam. Łgając babce w żywe oczy,że ja muszę do dentysty, ginekologa, ortopedy... Ale tak czy siak dzwoniła co jakieś 30 sekund,że gdzie ja jestem,co ja sobie myślę, na dworze jest zimno, ona musi to tamto i siamto a ogólnie to źle się czuje. W tym czasie moje dziecko było na sali operacyjnej. Wyszłam z domu o 7 rano wróciłam o 18, chwilę to trwało zanim się wybudził z narkozy. Zapytacie czy ciocia zajrzała w tym czasie do swojej mamusi ? Możecie zgadywać trzy razy. A dzwoniłam jadąc do szpitala,że bardzo ją proszę, niech zajrzy. Na chwilę chociaż, żeby mi babka tyłka nie truła bo mam wystarczający stres. No ale przecież po co ja mam fanaberie i wymyślam. Po powrocie do domu po prostu zamknęłam się w łazience i płakałam. Ale po co ja siedzę w łazience ? Za długo siedzę. Wyjdź bo to ważne. Natychmiast idź do sklepu bo nie ma wody mineralnej filtrów do dzbanka i nic na kolację. A lodówka pełniusieńka. Tej samej nocy zostałam obudzona o godzinie jakoś tak 4 chyba, babka podtykała mi pod nos słoik. Pełen za przeproszeniem moderatorów szczyn i kazała mi oceniać barwę, przejrzystość i zapach. Dobrze,że nie smak. Bo jej się coś nie podoba. O 4 rano. Podsumowując od stycznia nie przespałam ANI JEDNEJ NOCY bez niespodziewanej pobudki. Nie otwieraj okna bo zimno. Zasłoń rolety bo ludzie patrzą. Raz jak udało mi się zrobić pranie dostałam opr,że NIE WOLNO WIESZAĆ PRANIA NA BALKONIE BO CO SOBIE LUDZIE POMYŚLĄ. Pranie ma wisieć w łazience i kisnąć dwa tygodnie. Za często się myję, za dużo wody zużywam, za dużo kawy piję, za często wychodzę i zostawiam ją samą. Spoko. Od stycznia byłam w domu trzy razy. Fajnie jest. I powoli wysiadam psychicznie. Zwłaszcza,że po kontroli wyniki markerów troszkę mi skoczyły w górę. Nie przekroczyły wartości krytycznej ale moja pani doktor twierdzi,że to jednak trzeba monitorować bo wiadomo. Chciałabym tylko wiedzieć JAK ja mam wyjść z domu i jechać do poradni onko. Życie z babcią pod jednym dachem jest nieustającym pasmem radości i zabawy przysięgam... A jeszcze złośliwy Los stwierdził,że za mało mam radości w życiu i przedwczoraj obdarował mnie niespodziewanym prezentem. Od trzech dni zmieniam podkłady higieniczne w tempie jeden na godzinę, podkoszulkę mam umazianą produktami przemiany materii kociego brzuszka oraz kocim pawiem. I śmierdzę mlekiem dla małych kotków. Mam dwa małe sraluchy roboczo nazwane Odyn i Saper. Około miesiąca może troszkę więcej, świerzb, robaki, pchły czyli pakiet bezdomniaka w pełnej krasie. Plus tej sytuacji jest taki,że Odyn z trudem bo z trudem ale próbuje kuwetkować a Saper jest Saperem bo jego urobek w kuwetce... No po prostu mina na minie i miną pogania... Opowiastka powstaje w przerwach ( nielicznych ) między ogarnianiem babci ,mleka, podkładów, kroplówek, zastrzyków i wizyt u weterynarza. A ja śpię po 2 -3 godziny na dobę. Dobrze,że mój syn ma dobre serduszko i przywiózł mi termos w którym mogę sobie trzymać rozrobione mleko,żeby było czym karmić te dwa głodomory w nocy... Co to ja kiedyś mówiłam ? Że chciałabym mieć ciekawe życie ? No to kurde niniejszym odwołuję. Stanowczo odwołuję. Chcę, aby moje życie było nudne i przewidywalne...


