no tak, coś w tym jest
Bura w ogóle jest chyba? wysterylizowana, tj nie ma naciętego uszka, ale jesli była kotką domową, to niby i dlaczego miałaby mieć. Niemniej jednak nigdy na działkach w ciąży nie była.
Generalnie jest zdrowa, troche świerzba ma, na wiosnę podałam jej 3 razy Strongholda po uzgodnieniu z D. Mysle ze pomogło chociaż nadal te uszy nie wyglądają super, ale nie trzepie nimi ani przesadnie nie drapie, nie ma też żadnych szczególnych problemów z dotykaniem w okolicy głowy wiec chyba żle nie jest. Jednak pozwala tylko delikatnie sobie obejrzeć ich wnętrze, nie należy do kotów super łatwo obsługiwalnych typu mój nieżyjący już Tymiś z którym mogłam wszystko zrobić
Za to powoli zaczyna pozwalać mi na mizianie brzusia
Jejku, ktoś kto by ją wziął, miałby przecudowną kotkę. Z charakterem, ale przymilną i wdzięczną. I raczej z tych chodzących po blacie kuchennym, bo już ma tendencje w ten sposób poganiać nakładanie do miski;)
A jak ona delikatnie się bawi myszkami i sznureczkami! Nie to co moje domowe psuje, Tośka to od razu by rozgryzła wszystko, a ona delikatniutko, nie ma tendencji do zabijania zabawek tylko do chowania, przerzucania, polowania
I wg mnie zna kuwetę. Któregoś dnia przesadzałyśmy kwiatki i na trawniku stała miska wypełniona ziemią. Bura tylko jak ją zauważyła to chociaz miała cały ogród do dyspozycji - weszła do środka, pogrzebała, zrobiła siusiu, delikatnie zakopała i wyszła
Jak dla mnie to to była demonstracja - patrzcie, jestem kulturalna!