Terra:)

Kicia jest z nami od dwóch tygodni. Dzisiaj kończy dwa miesiące. Przez pierwsze dni pobytu u nas ślicznie korzystała z kuwetki... Potem stało się coś dziwnego. A mianowicie: odkurzanie mieszkania zielonym stworem. Nie uciekłam z małą na balkon i chyba to był błąd. Nigdy wcześniej nie mieliśmy kociaka w domu. Po akcji z odkurzaczem koteł zaniemógł: zaczęło się od biegunki, przesiadywania w kątach, a potem podsikiwania w okolicach naszego łóżka. Jak gdyby zapomniała zupełnie do czego służy kuweta. Ganiamy z Adaśkiem za nią z ręcznikiem papierowym i detergentem, co by od razu zapach zdusić, ale nie chcemy by trwało to wciąż i wciąż, bo autentycznie powoli zaczynamy wymiękać ciągłym praniem, sprzątaniem i bieganiem po weterynarzach, co nie jest tanie...
Dzisiaj w pobliżu łóżka stanęła za poradą veta mini-kuwetka, ale mam szczere wątpliwości, czy to coś pomoże. Kocię jest prześliczne: biało-czarno-rude, a do tego bardzo energiczne i rozrywkowe, zjadłoby najchętniej "psa zmielonego z budą"... Jej apetyt cieszy nas bardzo, ale biegunka wciąż jej dokucza, a do tego to sikanie. Nie chcę, żeby "zaśmiergła" nam chałupa, a dodatkowo oboje z A.mamy dość czułe nosy więc cierpimy wręcz katusze.
Do rzeczy... Czy ten nieszczęsny odkurzacz rzeczywiście tak przeraził naszego kotełka?? Staramy się ją zabawiać, teraz już wychodzę z nią na balkon, ale i tak ilekroć słyszy zielonego potwora, wpada w panikę. Jest mi przykro, przywiązaliśmy się do maleństwa, a słysząc z każdej strony, ze koty to najczystrze stworzonka, wręcz nie możemy uwierzyć w swojego pecha, bo póki co mała jest tak potwornym śmierdzielem, że tylko obmywanie mokrym wacikiem ratuje jej kocią reputację!! Jestem na tym forum totalnym świeżakiem, trochę już się oczytałam, ale proszę o wsparcie merytoryczne w tym temacie, bo autentycznie, nie dajemy sobie powoli rady. Jestem na chwilowym bezrobociu i w sumie na dobre to wychodzi tylko Terze i póki mogę się nią stale zajmować, póty jest nadzieja, że się kociak ogarnie... Please help!! Pozdrawiam czytających i witam odwiedzających:)

Do rzeczy... Czy ten nieszczęsny odkurzacz rzeczywiście tak przeraził naszego kotełka?? Staramy się ją zabawiać, teraz już wychodzę z nią na balkon, ale i tak ilekroć słyszy zielonego potwora, wpada w panikę. Jest mi przykro, przywiązaliśmy się do maleństwa, a słysząc z każdej strony, ze koty to najczystrze stworzonka, wręcz nie możemy uwierzyć w swojego pecha, bo póki co mała jest tak potwornym śmierdzielem, że tylko obmywanie mokrym wacikiem ratuje jej kocią reputację!! Jestem na tym forum totalnym świeżakiem, trochę już się oczytałam, ale proszę o wsparcie merytoryczne w tym temacie, bo autentycznie, nie dajemy sobie powoli rady. Jestem na chwilowym bezrobociu i w sumie na dobre to wychodzi tylko Terze i póki mogę się nią stale zajmować, póty jest nadzieja, że się kociak ogarnie... Please help!! Pozdrawiam czytających i witam odwiedzających:)