Witajcie,
minął ponad rok żałoby po moich kochanych zwierzakach, które zmarły w zasadzie w jednym tygodniu. Bardzo przeżyłam ich śmierć gdyż spędziły ze mną : Esiek prawie 19 lat natomiast Kama prawie 18 lat. Za to że były ze mną przez te wszystkie lata bardzo im dziękuję i pozostaną na zawsze w moim sercu.
Zaraz po śmierci Eśka zaczęłam udzielać się jako wolontariusz w Fundacji Czarna Owca Pana Kota aby pomóc porzuconym i biednym kotom.
Od razu pod moją opiekę trafił duży kocur w typie brytyjczyka o wdzięcznym imieniu Borys. Borys ma bardzo trudną historię.. mieszkał na działce, strzelano do niego z wiatrówki i śrut miał w nosie oraz w łapie. Ponadto miał bardzo ciężkie zapalenie płuc i wstępnie myślano, że jest to nowotwór. Ale co innego jeszcze było wielkim nieszczęściem Borysa... miał straszliwą depresję i nie chciał żyć.. był odizolowany w klatce z uwagi na szalejącego świerzbowca w uszach i patrzył tylko w jednym kierunku.
Na wszystkich w zasadzie syczał, jedynie co to miał apetyt i tylko dzięki temu przeżył. Kiedy przyszłam do Fundacji to dziewczyny poprosiły mnie abym się nim zajęła, bo cyt. "może Ty znajdziesz na niego jakiś sposób, bo my już nie wiemy jak mu mamy pomóc". I tak zaczęłam zajmować się Borysem. Jak się leczy depresję.. depresję leczy się miłością.. przychodziłam, miziałam, głaskałam, mówiłam do niego, dawałam jedzenie, czesałam futerko... i tak w ciągu 3 miesięcy Borys postanowił wrócić do życia.
Wtedy go wzięłam do siebie... i po Cesarzu Eśku jest teraz miłościwie panujący Car Borys Niebieski...
A oto i bohater tego wątku:
Witajcie znów w naszych Eśkowo-Borysowych progach...
Oto część wcześniejsza, kiedy był ze mną Esiek i Kama:
viewtopic.php?f=1&t=137678&p=8422130#p8422130Na zawsze w moim sercu: