Skumulowaną tego przedpołudnia frustrację wyładowałam na kierowcy autobusu. Należało mu się, jak mało komu
Dobrze po 60 dziadek-buraczysko-kamikadze zaliczał wszystkie dziury oraz ostre zakręty z brawurą pijanego zająca. Wytrzymałam dzielnie do końca, mając na uwadze dobro Księciunia. Wysiadając jednak nie odmówiłam sobie tej przyjemności i wygarnęłam dziadydze "na rentę dziadu! buraki wozić nie ludzi! pan stanowi zagrożenie na drodze! napiszę skargę! i tak dalej w ten deseń.
Facet się zafukał, ja wysiadłam ale w autobusie zostały dwie równie rozjuszone matki z małymi dziećmi. Te, osmielone przeze mnie, poprowadziły atak dalej