P.S. To co , wrzucać opowiastkę ? Bo jak dobrze pójdzie wieczorem powinna być doszlifowana... :D
Obrazek
Obrazek
Obrazek

kocia_mendka

Avatar użytkownika
 
Posty: 1385
Od: Pt paź 11, 2013 18:40

Post » Nie lip 28, 2019 11:41 Re: Historie mrożące krew w żyłach i mięso w lodówce część I

Ale powrót, faktycznie Ty masz przerabane :strach:
Podziwiam Cię że rzuciłas dobra pracę i wróciłaś pomóc babci.
Trzymaj się i kciuki ci się przydadzą :ok: :ok:

Gosiagosia

Avatar użytkownika
 
Posty: 25466
Od: Wto kwi 23, 2013 11:47
Lokalizacja: Warszawa

Post » Nie lip 28, 2019 12:11 Re: Historie mrożące krew w żyłach i mięso w lodówce część I

:strach:
Kurdęż, trza by dla szanownej Babci skombinować jakąś herbatkę nasenną czy coś, żeby lepiej przesypiała noce. Współczuję naprawdę, z grubsza wiem w co się wpakowałaś. I do tego dwa smarkoty... :strach:
wątek Księżniczki Ofelii i Małej Czarnej Carmen
viewtopic.php?f=46&t=213181 - cz. IX
Obrazek

MB&Ofelia

 
Posty: 33052
Od: Pt gru 09, 2011 9:20
Lokalizacja: Koszalin

Post » Nie lip 28, 2019 12:31 Re: Historie mrożące krew w żyłach i mięso w lodówce część I

A jak babcia reaguje na kociaki?
Nasz wątek:
viewtopic.php?f=46&t=187577
Wątek kotów Joli Dworcowej:
viewtopic.php?f=1&t=191624
Kącik Muzyczny
viewtopic.php?f=8&t=190784
Zjawiska niewytłumaczalne, opowieści o duchach i nie tylko
viewtopic.php?f=8&t=194190

jolabuk5

 
Posty: 59712
Od: Nie paź 16, 2005 14:56
Lokalizacja: Łódź


Post » Pon lip 29, 2019 17:18 Re: Historie mrożące krew w żyłach i mięso w lodówce część I

Takie szybciutkie wyjaśnienie, miała wczoraj być opowiastka ale niestety nie miałam czasu doszlifować. Smarkotek Odyn jest mega absorbującym Smarkotkiem z powodu kłopotów z brzuszkiem. Najpierw była taka biegunka,że kotku po nogach płynęło, Teraz kiedy biegunka przeszła mamy problem niejako w drugą stronę ale nie z zatwardzeniem. Po dzisiejszej wizycie u weta okazało się,że Smarkotka Odyna trzeba odciskać ręcznie :( Z powodu ciężkiej biegunki wdał się tak zwany uchyłek w prostnicy. I się kotek nie może że tak powiem wyszczególnić, bo się robi bąbel i mimo,że kitku się napina to nie idzie. To znaczy idzie, tylko jak raz wtedy, kiedy kitku już wyjdzie z kuwety. A i to nie do końca. W pokoju wszystko wymazane produktem przemiany materii, nie nadążam zmieniać podkładów i prać wykładziny. W nocy mieliśmy mały wypadek, Odyn się posiusiał z bólu na moją pościel a i przy okazji zostawił inne ślady działalności przewodu pokarmowego. Byliśmy u weta dziś rano wiadoma rzecz, no bo przecież skoro się kotek zepsuł to wskazanym jest kotka naprawić a szczególnie udrożnić mu że tak się wyrażę otwór wylotowy. Z wlotowym w porządku jak najbardziej od czwartku z 40 deko zrobiło się 53 i jestem dumna z maleńtasa. Zalecenia - Dieta lekkostrawna z dużą ilością błonnika, aby utrzymać kupsztale w konsystencji miękkiej i zaczynam się zastanawiać nad podawaniem parafiny dopaszczowo w niewielkich ilościach,żeby rozumiecie, nadać poślizg i żeby się tak nie męczył. Plus leki rozluźniające i jakieś tam, które mają spowodować,że być może ta nieszczęsna chuda dupina zacznie pracować tak jak na otwór wylotowy kitku przystało. Wet mówi,że poprawa powinna nastąpić w ciągu kilku tygodni a jeśli nie...


Nawet nie chcę o tym myśleć.

Smarkotek Saper natomiast ma przepuklinę :( Niedużą ale ma.Boże, jak te nieszczęsne kocie dzieci mają za przeproszeniem przesrane, mnie osobiście serce pęka w kawałki. Niby są szczęśliwe. Mają dobry dom, mamę na zawołanie, ciepło i zdrowe jedzenie, brykają jak na kociaki przystało, ba nawet oddałam im z dobroci serca koszyk na pranie,i z Biedry przyniosłam kartonowe pudła. Weterynarze chwalą opiekę, bo dbam, bo kroplówkuję, bo smaruję Linomagiem biedny otwór wylotowy Odynka i moczę go w wywarze z szałwii ale wiecie jak jest. Kto by nie chciał, żeby znalezione Smarkoty były w pełni zdrowe ? Moim zdaniem to za dużo jak na te nieszczęsne kocie ciałka. Świerzb, pchły, robale, przepuklina i uchyłek prostnicy. Wysiadam psychicznie cholera. A babka swoje dokłada, póki nie było wiadomo, jak ciężki jest stan Odyna było "Fajny maluszek ona go chce a właściwie to oba. " A teraz ? Kazała mi jutro jechać i obydwa uśpić bo to złom nie koty. W życiu nie byłam tak bliska przywalenia jej w twarz. Jestem złym człowiekiem wiem.

