Nareszcie watek maluszka.Nie ma jeszcze imienia, spróbuję coś wymyślić razem z siostrą.Zmienię wtedy tytuł.Emocje trochę już opadły na szczęście, maluszek bezpieczny w mojej łazience,mogę wiec spokojnie opisać jego historię.
Bydlę jakieś, bo nie mogę tego nazwać inaczej wyrzuciło około dwutygodniowe kocię gdzieś na klatkę schodową.Wzięła go do siebie jakaś kobieta, ale ma już kota
, więc maluszkiem zająć się nie mogła.Oddała go w zupełnie nieodpowiedzialne ręce.Maluszek dostał w wyprawce saszetkę kitekata i trochę bentonitowego żwirku.Na wstępie dostał krowie mleko z lodówki i uznano, że to mu wystarczy na cały dzień.Kuwety nie miał, miał pudełko po butach, do którego nasypano żwirku i kotek załatwiał się do kuwety
Do tej pory nie chce mi się w to wierzyć.Posłanka nie miał, do skrzynki włożono mu jakieś stare stylonowe majtki.Był głodny, płakał, więc wyniesiono go na strych ( to stare budownictwo).Bez posłanka, bez kuwety, wody, nic.W dzień wrócił do mieszkania, dostał trochę szynki i zupy, której głównym składnikiem była cebula i czosnek.W nocy znów na strych.Dodam jeszcze, że małe, 2,5-letnie dziecko kotka zbiło, bo nikt tego nie pilnował.P.Iza dowiedziała się, że jest tam mały kotek, kupiłyśmy jakieś jedzonko dla juniorków, p.Iza tam zaniosła.Mały kotek, ale że aż tak mały nawet się nie spodziewała.Próbowała namówić na wizytę u weta, tłumaczyła, że to konieczne, że trzeba odrobaczyć, karmić inaczej...itd.Bez skutku.Poprosiła o oddanie kotka, ale nie, przecież dzieci się nim bawią.Wiedziała, że życie kotka jest zagrożone, jakoś udało się jej go stamtąd zabrać.Zamieszkał w mojej łazience w niedzielę wieczorem.Uff!
W poniedziałek rano zaniosłam do weta, kotek okazał się być zdrowy, ma ładne oczka, czyste uszka, jest chyba kocurkiem w wieku około 4-5 tygodni.Odrobaczyłam go,zaczął dostawać dobre jedzenie, odpowiednie do jego wieku, brzuszek już jest taki jak być powinien, a nie wzdęty.Kotek zamieszkał w domku Meli, ma tam przytulanki, zabawki, bardzo mu ten domek się podoba, bo cieplutko w nim i przytulnie.Miseczki są zawsze pełne, kotek pije kocie mleczko ( ciepłe!), suchą karmę dla juniorków i saszetki, ale tych jakoś bardzo nie lubi, podobnie jak Gerberka.Najbardziej mu smakuje gotowany kurczak z rosołkiem.Wedle życzenia, mały książę
Maluszek korzysta BEZBŁĘDNIE z kuwetki
, śpi całą noc, nie płacze.Rano go budzę, od razu jest tuptanie do kuwetki, a potem penetrowanie miseczek.W łazience już potem nie chce być, jest więc "spacerek", po kanapie, po podłodze, zwiedzanie terenu i zabawa.Wynoszę go też na balkon, na słońce i świeże powietrze.Muszę uważać, bo Maniuś go nie lubi, chyba boi się malca, z resztą dobrze, niech nie mają ze sobą kontaktu.Okazało się, że Benia, moje kochane słoneczko
polubiła maluszka.Są podobnie umaszczeni, a wyglądają jak Dawid i Goliat
Zaraz wkleję zdjęcia, obiecuję, że będzie ich więcej i relacje na bieżąco.
Maluszek teraz śpi w domku.On jak chce spać to po prostu idzie do łazienki, wchodzi do domku i nic nie jest w stanie go obudzić
, nawet wirująca pralka.