Strona 1 z 1

Kroniki Zbyszka Matysiaka i Ignaca Popowicza - żadna rodzina

PostNapisane: Wto paź 28, 2014 14:16
przez QuTi
Piastuję zaszczytne stanowisko mamusi dwóch kocurów. Zbyszka Matysiaka:
https://scontent-b-cdg.xx.fbcdn.net/hphotos-xpa1/v/t1.0-9/10353639_971026606245835_4298564858251189606_n.jpg?oh=4c44b7cb4a5969c03b696b3c31077fe5&oe=54EEF234
(Tu reaguje na hasło: kiełbaska)

Oraz Iggy Pop'a, z którego się szybko zrobił Ignacy Popowicz.
https://scontent-a-cdg.xx.fbcdn.net/hphotos-xap1/v/t1.0-9/p417x417/10659412_951570121524817_4406543560816623242_n.jpg?oh=589e4c9dd6bc620a2ac8521ce6cf455c&oe=54F891D9


Zbyszek mimo całej swojej skoncentrowaniej kotowatości (tzn śpi, drzemie oraz odpoczywa - na zmianę) lubi czasem po dworze pobiegać. Zwykle czeka na mój powrót z pracy nr2. Wyskakuje wtedy z krzaków z pytającym prrru? - w wolnym przekładzie: gdzie masz szynkę, dziwko? I może by to nawet wyszło odpowiedni epicko i złowrogo, gdyby nie Ignac, który mu się w pakuje pod nogi, usiłuje bawić, zaczepiać i ogólnie Zbyszka dekoncentruje. Ignac za Zbyszkiem łazi krok w krok. I wkurza. Jednak Zbysiu jest aniołkiem i nawet na niego nie buczy - po prostu młodego ignoruje.
Przeżyli wiele przygód, ale dziś chciałabym Wam opowiedzieć o okrutnym figlu, który moi koledzy z pracy lubią kotom płatać.
W salonie mamy biuro - komputery, drukarka... no full serwis. Nasz wiceprezes, współkociarz, nim wrócił do Korei (tam mieszka na stałe z dwoma persami, które przygarnął - ktoś te biedne kłębki z chowu wsobnego porzucił) kupił bieżnię - no, takie elektoniczne ustrojstwo do ćwiczeń. Używaqmy jej, a i owszem - wieszamy na niej ręczniki do wysuszenia... Czasem któryś z burasów ręcznik zrzuci, uwije sobie gniazdko i piłuje komara na bieżni właśnie. Już chyba się domyślacie, na czym polega figiel? Tak! Włączają bieżnię pod śpiącym kotem, zwierz z niej spada i jest wiele radości. Ulubionym zajęciem naszych programistów, jest włączanie kotu bieżni. (Dodam, że wcześniej było nim zostawianie szklanek z wodą w losowych miejscach w domu).

Zbyszek wyrobił sobie dziwaczny nawyk. Porządek nocy mamy taki, że nad ranem Ignac (śpi ze mną) wstaje i idzie kontemplować ścianę koło kuwety. Ja wstaję jakąś godzinę po nim i idę się ogarnąć. Kiedy myję zęby, Zbyszek już czeka pod drzwiami. Uwielbia pastę do zębów. No kocha toto wąchać! No to mi towarzyszy w myciu uzębienia. Potem we trójkę (Ignac zwykle dołącza - musi przecież naśladować pana Zbyszka!) idziemy na dół i chłopaki dostają śniadanie, a ja zaparzam pierwszą kawę i sie zabieram do pracy. Naturalnie, śniadanie ignorują i wtarabaniają mi sie pod nogi kiedy parzę kawę. Potykam sie o kota, klnę, kot patrzy w wyrzutem i jako łapówkę dostaje te kabanoski Winstona. Żeby mnie przypadkiem nie przestały kochać. Koty, rzecz jasna, nie kabanoski!

Mam jeszcze masę zabawnych i pouczających opowieści o przygodach tych dwóch burasków. Jeżeli Wielcy Przedwieczni i Modzi pozwolą, to Was nimi hojnie obdzielę.
A! Właśnie! Czy Wy też bratnie dusze po kłakach na ubraniu rozpoznajecie?

Re: Kroniki Zbyszka Matysiaka i Ignaca Popowicza - żadna rod

PostNapisane: Wto paź 28, 2014 19:33
przez happy tree cat's
Ignaś śliczny niestety Zbyszka nie można zobaczyć :(
Moja kocica tak jak Twój Zbychu kocha pastę, tylko że ona nie tylko wącha ale musi dorwać się do mojej szczoteczki :evil:
:D Podziel się innymi kocimi opowieściami

Re: Kroniki Zbyszka Matysiaka i Ignaca Popowicza - żadna rod

PostNapisane: Wto paź 28, 2014 23:02
przez QuTi
Spróbowałam poprawić linka do Zbyszkowego zdjęcia, ale pojęcia nie mam czy poszło zgodnie z planem.