Są elementy komiczne tej całej sytuacji, czemu nie. Chociażby kwestia tajemniczego zniknięcia wenflonu z łapki Odynka, w sobotnią noc. W sobotę cały dzień wenflon był, zabezpieczony taką ilością owijki i plastra,że spokojnie można by było tym okleić Antonowa wzdłuż, w poprzek i jeszcze po przekątnej. Wiadomo, wenflon znacznie ułatwiał mi podawanie leków i nawadnianie Smarkota. Ale po co ułatwiać życie niewolnikowi ? W sobotni wieczór Smarkoty nakarmione, umyte wygłaskane i z zakroplonymi uszami grzecznie poszły spać. W niedzielny poranek kiedy miałam jak raz podpiąć kroplówkę z elektrolitami okazało się,że z łapki Odyna zwisają dokładnie wymamlane kawałki plastra zaś po owijce nie ma śladu. Co dziwne nie znalazłam jej nigdzie mimo że dziś nader dokładnie sprzątałam pokój z odsuwaniem mebli włącznie ( no bo ten przewód pokarmowy wiecie... ) oraz praniem wykładziny niemniej jednak po owijce śladu ni popiołu nie zostało.... Sam wenflon zaś znalazłam starannie przyklejony do ściany pod szafką...


Jeśli mam być szczera to chyba przestałam lubić małe bezbronne kotki... :D

A teraz jak na dobrą matkę przystało idę masować biedne brzusio Smarkotka Odynka. Ale najpierw do apteki po parafinę. Nie po to gnojka ratowałam,żeby teraz miał mi umrzeć....
Obrazek
Obrazek
Obrazek

kocia_mendka

Avatar użytkownika
 
Posty: 1385
Od: Pt paź 11, 2013 18:40

Post » Pon lip 29, 2019 17:46 Re: Historie mrożące krew w żyłach i mięso w lodówce część I

Przepuklina pal licho, o ile nie jest duża to może poczekać. Odynek mnie bardziej niepokoi. Jak rozumiem dostają kocie mleko?
Zaraz spróbuję ściągnąć na wątek kogoś bardziej doświadczonego, może coś doradzi.
wątek Księżniczki Ofelii i Małej Czarnej Carmen
viewtopic.php?f=46&t=213181 - cz. IX
Obrazek

MB&Ofelia

 
Posty: 33052
Od: Pt gru 09, 2011 9:20
Lokalizacja: Koszalin

Post » Pon lip 29, 2019 18:03 Re: Historie mrożące krew w żyłach i mięso w lodówce część I

Parafina na dłuższą metę nie jest dobra. Upośledza wchłanianie, i maluch nie będzie Ci rósł. Myślę, że następująca mieszanka powinna pomóc - daje konsystencję dobrej kupy, luźnawej: kozie mleko, convalescence support w proszku - rozrobić ciepłe, o konsystencji śmietany lub ciasta na naleśniki. Do tego dodaj sok z buraczka surowego. Zetrzyj trochę na tarce i wyciśnij, aż mieszanka gotowa zaróżowi się. Możesz raz więcej dać, raz mniej. Do tego dodaj masła prawdziwego - tyle, co paznokieć. I 0,5 ml espumisanu. Ewentualnie do tego czasem jeszcze glut z siemienia lnianego. To na dwa kociaki jest. Powinno pomóc. Wiem, roboty jest... Ale co zrobić.. Brzuszek masować, i okolice odbytu miękką, delikatną chusteczką lub wacikiem. Ostrożnie, żeby nie obetrzeć. Otwór wylotowy bardzo dobrze jest smarować proktoglyvenolem. Poważnie. Świetnie regeneruje śluzówkę.
Trzymam kciuki!

Niestety na uchyłkach się nie znam, ani na przepuklinach, ale to jedzonko powinno pomóc. Razem z tą maścią. No i trzymasz kociaki w cieple? W towarzystwie jakichś termoforków? Kotki do 5-6 tygodnia życia nie regulują jeszcze same temperatury.
Obrazek ObrazekObrazek
Tosia, Basti, Rudi

Do zobaczenia Matrisiu. ♥ ♥ ♥ Kocham Cię.

