Kroniki Zbyszka Matysiaka i Ignaca Popowicza - żadna rodzina

Piastuję zaszczytne stanowisko mamusi dwóch kocurów. Zbyszka Matysiaka:
https://scontent-b-cdg.xx.fbcdn.net/hphotos-xpa1/v/t1.0-9/10353639_971026606245835_4298564858251189606_n.jpg?oh=4c44b7cb4a5969c03b696b3c31077fe5&oe=54EEF234
(Tu reaguje na hasło: kiełbaska)
Oraz Iggy Pop'a, z którego się szybko zrobił Ignacy Popowicz.
https://scontent-a-cdg.xx.fbcdn.net/hphotos-xap1/v/t1.0-9/p417x417/10659412_951570121524817_4406543560816623242_n.jpg?oh=589e4c9dd6bc620a2ac8521ce6cf455c&oe=54F891D9
Zbyszek mimo całej swojej skoncentrowaniej kotowatości (tzn śpi, drzemie oraz odpoczywa - na zmianę) lubi czasem po dworze pobiegać. Zwykle czeka na mój powrót z pracy nr2. Wyskakuje wtedy z krzaków z pytającym prrru? - w wolnym przekładzie: gdzie masz szynkę, dziwko? I może by to nawet wyszło odpowiedni epicko i złowrogo, gdyby nie Ignac, który mu się w pakuje pod nogi, usiłuje bawić, zaczepiać i ogólnie Zbyszka dekoncentruje. Ignac za Zbyszkiem łazi krok w krok. I wkurza. Jednak Zbysiu jest aniołkiem i nawet na niego nie buczy - po prostu młodego ignoruje.
Przeżyli wiele przygód, ale dziś chciałabym Wam opowiedzieć o okrutnym figlu, który moi koledzy z pracy lubią kotom płatać.
W salonie mamy biuro - komputery, drukarka... no full serwis. Nasz wiceprezes, współkociarz, nim wrócił do Korei (tam mieszka na stałe z dwoma persami, które przygarnął - ktoś te biedne kłębki z chowu wsobnego porzucił) kupił bieżnię - no, takie elektoniczne ustrojstwo do ćwiczeń. Używaqmy jej, a i owszem - wieszamy na niej ręczniki do wysuszenia... Czasem któryś z burasów ręcznik zrzuci, uwije sobie gniazdko i piłuje komara na bieżni właśnie. Już chyba się domyślacie, na czym polega figiel? Tak! Włączają bieżnię pod śpiącym kotem, zwierz z niej spada i jest wiele radości. Ulubionym zajęciem naszych programistów, jest włączanie kotu bieżni. (Dodam, że wcześniej było nim zostawianie szklanek z wodą w losowych miejscach w domu).
Zbyszek wyrobił sobie dziwaczny nawyk. Porządek nocy mamy taki, że nad ranem Ignac (śpi ze mną) wstaje i idzie kontemplować ścianę koło kuwety. Ja wstaję jakąś godzinę po nim i idę się ogarnąć. Kiedy myję zęby, Zbyszek już czeka pod drzwiami. Uwielbia pastę do zębów. No kocha toto wąchać! No to mi towarzyszy w myciu uzębienia. Potem we trójkę (Ignac zwykle dołącza - musi przecież naśladować pana Zbyszka!) idziemy na dół i chłopaki dostają śniadanie, a ja zaparzam pierwszą kawę i sie zabieram do pracy. Naturalnie, śniadanie ignorują i wtarabaniają mi sie pod nogi kiedy parzę kawę. Potykam sie o kota, klnę, kot patrzy w wyrzutem i jako łapówkę dostaje te kabanoski Winstona. Żeby mnie przypadkiem nie przestały kochać. Koty, rzecz jasna, nie kabanoski!
Mam jeszcze masę zabawnych i pouczających opowieści o przygodach tych dwóch burasków. Jeżeli Wielcy Przedwieczni i Modzi pozwolą, to Was nimi hojnie obdzielę.