Zbyszek Matysiak nie jest strachliwym kotem. Nie reaguje na wrzaski, gwałtowne ruchy, ani potoki wyzwisk. Zwykle nie ma potrzeby egzorcyzmowania go. Nie ma w zwyczaju się wpierniczać na blaty. Jednak dziś popełnił zbrodnię przeciwko mojemu żołądkowi. Znaczy się dorwał się do mojej wątróbki.
I to z dobre 100g zdążył podiwanić, zanim go złapałam. Przynajmniej ją sobie wziął na podłogę, więc technicznie nie siedział na blacie gdy go nakryłam. Są dwie możliwości: telekinezą sprowadził sobie wątróbkę pod pyszczek, albo wlazł na blat i ją sobie wziął. Często podejmował próby zmuszenia jedzenia do przemieszczenia się w jego kierunku intensywnie się w je wpatrując. Jednak nie sądzę, by nagle obudziły się w nim moce telekinetyczne (podług kanonu mutacja manifestuje się w okolicach okresu dojrzewania - zainteresowanych odsyłam do X-men :P), więc jednak jest zbrodniarzem.
Nie dostał kiełbaski po kolacji (której i tak nie ruszył, bo sie nażarł moją kolacją).
Mój drogi współnajmujący dziwnie się na mnie patrzył, kiedy goniłam kota z wrzaskiem: zeżarłeś mi wątrobę.

Innym razem Zbyszek Matysiak miał złamany ogon. Po wielu przebojach, traumie i drodze przez mękę i most wet mu ogon ogolił (Biedny kot, wyglądał przekomicznie) i zamontował usztywnienie. Zbyszek Matysiak w połowie wybudzony z narkozy dał wyraz swemu niezadowoleniu robiąc kupę pod prysznicem, po czym zbiegł oknem od piwnicy. Naturalnie, plaster trzymający usztywnienie poluzował. No to ja w dyrdy za nim, z rolką taśmy klejącej i desperackim kicikici. Chłopaki bardzo się śmiali z sytuacji. Zrozumiałam ich dopiero, kiedy któryś przez łzy wspomniał, że przecież jestem kobietą. Nosz... Tak zostałam kocim gwałcicielem.
A Zbyszek Matysiak usztywnienie i tak zdjął. Inny wet (ten co golił zawalony był, a kot darł ryja, że boli) dał kotu jakieś dragi i orzekł, że się samo zrośnie. No i się zrosło. Co prawda czasami Zbyszek Matysiak uskarża się na ogon (tzn drze ryja i się grysie w dupę), jednak dolegliwości magicznie znikają, jak się go weźmie na ręce/pogłaszcze/wspomni o kiełbasce. Pani weterynarz (jak chłopaki złapali mamę Ignaca z całym stadłem, to kompleksowo cały inwentarz wywieźli do weta) stwierdziła, że kocur ma problemy natury psychicznej.
Ja uważam, że ma zazdrosną naturę.

Re: Kroniki Zbyszka Matysiaka i Ignaca Popowicza - żadna rod

PostNapisane: Śro paź 29, 2014 12:47
przez happy tree cat's
:ok: zdjęcie Zbycha widać.
A co zIgnasiem? Bo tylko jest o Zbychu :D

Re: Kroniki Zbyszka Matysiaka i Ignaca Popowicza - żadna rod

PostNapisane: Śro paź 29, 2014 18:13
przez QuTi
No bo się w Zbyszku Matysiaku dłużej kocham.
Ignaś w teorii nawet nie jest mój (w praktyce chyba jestem jego). Opowiem Wam, jak mi się kiedyś error kota zrobił. Ignaś był wtedy młodszy.
Siedzieliśmy sobie u mnie w pokoju - ległam w wyrze z laptopem na sadle. Ignaś - jak to on hycnął na mnie. I się zepsuł. Zamarł, najeżył i przestał się ruszać...
No jakby miał jako OS Windę i błękitny ekran śmierci się mu wyświetlił.
Okazało się, że zobaczył swoje odbicie w lustrze po raz pierwszy w życiu...

