No to małe przypomnienie.
Pafnucy, czarny, duży kocur trafił do nas jako pięciomiesięczne kocie szczenię, zupełnie brakowało mu socjalizacji i pewności siebie. Kiedy zaczęłam szukać kota do adopcji, poza tym że chciałam bardzo czarnego kocura, wiedziałam również że chcę kota starszego. Co najmniej dwulatka. Kiedy zobaczyłam ogłoszenie, a ogłoszeniu wielkie, przerażone kocie oczy, postanowiłam chociaż obejrzeć kocię. Oczywiście po drodze pojechaliśmy (na wszelki wielki) po transporter. Na miejscu okazało że czarne kocięta są trzy, ale kocurek zupełnie dziki. Kiedy dostałam go na kolana, on schował mi się w marynarkę i wtedy poczułam, że chcę tego kota. Tego i żadnego innego. W rozmowie z DT dowiedziałam się, że kocurek wrócił z adopcji bo miauczał. No cóż, powiedziałam, trudno, wezmę go i koniec. Po przyjeździe do domu okazało się, że kocurek nie dość, że był dziki i panicznie bojący się kontaktu z człowiekiem to jest ma koszmarną biegunkę. Mijały dni w nowym domu, a ja próbowałam go zachęcić do zabawy grzechotkami, wędkami, sznurówkami, czym się dało. Złapałam się na tym, że kiedy siedział w transporterku (tam chyba czuł się zwyczajnie najbezpieczniej) i kiedy ja siadałam na przeciwko patrzył mi głęboko w oczy. Kiedy ja powoli mrugałam, on też zaczynał powoli mrugać. To był chyba pierwszy moment kiedy nabrałam nadziei, że on w końcu nam zaufa. Biegunka przeszła mu następnego dnia, miałam więc kilka powodów do radości. Kocurek nie hałasował w nocy, nie miauczał, zwiedzał i obserwował co dzieje się za oknem. Z każdym tygodniem był coraz bliżej, aż któregoś dnia obudziłam się i zobaczyłam, że Pafnucek śpi z nami na łóżku. Można się domyślać, jak ogromną radość wtedy poczułam. Minął rok, a Pafnucy wyrósł nam na pięknego, dorodnego kocura (waży 6,5kg
). Cóż. Wiosna przyniosła zmiany, zamieszkaliśmy razem z TŻ a Pafnucy zaczął zostawać sam w domu na długie godziny. Nie wiadomo kiedy stał się smutny, dopraszający się w żałosny sposób ludzkiej uwagi, wzbudzający litość swoimi samotnymi oczami. Serce mi pękało, bo kochałam i kocham tego kocurka nad życie. Długo nie czekając postanowiłam poszukać zatem mojemu kociemu dziecka towarzystwa, i w ten sposób trafiła do nas niespełna roczna krówka, Annuszka, a przyjechała do nas prosto od pani Izy i od
Ewar. Początki były trudne, bo Annuszka była bardzo nieśmiała i delikatna, a Pafnucy bardzo ciekawski, ale wcale nienatarczywy. Spędził kilka dobrych godzin siedząc w pozycji chleba koło transporterka z Annuszką i ani śmiał ją zaczepić. Annuszka już pierwszego dnia rozpoczęła zwiedzanie, chociaż niepewnie i na krótkich łapkach. Długi czas pozostawała nieufna w stosunku do ludzi, za to w stosunku do Pafnucka była i jest kotką wylewną, opiekuńczą, klejącą się przy każdej najmniejszej okazji. Pafnucy odzyskał swój dawny wyraz pyszczka, hasał do upadłego, koty ganiały się i zaczepiały wzajemnie. Teraz mamy prawdziwą kocią miłość (a nawet dwie), a dodatkowo Annuszka wystawia brzuchola do głaskania i głośno mruczy. Jestem przekonana, że podjęłam dwie dobre decyzje. Decyzje te mają na imię Annuszka i Pafnucy