Kasiu, jak tam? Doszłyście do siebie?
U nas ostatnio stało się to samo co u Ciebie. M. wszedł do mieszkania z zakupami i coś tam sobie robimy, zajmujemy się domem. Doleciało do mnie jakieś stłumione miałknięcie. Słucham - jedno, drugie. W końcu takie rozpaczliwe. Ale takie dziwne, że nie znałam takiego, nie wiedziałam, gdzie kot sie ukrył, że jest taki stłumiony dźwięk. Biegam po mieszkaniu, kot się drze. Koło drzwi słucham, drzwi otwieram, a tam Maryśka na korytarzu
Normalnie uciekła między nogami m. Dobrze, że mieszkam w bloku i prawie nikt nie przechodził, bo mogła być tragedia. Ech...
Pozdrawiam