Innym razem szykowałam sobie żarcie w kuchni i się przeraziłam, bo Ignac miast asystować zaczął się miotać i drzeć ryja...
Poluzował sobie obróżkę i - uwaga! - dolną szczękę gumka mu do klatki piersiowej przycisnęła. I próbował to łapką ściągnąć i pazury też mu się zaczepiły i się miotał na 3 nogach, z paszczą otwartą. Naturalnie nie pomyślałam i kota uratowałam. A mogłam mu najpierw strzelić fotę. :p
Taka ze mnie wyrodna matka!

Re: Kroniki Zbyszka Matysiaka i Ignaca Popowicza - żadna rod

PostNapisane: Nie lis 02, 2014 8:51
przez QuTi
Uwielbiam Zbyszka za to, że udaje, że go nie obchodzę. Czasem, kiedy się bawię z Ignacem i mi się jakieś kicikici wyrwie, to Zbyszek leci do mnie galopem, a jak zauważy, że się zajmuję TYM MAŁYM (Zbyszek go ignoruje, nie bije, nie syczy, nie jeży się, tylko się odsuwa), to w biegu robi siad i musi się pilnie polizać po nodze. Dziś taką akrobację na schodach zrobił. Taki koci tsundere*
* Tsundere - postać, która na początku jest zimna i nieprzystępna, a w środku się okazuje kochana i cieplutka.

Re: Kroniki Zbyszka Matysiaka i Ignaca Popowicza - żadna rod

PostNapisane: Śro lis 19, 2014 13:39
przez QuTi
Ignac zaczął mi pomagać grać.
Tzn. jak mnie coś w grze tłucze, to koniecznie musi podlecieć do monitora zobaczyć, co wydaje dźwięki... i mi wszystko zasłonić. No, świata poza nim nie widzę. Dosłownie. Albo na mnie wskoczyć (pazury w udzie to dość dobra motywacja, by się oderwać od komputera, wierzajcie mi!)
Najgorzej było, jak tłukłam Murlocki. Młody koniecznie musiał zobaczyć, co tak gulgocze. A MMO nie da się zapauzować, więc jestem chyba osobą, która najczęściej ginie przez kota.

Zaczynam podejrzewać, że Zbyszek już się pogodził z faktem, że będzie już na zawsze mieszkał z Ignasiem. Ostatnio ich przyłapałam!
Obrazek
Czyli koegzystencja jest możliwa!

Re: Kroniki Zbyszka Matysiaka i Ignaca Popowicza - żadna rod

PostNapisane: Czw lis 20, 2014 11:04
przez QuTi
Zbyszek Matysiak jest kocurem łażącym. Tzn. lubi sobie wyjść z domu i iść spuścić bęcki kotu sąsiadów (kuriozalnie także buraskowi o jakże pasującym imieniu - Stefan. Nie, żebym się chwaliła, ale Stefan jest od Zbyszka większy.).
Naturalnie, gdzie Zbyszek, tam świńskim truchtem popiernicza Ignac. Żeby się uczyć jak być kocurem. Dzisiaj Ignaś pierwszy raz w życiu zobaczył śnieg. Strasznie się dobijał żeby go wpuścić do domu (jestem kocim odźwiernym na pełen etat).
Podobnie jak ja Ignaś woli oglądać śnieg przez okno.

Za każdym razem, jak przechodzę do części kuchennej, kocury grzeją za mną, jakby od trzech dni żarcia nie widzieli (A karmię ich, a nawet troszeczkę chyba przekarmiam patrząc na ich coraz to bardziej zaqokrąglone kształty). Jestem mocno niedowidząca, więc czasem mi się zdarza w nich wdepnąć. I wtedy, wyznaję ze wstydem, usiłuję futrzaki przekupić odrobiną swojego jedzenia. Żeby mnie przypadkiem nie przestali kochać.
http://www.youtube.com/watch?v=-YKuxZgDamM
Ten filmik minutowy chyba najlepiej podsumowuje przypadkowe wdeptywanie w koty. :D

Re: Kroniki Zbyszka Matysiaka i Ignaca Popowicza - żadna rod

PostNapisane: Czw lis 20, 2014 12:13
przez QuTi
I jeszcze zdjęcie dnia.
Jak koty śpią razem, to to zwykle wygląda słodko.
Jak moje koty śpią razem... cóż
Obrazek

Ale ja też raczej okropniw wychodzę na zdjęciach, więc to chyba nie jest problem.
Tak na marginesie: ktoś toto czyta? Bo trochę straszno mi samej. :p

Re: Kroniki Zbyszka Matysiaka i Ignaca Popowicza - żadna rod

PostNapisane: Pt gru 19, 2014 23:35
przez Agulas74
Ja właśnie czytam, na przykład :wink: