Strona 1 z 2

Mój najukochajszy kotek odszedł po 35 dniach walki.

PostNapisane: Nie lis 23, 2014 9:23
przez rafalszot
Z bólem serca chciałbym oznajmić, że mój kotek wczoraj odszedł. Walka zaczęła się w momencie podania advocata (17.10.14). Kolejne dni, tygodnie to była próba dla niej i dla mnie. Z dnia na dzień słabła, pojawił się płyn w otrzewnej i zrobił się napięty brzuszek. Codzienne wizyty u weterynarza nic nie dawały jej stan się pogarszał, w ostatnim tygodniu zanikły mięśnie w tylnych łapkach mogła tylko ciągać się na przednich, a ja próbowałem ją ratować wydawałem każdy grosz na to aby jej pomóc. Potrafiła załatwić się pod siebie, również gdy ją trzymałem na rękach. Ani razu na nią nie nakrzyczałem, zapewniałem ją mocno tuląc do siebie, że wszystko będzie dobrze, że wyjdzie z tego..mruczała jakby mi zaufała. Zawsze gdy jeździliśmy do weterynarza uchylałem jej transporterek aby mogła popatrzeć, gawędziła ze mną.

Wszystko rozegrało się wczoraj około godziny 13 doznała wstrząsu i płyn z brzuszka przedostał się do płuc zaczęła się dusić, przeraźliwie miauczeć, straciła przytomność. Na szczęście byłem obok niej gdy zemdlała, w biegu do auta robiłem jej masaż serca. Do kliniki jechałem góra 3-4 minuty a tam od razu trafiła na stół dostała leki, morfinę i tlen. Po wstrząsie temperatura była tak niska że była niemierzalna. Koce, termofory, moja bluza, ciepłe płyny podane dożylnie aby tylko odzyskała temperaturę. Około godziny 16 miała 36,5 stopnia. Poinformowano mnie, że mogę iść do domu że mała się wyliże ale nie chciałem jej samej zostawiać ona z resztą też w momencie mojego odejścia od stołu próbowała się podnieść, drapała bezwładnie łapkami i głośno miauczała. Nie zrezygnowałem ani na sekundę przez te 7-8 godzin walki nie odszedłem od niej, nie chciałem zostawić jej samej takiej biednej. Gdy położyłem głowę obok niej to ugryzła mnie w nos (zawsze tak robiła gdy chciała mnie obudzić, skubana miała dużo siły - podbudowało mnie to). Około godziny 19 poleciały wszystkie wyniki kotek zaczął się ponownie dusić, zrobiła się żółta, dałem jej tlenu. Te godziny były wahadłem mojego i jej nastroju (płakałem, śmiałem się, rozpamiętywaliśmy stare dobre czasy po nowym roku mieliśmy się przeprowadzić do domu gdzie miałaby cały ogród i dom dla siebie.). Od 20 jej stan bardzo się pogorszył przestała oddychać wraz z weterynarzem na zmianę robiliśmy jej masaż serca płynu w płucach była na tyle dużo, że nie dała rady. Po 40 minutach walki doszliśmy do wniosku, że nie będziemy jej męczyć. Przytuliłem ją do siebie ostatni raz i pocałowałem w tą biedną, słabą główkę. Okazało się, że wątroba przestała działać i pociągnęła za sobą nerki.


Zaraz jedziemy pochować ją na nowej działce. Pochowam ją na ulubionym posłaniu wraz z kocykiem i jej ulubioną zabawką, dorzucę również jakąś saszetkę :201461 1


Bardzo ją kochałem, dostawała wszystko co najlepsze. Obiecałem sobie, że zjem bułkę z masłem tylko po to aby ją uratować. Wstałem dzisiaj z myślą, że to koszmar ale nie mogę jej znaleźć (nikt mnie nie ugryzł w nos, nikt nie drapał w łóżko, nikt nie szurał w kuwecie) :placz: 22.11.14 [*]

Myślicie, że ma tam równie dobrze jak ze mną?, że wie, iż bardzo ją kochałem? Zawsze gdy ja albo ona miała gorszy dzień każde z nas mogło wygadać się tej drugiej połówce :) :201461

Re: Mój najukochajszy kotek odszedł po 35 dniach walki.

PostNapisane: Nie lis 23, 2014 10:00
przez misia007
Bardzo ,bardzo Ci współczuję.Jej jest już dobrze ,gorzej z Tobą. trzymaj się!

[*]

Re: Mój najukochajszy kotek odszedł po 35 dniach walki.

PostNapisane: Nie lis 23, 2014 10:04
przez NITKA/KARINKA
[*]
One zawsze wiedzą, że je kochamy.

Re: Mój najukochajszy kotek odszedł po 35 dniach walki.

PostNapisane: Nie lis 23, 2014 10:30
przez rafalszot
lost but not forgotten. :kotek:

Re: Mój najukochajszy kotek odszedł po 35 dniach walki.

PostNapisane: Nie lis 23, 2014 10:47
przez zuzia96
Bardzo, bardzo Ci współczuję...

Koteńko [*]

Re: Mój najukochajszy kotek odszedł po 35 dniach walki.

PostNapisane: Nie lis 23, 2014 14:45
przez Avian
Współczuję :(
Koteńka już nie cierpi i jest szczęśliwa i zdrowa ...
Teraz Tobie pozostaną dobre wspomnienia, a kiedyś jak nadejdzie czas, znów się spotkacie w lepszym świecie !

