Adek nie żyje
w czwartek zawiozłam go do weterynarza, dostał kroplówkę, leki przeciwbólowe i witaminy, jeszcze go nakarmiłam, został na weekend bo ja wyjeżdżałam, w poniedziałek po powrocie pojechałam po niego do lecznicy i dowiedziałam się że Adek zmarł w niedzielę.
Doktor mówił, że dobrze rokował bo mimo, że go karmili strzykawką to chętnie jadł liczyli na poprawę, zamiast tego w niedzielę zastali go martwego. Doktor powiedział, że serce nie wytrzymało.
Kochany kocie, przez te 4 lata, które się znaliśmy dostarczyłeś mi trochę zmartwień jak chorowałeś ale przede wszystkim dałeś mi mnóstwo miłości i radości, miałeś waleczne serce i całe pokłady energii. Jeszcze w to nie wierzę, jeszcze to do mnie nie dociera, siedzę od wczoraj i łzy same płyną, schodzę do piwnicy i nie wita mnie tam mój mały pingwinek, w wakacje uszedłeś kostusze ale ta wredna małpa dorwała Cię jak już zaczynało być cieplej, nie nacieszyłeś się słonkiem i ciepełkiem. Serce pękło mi na kawałki.
Nie daję czarno-białych zdjęć, Adek zasługuje na kolorowe, takie jak on był zawsze - pełne życia.