Bastet

Avatar użytkownika
 
Posty: 7603
Od: Pon paź 12, 2015 19:20

Post » Wto lip 30, 2019 11:25 Re: Historie mrożące krew w żyłach i mięso w lodówce część I

Parafina jest na poślizg że tak powiem,żeby się Smarkotek nie napinał zbytnio przy wyszczególnianiu... :D Wet mówi,że ma jakieś 10 % szans,że to co się stało z czasem się wchłonie i kitku będzie działać w miarę bezawaryjnie a przede wszystkim bezboleśnie bo o to tu najbardziej chodzi. Zastanawiam się czy nie spróbować zrobić zdjęcia i nie wstawić tutaj ale czort wie, może administracja uzna że widok jest drastyczny? Skądinąd słusznie bo widok JEST drastyczny cholera. Ale ja już kompletnie nie mam pomysłu co jeszcze mogę zrobić żeby tej bidzie jakoś ulżyć. Bo o uśpieniu nawet nie myślę. Pytałam czy da się to załatwić operacyjnie jak w przypadku na przykład wynicowanego jelita ale weci twierdzą że raz - ta nieszczęsna kocia dupina jest zbyt mała na takie zabiegi a dwa oni się nie podejmą bo za duże ryzyko że coś pójdzie nie tak. A odciskać każdorazowo niecałe pół kilo kota? Boję się że zrobię mu tym większą krzywdę... A poza tym...Boże, jak on strasznie krzyczy....
Obrazek
Obrazek
Obrazek

kocia_mendka

Avatar użytkownika
 
Posty: 1385
Od: Pt paź 11, 2013 18:40

Post » Śro lip 31, 2019 8:29 Re: Historie mrożące krew w żyłach i mięso w lodówce część I

Mozesz mu mieszać do jedzenia preparat z babką płesznik,bo parafiny nie wolno długotrwale stosować-upośledza wchłanianie https://www.apteka-melissa.pl/produkt/i ... 20562.html .
"dzieci to skarb (choć nie do końca, bo zakopywać ich nie wypada)"

mamaja4

Avatar użytkownika
 
Posty: 5884
Od: Sob sie 23, 2008 7:59
Lokalizacja: Czeladź/Będzin

Post » Śro lip 31, 2019 13:48 Re: Historie mrożące krew w żyłach i mięso w lodówce część I

Z dzisiejszych wieści na szybko : Smarkoty stanowczo domagają się możliwości dalszej eksploracji mieszkania na co babcia zgody nie wyraża bo jak twierdzi "Narobią bałaganu" W mojej opinii żeby cokolwiek w tym mieszkaniu zrobić w sensie sprzątania trzeba by zwyczajnie wszystkie te post prlowskie badziewia wywalić przez balkon i zacząć meblowanie od nowa ale co ja się tam znam nieprawdaż. Odynek je, siusia i mruczy. Z kupką gorzej mimo utrzymywania diety na pograniczu biegunki. Kupiłam maść z lignokainą żeby mu choć trochę ulżyć ale nie widzę poprawy. W sensie że dyskomfort nadal jest. W poniedziałek na kontrolę, chociaż chyba pojadę w piątek, na tym ciałku nie ma już miejsca gdzie mogę się wkłuć bez bólu a zastrzyki podawać muszę, dwa razy dziennie. Glut z siemienia lnianego podawany dopaszczowo powoduje tylko dzikie wrzaski i śmiertelną obrazę. Saper mnie dziś rano skarcił pazurem za znęcanie się nad braciszkiem i zrobił to dotkliwie, stopę mam w sznytach. Zastanawiam się jak ja to zrobię bo wyczytałam,że dobrze robią nasiadówki ziołowe, gdzieś tam nawet mam zapisane jakie te zioła. Kupić nie ma problemu, zaparzyć zgodnie z przepisem też nie problem, problem powstaje w momencie konieczności posadzenia ( jak sama nazwa wskazuje ) chudej Odynkowej dupiny w tym wywarze. Ma tam siedzieć około 15 minut. Nie wiem, jak kupię taśmę tą szarą i go przykleję do krawędzi miedniczki to zda to egzamin? Myślałam nad wsadzeniem go do michy i przytrzaśnięciem od góry trzema tomami "Leksykonu chorób wewnętrznych" ale to chyba zbyt brutalne.... Przepraszam, wiem, nie powinnam ale uwierzcie mi dziewczyny, humor mam tak wisielczy,że szkoda gadać. Odyn płacze w kuwecie i po wyjściu z niej. Saper rośnie jak na drożdżach i w porównaniu z tym co było w czwartek to teraz jest to kawał kociska, jest co przytulić i do ręki wziąć. Rozważam również zatrudnienie chłopców kwadratowców spod sklepu ( od lutego witają mnie słowami "Serdecznie witamy Panią Kierownik, dwa złote na bułkę by Kierowniczka nie miała aby? Wdzięczni będziem... " ) i zlikwidowania wykładziny, ciężko ją doprać. Nie wyrabiam na mokre chusteczki hipoalergiczne potrzebne do wycierania tego, co przy biednej dupince zostaje. Sypiam po 1/2 godziny w nocy i czasem jak mam szczęście a Smarkoty najedzone wymasowane zastrzyknięte i zakroplone dousznie w ciągu dnia się uda z godzinkę podłapać. Prania mam do ogarnięcia tyle,że zaczyna mi brakować podkoszulków i portek. A pralki nie używać. Bo się niszczy i za dużo wody zużywa, kto to widział tyle prania mieć, ja piorę raz na rok i jest dobrze. No w sumie tak, tylko tego... Babcia nie chodzi ustawicznie za przeproszeniem obsrana... Poszłabym choć na godzinę w Pokemony pograć ale jak mam wyść z domu ico ? Zostawić te dzwońce same ? Przysięgam, one bardziej absorbują niż mój syn rodzony w ich wieku...

