Piątek 22 stycznia szłam jak co dzień nakarmić dymniaczka, który rezyduje w piwnicy bloku obok przedszkola.Właśnie tam usłyszałam krzyk jakiegoś mężczyzny i zobaczyłam uciekającego rudo-białego kotka.Okazało się, że siedział pod maską samochodu.Na szczęście ów człowiek usłyszał miauczenie, bo nie wiadomo, co by się z kotkiem stało.Maluch wrócił i znowu chciał wejść pod maskę kolejnego auta.Nie mogłam na to pozwolić, próbowałam go przywabić jedzonkiem.Wyglądał tak
Nie mogłam go tak zostawić.Wzięłam pod pachę i do domu.Brudne to było straszliwie, główka wymazana smarem, ale rozmruczane, wtuliło się we mnie i zamieszkało w mojej łazience.Nakarmiłam, spróbowałam domyć, a wyglądało tak
Brudne, ale przesłodkie, miziaste do bólu.W łazience dostał posłanka, miseczki, zabawki i oczywiście kuwetkę.Muszę przyznać, że maluch wzorowo z niej korzystał.Następnego dnia rano poszliśmy do weta na przegląd i odrobaczenie.Wet uznał, że maluch ma trzy miesiące, że jest wolny od świerzbu, pcheł, oczka ma czyściutkie i jest to ewidentnie domowy kotek.Dostał pastę do pyszczka i wróciliśmy do domu.Po jakimś czasie wypuściłam "na pokoje".Okazało się, że Fredzio jest charakternym kotkiem, obwarczał wszystkie koty, pokazał, że teraz on tu rządzi i nawet Maniuś poczuł respekt.Gucia, jako przywódczyni stada próbowała malcowi pokazać kto tu jest najważniejszy, ale Fredzio się tym bardzo nie przejął.Toluś natomiast był zachwycony.Nareszcie kumpel do zabawy.Ależ szaleli obaj
Fredzio upodobał sobie tunel, ale wszystkie zabawki mu się podobały.Jadł za trzech, mruczał przy tym jak trzy traktory.Mruczał też jak tylko na niego spojrzałam, nie mówiąc już o tym, kiedy go wzięłam na ręce.Większego szczęścia nie było.Przyklejał się do mnie całym ciałkiem.Żadnego kłopotu z nim nie było.
Niestety, wczoraj wieczorem odmówił jedzenia, nie był zainteresowany zabawą i w ogóle taki jakiś "bez życia".Rano zapakowałam do torby transportowej, dałam termoforek i ciepły koc i popędziłam do lecznicy.Wetka zmierzyła mu temperaturę.40,9 stopnia
Nie wiadomo dlaczego, z jakiego powodu jest taki chory.Prawdopodobnie jakaś infekcja wirusowa.Dostał trzy zastrzyki i preparat na odporność.Natychmiast była poprawa, Fredzio zjadł śniadanie, wysiusiał się i trochę pobawił z Tolusiem.Ale po południu znowu mu się pogorszyło.Leży na kocyku, nie chce się bawić, nie je, a wodę daję mu strzykawką.Rano znów do weta, mam nadzieję, że do rana nic się złego nie stanie, ale martwię się.Proszę, trzymajcie mocno kciuki.To takie kochane stworzonko, pełne życia, wesołe, aż przykro patrzeć jak leży taki naprawdę choreńki