Świątecznie Katie szkód nam narobiła. >< Cieplarnię mi rozwaliła i
wzesznięte nasionka porozrzucała po mikro-ogródku.
Lany Poniedziałek spędziłam z kociałką sprzątając te centymetry kwadratowe i użalając się nad sobą.
Potem pojechaliśmy do Charmouth polować na skamieniałości. Coś tam znaleźlim, ale przede wszystkim grad nas strzaskał i ulewa doszczętnie przemoczyła.
Na szczęście już po świętach i można wrócić do normy.
Ale, że z kolei dzieciuchy mają ferie, więc ten tego... zajmujemy się samymi ważnymi rzeczami: eksperymentujemy, malujemy, budujemy nowe światy z lego, do południa łazimy w piżamach, gramy w gry, objadamy się słodyczami, śledzimy pszczoły i ptaszęta.
Jako, że zaczął nam się sezon ogródkowy, to spędzamy mnóstwo czasu na zewnątrz wygrzewając się, jak tylko słonko wychodzi. Luśka myśli chyba, że nie ma zbyt wiele miejsca na szaleństwa, więc dostojnie przechadza się albo szczeka na ptaszydła. Albo plącze mi nici
za co ja w końcu oskóruję.
Po raz kolejny muszę przyznać, że mam idealnego kotka. Luśka idealnie wpasowała się w moją rodzinę.
Wrzaski i bieganina dzieciarni nie robi na niej już wrażenia. Kiedy któreś płacze z bólu, to przychodzi ratować i pocieszać. Przynosi zabawki, żeby jej dzieciarnia rzucała. Morduje zeschłe liście i piórka i z dumą prezentuje zdobycz.
Syf, który dzieci generują też jej nie wzrusza
Ostatnio dzieci zażyczyły sobie spać pokotem na podłodze, Luśka nie wiedziała z której strony się uwalić.
Pół nocy łaziła po nich a potem do mnie i małża przyszła umęczona dylematami.
pewnie byłaby najszczęśliwsza, gdybyśmy spali wszyscy razem, jak kociaki w gnieździe