I jeszcze maleńka edyta postu, wrzucam zdjęcia Smarkotów... :D


Obrazek

Smarkoty w dniu pojawienia się w domu :)

Obrazek

Saper zwany Czarnym Diabłem :)


Obrazek


No i oczywiście Odynek....

Zdjęć Odynkowego zadka wrzucać jednak nie będę, no chyba,że na specjalne życzenie ale to ewentualnie na wiadomość prywatną...Serio, widok jest paskudny... :(
Obrazek
Obrazek
Obrazek

kocia_mendka

Avatar użytkownika
 
Posty: 1385
Od: Pt paź 11, 2013 18:40

Post » Śro lip 31, 2019 14:50 Re: Historie mrożące krew w żyłach i mięso w lodówce część I

"obyś żył w ciekawych czasach" to podobno okrutne przekleństwo - a tu Ciebie dopadły :( . Trzymaj się jakoś.
“To co robimy dla nas, umiera wraz z nami. To co robimy dla innych i dla świata zostaje po nas i jest nieśmiertelne.” -A. Pine
nasz wątek: http://forum.miau.pl/viewtopic.php?f=1&t=159694

Alienor

Avatar użytkownika
 
Posty: 24225
Od: Pt mar 19, 2010 14:48

Post » Śro lip 31, 2019 17:37 Re: Historie mrożące krew w żyłach i mięso w lodówce część I

Szczerze mówiąc przynosząc Smarkoty do domu zakładałam optymistycznie,że trzy, cztery tygodnie, zaszczepię odrobaczę i tak dalej i wiadomo, poszukam nowych domów. W przypadku Sapera nie sądzę,żeby były problemy chociaż to też zależy od tego co powie weterynarz w sprawie tej przepukliny. Ale Odyn.... Kupiłam ziółka, zaparzyłam, wymoczyłam i wysmarowałam dupinę maścią znieczulającą. Wytrzymał w misce 10 minut, nawet się nie wyrywał przesadnie. I wiem,że zioła to nie antybiotyk, trzeba je stosować długo i systematycznie. Czyli trzeba być na miejscu a ja co prawda teoretycznie mogę go zabrać do domu za czas jakiś ale jak mam to zrobić ? Mam prawo jechać do domu na weekend, kto mówi,że nie ? Ale pisałam, jak sytuacja się może rozwinąć a wozić w te i nazad Odyna i wszystkie jego graty ? I jeszcze dodatkowo go stresować ? Babka tego za mnie nie zrobi, nie istnieje taka opcja. A szukać mu domu ? Kto będzie na tyle głupi, żeby codziennie moczyć zadek w ziołach, podawać leki i smarować maścią? Bo scenariusz dalszej egzystencji Odyna nie zapowiada się przesadnie optymistycznie a ludzie wiadomo, chcą śliczne wesołe zdrowe kotki. Najlepiej pasujące do wystroju wnętrza i dywanu. I najchętniej całkowicie bezobsługowe....
Obrazek
Obrazek
Obrazek

kocia_mendka

Avatar użytkownika
 
Posty: 1385
Od: Pt paź 11, 2013 18:40

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: jolabuk5 i 113 gości