Aaaaach, jaaakie słodkości...
Zazdroszczę takich widoków...
Rok temu przygarnęłam takiego 6-tygodniowego maluszka. Mam oprócz niego trzy młode dorosłe kocice i miałam wielką nadzieję, że któraś z nich poczuje się do opieki nad młodym. Gdzie tam! Osyczały go i przez miesiąc żadna nie pozwalała mu się dotknąć, ani nawet zbliżyć. Rada nie rada musiałam sama mu matkować... Wzięłam urlop "kocierzyński" z pracy, moja ówczesna szefowa, chociaż ogólnie zołza, tutaj okazała wyrozumienie, bo sama ma koty. No i byłam intensywnie ssana (jeszcze do niedawna
) - szyja zawsze w malinkach, myłam osraną dupkę i łapki, bo mały miał skłonność do biegunek, przytulałam, bo przybiegał co chwilę na mizianki... Ale kiepskie było to moje wychowanie, bo zagrzebywać urobku nie nauczył się do dziś, choć pokazywałam! Takich słodkich widoków jak u Ciebie nie było u nas nigdy. Teraz jak wchodzą ze sobą w jakikolwiek kontakt, to zaraz futro leci
A Toluś ma jak dla mnie wymarzone umaszczenie...
Chętnie zamówię dla niego karmę w zooplusie, jeśli podpowiesz co lubi