A! Właśnie! Czy Wy też bratnie dusze po kłakach na ubraniu rozpoznajecie?
https://scontent-b-cdg.xx.fbcdn.net/hphotos-xpa1/v/t1.0-9/10353639_971026606245835_4298564858251189606_n.jpg?oh=4c44b7cb4a5969c03b696b3c31077fe5&oe=54EEF234
(Tu reaguje na hasło: kiełbaska)
Oraz Iggy Pop'a, z którego się szybko zrobił Ignacy Popowicz.
https://scontent-a-cdg.xx.fbcdn.net/hphotos-xap1/v/t1.0-9/p417x417/10659412_951570121524817_4406543560816623242_n.jpg?oh=589e4c9dd6bc620a2ac8521ce6cf455c&oe=54F891D9
Zbyszek mimo całej swojej skoncentrowaniej kotowatości (tzn śpi, drzemie oraz odpoczywa - na zmianę) lubi czasem po dworze pobiegać. Zwykle czeka na mój powrót z pracy nr2. Wyskakuje wtedy z krzaków z pytającym prrru? - w wolnym przekładzie: gdzie masz szynkę, dziwko? I może by to nawet wyszło odpowiedni epicko i złowrogo, gdyby nie Ignac, który mu się w pakuje pod nogi, usiłuje bawić, zaczepiać i ogólnie Zbyszka dekoncentruje. Ignac za Zbyszkiem łazi krok w krok. I wkurza. Jednak Zbysiu jest aniołkiem i nawet na niego nie buczy - po prostu młodego ignoruje.
Przeżyli wiele przygód, ale dziś chciałabym Wam opowiedzieć o okrutnym figlu, który moi koledzy z pracy lubią kotom płatać.
W salonie mamy biuro - komputery, drukarka... no full serwis. Nasz wiceprezes, współkociarz, nim wrócił do Korei (tam mieszka na stałe z dwoma persami, które przygarnął - ktoś te biedne kłębki z chowu wsobnego porzucił) kupił bieżnię - no, takie elektoniczne ustrojstwo do ćwiczeń. Używaqmy jej, a i owszem - wieszamy na niej ręczniki do wysuszenia... Czasem któryś z burasów ręcznik zrzuci, uwije sobie gniazdko i piłuje komara na bieżni właśnie. Już chyba się domyślacie, na czym polega figiel? Tak! Włączają bieżnię pod śpiącym kotem, zwierz z niej spada i jest wiele radości. Ulubionym zajęciem naszych programistów, jest włączanie kotu bieżni. (Dodam, że wcześniej było nim zostawianie szklanek z wodą w losowych miejscach w domu).
Zbyszek wyrobił sobie dziwaczny nawyk. Porządek nocy mamy taki, że nad ranem Ignac (śpi ze mną) wstaje i idzie kontemplować ścianę koło kuwety. Ja wstaję jakąś godzinę po nim i idę się ogarnąć. Kiedy myję zęby, Zbyszek już czeka pod drzwiami. Uwielbia pastę do zębów. No kocha toto wąchać! No to mi towarzyszy w myciu uzębienia. Potem we trójkę (Ignac zwykle dołącza - musi przecież naśladować pana Zbyszka!) idziemy na dół i chłopaki dostają śniadanie, a ja zaparzam pierwszą kawę i sie zabieram do pracy. Naturalnie, śniadanie ignorują i wtarabaniają mi sie pod nogi kiedy parzę kawę. Potykam sie o kota, klnę, kot patrzy w wyrzutem i jako łapówkę dostaje te kabanoski Winstona. Żeby mnie przypadkiem nie przestały kochać. Koty, rzecz jasna, nie kabanoski!
Mam jeszcze masę zabawnych i pouczających opowieści o przygodach tych dwóch burasków. Jeżeli Wielcy Przedwieczni i Modzi pozwolą, to Was nimi hojnie obdzielę.
A! Właśnie! Czy Wy też bratnie dusze po kłakach na ubraniu rozpoznajecie?