Faleczka - kazdy dzień jest ważny. Saszynek...

Falcia ma już 16 lat. Kiedy to minęło... Nie wiem. Jest najsłodszą ślicznotką. Księżniczką i córunią tatunia (i mamuni). Wszystkie aspekty przylepności prezentuje w towarzystwie moim i TZ - bo innych ludzi ledwo toleruje i mierzy spod oka
Waleczna istota, mądra. Piękna
Faleczka to typ sportowy, zdrowy, sprawna, silna.
Zachorowała w połowie grudnia na wszystko na raz : ( Zapalenie trzustki żołądka jelit i płuc. Do tego nadczynność tarczycy. Było fatalnie do tego stopnia ze straciła wzrok. Codzienne wielogodzinne kroplówki w trybie ambulatoryjnym, bo szpital wywołał u niej zbyt duży stres i była w nim tylko jedną noc. Codzienne zastrzyki, tabletki, karmienie palcem, strzykawką. Teraz jest lepiej ale cały czas huśtawka. Przedwczoraj była ładna kupa! pierwszy raz od miesiąca. Apetyt jest trochę lepszy. Metizol zaczyna działać i obniża nadczynność - serce jest już spokojniejsze, ciśnienie w normie. Rozległy stan zapalny jednak się utrzymuje, choć nie jest już ostry. Powtarzają się też co kilka dni stany podgorączkowe (39,2) Obecnie Falcia jest na dwóch antybiotykach - Convenia i Metronidazol (wcześniej był także Synolux i Baytril). Osłonowo dostaje masę leków w tym Ornipural. Jeśli się nie polepszy znacząco w najbliższych dniach wprowadzimy steryd Encortolon (w maści dousznej).
Trzymajcie proszę kciuki za Faleczkę. Bardzo ja kochamy...
Latem na balkonie

W drodze do lekarza
Saszynek był (niemalże) synkiem Falki - spały razem, myły się wzajemnie, Falka uczyła go wszystkiego a on się jej słuchał we wszystkim.
Sasza towarzyszył Falce i nam przez 15 lat. Był kotkiem słabowidzącym, o zerowym poziomie agresji, bezkonfliktowym, kochał jedzenie i spanie
Ciapulek, miś, Straszynek. Lubił ogladać fajerwerki i jak szeptałam mu do uszka "przyjaciołku nasz kochany". Czasem, kiedy w nocy robiło mu się smutno, siadał na środku salonu i robił głośne UUŁŁAAA UUŁŁAAA UUŁŁAAA. Trzeba było wstać i iść do koteczka, żeby go utulić
Zwykle towarzyszył mi podczas medytacji - siadywał na przeciwko mnie i siedział bez ruchu. A czasem właził mi wtedy na kolana 

Medytujący Saszynek
Umarł pierwszego dnia świąt o godz. 14.50. Pochowaliśmy go w tym samym pięknym miejscu, gdzie pochowaliśmy 2 lata temu Rusłanka.
Bezpośrednią przyczyną śmierci była niewydolność oddechowa wywołana prawdopodobnie przez zachłystowe zapalenie płuc (zachłyśniecie barytem podczas podawania kontrastu).
Nie pomogło intensywne leczenie, inkubator.
Przeżył noc, rano było trochę lepiej. Nabraliśmy nadziei.
Zdążył jeszcze się z nami pożegnać, miauknął do mnie dwa razy, przytulił się i patrzył na mnie tymi swoimi oczami, które widziały wszystko na wylot.
Nie dociera to do mnie jeszcze. I dobrze. Cały czas mam wrażenie, że on nadal jest. Czeka na mnie w domu.

Więcej o Saszynku i Falce można się dowiedziec z bloga, który mam w podpisie.


Zachorowała w połowie grudnia na wszystko na raz : ( Zapalenie trzustki żołądka jelit i płuc. Do tego nadczynność tarczycy. Było fatalnie do tego stopnia ze straciła wzrok. Codzienne wielogodzinne kroplówki w trybie ambulatoryjnym, bo szpital wywołał u niej zbyt duży stres i była w nim tylko jedną noc. Codzienne zastrzyki, tabletki, karmienie palcem, strzykawką. Teraz jest lepiej ale cały czas huśtawka. Przedwczoraj była ładna kupa! pierwszy raz od miesiąca. Apetyt jest trochę lepszy. Metizol zaczyna działać i obniża nadczynność - serce jest już spokojniejsze, ciśnienie w normie. Rozległy stan zapalny jednak się utrzymuje, choć nie jest już ostry. Powtarzają się też co kilka dni stany podgorączkowe (39,2) Obecnie Falcia jest na dwóch antybiotykach - Convenia i Metronidazol (wcześniej był także Synolux i Baytril). Osłonowo dostaje masę leków w tym Ornipural. Jeśli się nie polepszy znacząco w najbliższych dniach wprowadzimy steryd Encortolon (w maści dousznej).
Trzymajcie proszę kciuki za Faleczkę. Bardzo ja kochamy...


Latem na balkonie




W drodze do lekarza
Saszynek był (niemalże) synkiem Falki - spały razem, myły się wzajemnie, Falka uczyła go wszystkiego a on się jej słuchał we wszystkim.
Sasza towarzyszył Falce i nam przez 15 lat. Był kotkiem słabowidzącym, o zerowym poziomie agresji, bezkonfliktowym, kochał jedzenie i spanie




Medytujący Saszynek
Umarł pierwszego dnia świąt o godz. 14.50. Pochowaliśmy go w tym samym pięknym miejscu, gdzie pochowaliśmy 2 lata temu Rusłanka.
Bezpośrednią przyczyną śmierci była niewydolność oddechowa wywołana prawdopodobnie przez zachłystowe zapalenie płuc (zachłyśniecie barytem podczas podawania kontrastu).
Nie pomogło intensywne leczenie, inkubator.
Przeżył noc, rano było trochę lepiej. Nabraliśmy nadziei.
Zdążył jeszcze się z nami pożegnać, miauknął do mnie dwa razy, przytulił się i patrzył na mnie tymi swoimi oczami, które widziały wszystko na wylot.
Nie dociera to do mnie jeszcze. I dobrze. Cały czas mam wrażenie, że on nadal jest. Czeka na mnie w domu.




Więcej o Saszynku i Falce można się dowiedziec z bloga, który mam w podpisie.