U mnie to co zwykle u dorosłych ludzi jak mają problemy, czyli po pierwsze - pieniądze, po drugie - rozczarowanie ludźmi,i po trzecie - nadzieje i oczekiwania które jednak trzeba odłożyć na później. Na szczęście na życie z dnia na dzień mi starcza, na koty też, ale ostatni punkt bardzo rozbija się o punkt pierwszy, można powiedzieć, że to niejako wąż pożerający własny ogon. Punkt drugi wyskoczył przy okazji, najbardziej przykry ale, jako mizantrop z natury, mogę z tym żyć
Jak teraz o tym myślę, to nawet wszystko razem nie jest jakieś nie wiadomo jak przytłaczające, ale tak na co dzień sprawia, że jednak nie mam siły myśleć o wielu rzeczach, tym bardziej, że staram się pracować jak najwięcej żeby jakoś dawać sobie radę. A żeby to wszystko nie brzmiało tak enigmatycznie, to powiem, że nadzieje i oczekiwania to przeprowadzka z mieszkania do domu, żyję tym już dwa lata, miałam się przenosić na początku 2017 ale remont się przeciągał, ciągle pojawiało się coś nowego, teraz doszedł problem z pieniędzmi, czyli remont zużył oszczędności więc dom będzie musiał być wynajęty na jakieś dwa lata żeby się zwróciło. Jestem z natury bardzo niecierpliwa, do tego potrzebuję miejsca na koty i na swoje hobby, więc perspektywa przedłużenia oczekiwania o dodatkowe lata sprawia, że zgrzytam zębami ze złości. To tak w skrócie (bardzo rozwlekłym, wybacz
)
Wyobrażam sobie, że to musiało być duże zaskoczenie, przychodzicie sobie na zdjęcie kamienia a tu takie hurtowe odzębianie
Jak futra zniosły tę narkozę? Pamiętam, że jeden z moich miał wziewną przy okazji usuwania oka i to było okropne, kot się przelewał, był chłodny, do końca dnia był jak szmatka - leżał prawie nieprzytomny. On jest biało rudy więc ma po trochu z każdego z Twoich, słyszałam, że rudzielce reagują inaczej na narkozę, nie wiem ile w tym prawdy (ale mój reagował tragicznie). Tamburyn zniósł to bez problemu?
Dobrze, że łapki będą już dzisiaj bez wenflonów, pozbędą się największej bolączki, od tego gorszy mógłby być tylko kołnierz (czego im absolutnie nie życzę, nie wiem jak by sobie poradziły takie krótkopyszczne koty). I w ogóle świetnie, że tak szybko dają sobie radę z jedzeniem, nigdy bym nie przypuszczała, że tak niedługo po usuwaniu ząbków kot wraca do normalnego życia. Chyba, że to Plusze są takie wyjątkowe.
chat_noir pisze:jako przyczyna padło między innymi hasło FORL
Co to jest FORL?
Z chrupkożercami jest właśnie taki problem, mokre jest niejadalne i koniec. A jak już był jedzony Purizon, to w ogóle jest dramat. Teraz mieszałam moim niebieską Portę21, ale to chyba najbardziej niejadalna karma ze wszystkich, ZAWSZE zostaje oddzielona i zostawiona w miseczkach. Mam wrażenie, że koty nie zjadły ani jednego chrupka, wszystko wylądowało w koszu. Nie pomagało nawet wcześniejsze mieszanie z Purizonem, jeszcze w pojemniku, żeby te niesmaczne chrupki przeszły zapachem Purizona. Mam jeszcze próbki Wild Freedom (ale to na zasadzie ciekawostki, nie zmienię na to nawet jeśli przypasuje bo cena jest za wysoka), Applaws kurczak i łosoś (kiedyś już miałam Applaws, wtedy sam kurczak, zupełnie niejadalny, ale postanowiłam spróbować jeszcze raz; żałuję że Applaws z owocami morza nie ma próbek 400g, wydaje się, że ta karma ma najlepsze opinie pod względem smakowitości wszystkich Applawsów), Granata Pet (akurat zniknęły duże opakowania z Zooplusa, więc nawet jeśli przypasuje to będę w kropce). Mieszałam też Purizona z Concept for Life, tymi wersjami które nie miały w składzie kukurydzy i miały względnie akceptowalną ilość węglowodanów, w ostateczności było jedzone, ale jednak bez szału, w końcu znajdowałam w misce mokre, wyplute chrupki jeśli ktoś się pomylił i przez przypadek wziął do pyszczka coś takiego. Może ten Concept nie był aż tak wzgardzony jak Porta, ale zdecydowanie nie nadawał się za bardzo do jedzenia. Myślę jeszcze o Sanabelle, Totw i Ferindze wiem, że wszystkie są gorsze jakościowo od Purizona (ze szczególnym naciskiem na Sanabelle), za to Feringa ma dość duże chrupki (jeśli nic się w tej kwestii nie zmieniło przez te parę lat które minęły od czasu gdy była u nas sucha Feringa).
Z tym Royalem właśnie taka sytuacja, weterynarze polecają, ale ten skład za tę cenę to porażka. Zdecydowanie można znaleźć tańszą zbożówkę, tylko po co w ogóle karmić czymś takim? Na szczęście w mojej lecznicy już mi Royala nie proponują, a to za sprawą mojej siostry która, będąc mistrzem taktu, odpowiedziała, że w żadnym razie nie będziemy tym karmić kotów bo to tak, jakby karmić Whiskasem. A tam wszędzie na półkach Royal Canin
Pewnie, że jeśli znajdę coś ciekawego składowo, akceptowalnego cenowo i do tego jeszcze jadalnego
(to brzmi prawie jak ze Sztejera "biedny i uczciwy, jako żyję nie słyszałem o takim cudzie") to dam znać. A czy Plusze to bardzo wybredne kotki?
(Wydaje się, że na Twoim wątku opublikowałam pierwszy rozdział książki, chyba w życiu się tak jeszcze nie rozpisałam, bardzo przepraszam za ten słowotok)