Odcinek IV Gdzie jest Miecio kiedy śpi?W zasadzie należało by raczej zapytać
kiedy ten skubaniec śpi? Jedno jest tu pewne i nie podlegające dyskusji - nie wtedy, kiedy spać chcę ja. Zapewne z problemem tym boryka się każdy właściciel kota (zresztą, w zasadzie każdy dzielący dom z owym przeuroczym stworzeniem klient opowiada o pobudkach o piątej nad ranem), niemniej nie jest tajemnicą że niektóre problemy zaczynamy postrzegać jako problemy dopiero wtedy, kiedy dotkną nas osobiście.
Chociażby wczorajsza noc. W pracy kociołek jak miło, tak więc po powrocie do domu dałam radę tylko wziąć prysznic i zjeść kolację. W tychże działaniach oczywiście towarzyszył mi jak zawsze niezawodny futrzak (czekam aż zacznie się pakować pod prysznic razem ze mną, póki co waruje przy kabinie, wcale nie cicho pomiałkując). Ale na zabawę UWM (Ukochaną Wędeczką Miecia, a raczej tym co z niej zostało na skutek częstego wyrażania tejże miłości) sił już brakło. Cóż, jeśli miałam nadzieję że w Jego Wysokości obudzi się empatia pozwalająca mi spokojnie przespać noc... Ledwie zgasiłam światło a już Mieczysław podreptał do łazienki. I od razu...
- Miał! (
Ten żwirek wypadało by już wymienić!) Miał! (
No rusz się, żwirek sam się nie zmieni) Miaaaał! (
A spróbuj go jutro nie zmienić to popamiętasz!)
To jeszcze dzielnie zignorowałam, chociaż z ręką na sercu przyznać muszę, że żwirek w istocie wymagał wymiany. Ale to przecież mogło poczekać kilka godzin. Tymczasem kilka minut później...
- Miał! (
O, zobacz, szafa!) Miaał! (
No choć, choć zobacz!) Miaaał! (
Przecież nie możesz przegapić czegoś tak niezwykłego!) Miaaał!!! (
O, popatrz, jak tu popchnę łapką to drzwi się przesuną!)
A trzeba dodać, że to bardzo głośne drzwi...
Tu nastąpiło kilka dłuższych chwil ciszy, które pozwoliły mi niemal zasnąć.
- MIAAAAAŁ!!! MIAAAAŁ!!! MIAAAAŁ!!! (
No chodźże wreszcie!!!)
Tu warto dodać że mieszkam w tym samym miejscu od kilku lat i świetnie wiem, jak wygląda moja szafa. Powtarzałam to już Mieczysławowi nie raz, jednak nie wciąż nie wygląda na przekonanego i z niezmordowaną radością co jakiś czas (codziennie?) przypomina mi o jej istnieniu.
I najgorsze jest to że świetnie widziałam, wiedziałam że nic mu się nie dzieje, ale i tak pod pozorem wycieczki do łazienki zerknęłam, czy aby na pewno to tylko potrzeba zwrócenia na siebie uwagi.
No cóż, gasimy światło, runda druga.
- Miał! (
O, popatrz, dlaczego pralka jest zamknięta?) Miał! (
A nie powinna być otwarta?) Miaaaaaaał!!! (
Zobaczymy, co jest na pralce, może stamtąd można jeszcze coś zrobić?) Miał! (
Nie martw się, jeśli coś tam znajdę to na pewno cię zawołam. Jeśli nie znajdę - też).
Tu dźwięk typowy dla podniesienia ciężkiego, Mieczysławowego dupska z poziomu podłogi do poziomu pralki, na której wylegiwała się zresztą sterta rzeczy różnorakich.
- Miaaaał! (
Chodź, jest bezpiecznie!) Miał (
A co to?)
Drap, drap, jakiś szelest... BUM!!!
Chcąc nie chcąc pognałam do łazienki. Mieczysław postanowił zrzucić z pralki wszystko, co na niej leżało, włącznie z własnym, wcale lekkim zadkiem. Dziesięć głębokich oddechów. Jego Wysokość chyba zauważył, że lekko przegiął i od razu zaczął tulić się do nóg. A może jednak...
- Miał! (
No i wreszcie jesteś, ile można na ciebie czekać?)
Nie poddajemy się, runda trzecia. Tak zresztą chyba z pół godziny do godziny od rozpoczęcia się rundy pierwszej już mięło.
Tym razem Mieczysław pofatygował się do mojego łóżka i, co rzadko się zdarza, zaczął przytulać pysio do mojego policzka. Skubany wie, że jego wąsiki szkaradnie mnie łaskoczą.
- Miał. (
No, chyba mi nie powiesz, że mnie nie pogłaszczesz?) Miał... (
No chociaż raz, no już) Miał! (
Pogłaszcz mnie bo nie dam ci spokoju!)
Miecio ma bardzo milutkie futerko, więc na jednym głasku jeszcze nigdy się nie skończyło. Tak więc kolejnych kilka minut później...
- Miaaał! (
No co, już? I co, masz mnie teraz tak zamiar olewać?) Miaaaał! (
Ty wiesz kim ja jestem? Wiesz, kim jestem? Mnie nie można tak traktwać!) Miał... (
W sumie wiesz co... tu jest całkiem miękko) Miał... (
Może się chwilę prześpię?) Mrrrr....
Ha!!! I w ten oto sposób po czasie zdecydowanie dłuższym niż bym sobie życzyła Mieczysław łaskawie pozwolił mi zasnąć. Jego wspaniałomyślność wprost nie zna granic ;]
A w naszym prywatnym świecie tragedia - awaria telefonu, będącego jednocześnie jedynym aparatem. I nie ma jak dokumentować wszystkiego, co moje cudo robi...
Pozostaje rozsądnie dysponować tym, co pozostało