Re: Mój najukochajszy kotek odszedł po 35 dniach walki.

PostNapisane: Nie lis 23, 2014 14:53
przez zuza
Wspolczuje, pewnie, ze wiedziala...

Re: Mój najukochajszy kotek odszedł po 35 dniach walki.

PostNapisane: Nie lis 23, 2014 16:37
przez Saraa
rafalszot pisze:Z bólem serca chciałbym oznajmić, że mój kotek wczoraj odszedł. Walka zaczęła się w momencie podania advocata (17.10.14). Kolejne dni,

Mój Boże!!!! To wszystko, to cierpienie, ból, rozpacz, teraz tęsknota - to wszystko przez weta, który podał podwójną dawkę advocata?!!

Re: Mój najukochajszy kotek odszedł po 35 dniach walki.

PostNapisane: Pon lis 24, 2014 18:40
przez anka1515
Może wstaw zdjęcia Siski .Można w wetach polecanych i nie wpisać jaka to lecznica podała taką dawkę leku.

Re: Mój najukochajszy kotek odszedł po 35 dniach walki.

PostNapisane: Pon lis 24, 2014 20:22
przez MaryLux
[*]

Re: Mój najukochajszy kotek odszedł po 35 dniach walki.

PostNapisane: Pon lis 24, 2014 21:13
przez Inka z Poznania
okropność... bardzo współczuję ! biedna koteczka :cry:

Re: Mój najukochajszy kotek odszedł po 35 dniach walki.

PostNapisane: Wto lis 25, 2014 8:19
przez rafalszot
Niestety ale to wszystko było wynikiem podania advocata :( chciałem jej ulżyć w drapaniu i zasiegnalem rady lekarzy weterynarii, dlaczego z takim skutkiem? Dlaczego doprowadziło to do śmierci kotka? Dopiero moja interwencja i zmiana karmy odniosła prawidłowy skutek! Dlaczego Ci ludzie jak podali fiprex i nic się nie zmieniło zamiast znalezc przyczynę to szprycowali dalej chemia i to podwójna dawką? :-(

Re: Mój najukochajszy kotek odszedł po 35 dniach walki.

PostNapisane: Wto lis 25, 2014 14:37
przez Inka z Poznania
Dlaczego ? cóż, ja mam kotkę (pierwszą w życiu) od dwóch mies. dopiero, ale już zauważyłam, że "specjaliści od kotów" nie są wcale takimi specjalistami !
niestety :( szukałam długo, do kogo by tu pójść na pierwszą wizytę, wyszukałam, poszłam i... mówię, że znajda, pytam ile może mieć tygodni, czy zdrowa itp. a wet podał do pyszczka jakieś paskudztwo (bez objaśnień, co i po co) nie zajrzał nawet do uszu (brudnych jak nie wiem co) powiedział, że za tydzień do szczepienia (polecając szczep. p. białaczce w promocji !) i tyle... nie założył nawet książeczki, a skasował jak za zboże ! Masakra !
pojechałam więc do mojej Pani wetki "od świnek morskich", a ta "wywinęła kotkę na lewą stronę" wyczyściła uszka, zajrzała w zęby, osłuchała, obadała, podała coś na pchły, zalecenie, że za miesiąc na szczepienie, określiła wiek, założyła książeczkę i wpisała wszystko... to rozumiem :D
do kociarza już nie pojadę ! ech Ci specjaliści :x trudno trafić na weta z prawdziwego zdarzenia i zamiłowania.

jeszcze raz bardzo współczuję, popłakałam się wczoraj czytając o Twojej kotce...:placz: trzymaj się jakoś

Re: Mój najukochajszy kotek odszedł po 35 dniach walki.

PostNapisane: Czw lis 27, 2014 9:04
przez alysia
trzymaj sie dzielnie.. odejscie kota - czlonka rodziny - jest zawsze ciezkie... najwazniejsze, ze kocio nie cierpi..[*]

Re: Mój najukochajszy kotek odszedł po 35 dniach walki.

PostNapisane: Sob lis 29, 2014 22:57
przez rafalszot
Minął już tydzień a pustka w domu się pogłębia, dobrze że w zanadrzu mam kilka filmów i zdjęć kotki :) przynajmniej potrafi podnieść na duchu.

NIE POLECAM:

- Pogotowie Weterynaryjne ul. Żytnia 15 lok. 5

1. Po podaniu advocata odbyłem rozmowę z właścicielem kliniki weterynarzem obiecał, że zbada sprawę i odezwie się w celu wyjaśnienia braku kompetencji, któregoś ze swoich pracowników (Brak odzewu przez 2,5 tygodnia)
Tydzień temu gdy był w lecznicy gdy kotka umierała nawet nie zainteresował się co się z kotem dzieje, usłyszał ode mnie tylko to, że rozpie*********ie jej wątrobe.
2. Obiecali, że skontaktują się z Bayerem w celu skonsultowania trybu leczenia oczywiście słowa rzucone na wiatr - Dzwoniłem i dowiadywałem się na własną rękę specjalista z bayernu wraz z behawiorystką polecili kilka wariantów leczenia pozajelitowego w zatruciach substancjami lipofilnymi.
3. Jednej z najważniejszych podpunktów podanie podwójnej dawki advocata mimo, że miesiąc wczesniej podali Fiprexa który nic nie zdziałał.



Zero odzewu, zero przepraszam - zwykła taśma produkcyjna do zarabiania pieniążków szkoda tylko, że kosztem pięknej i zdrowiej 4,5 rocznej Siski...