Kocia zazdrość. Pomocy!

Zacznę najlepiej od początku. (Kocur Psikus 3 lata, kotka Luna 3 miesiące)
Od jakiegoś miesiąca myślałam z partnerem o zakupie drugiego kota, widzieliśmy, że mimo ogromnej ilości czasu jaki poświęcaliśmy Psikusowi, kocur wydaje się samotny. Utwierdzał nas w tym fakt, że przesiadywał całymi dniami na oknie i obserwował dwa koty sąsiadki, które zawsze wszędzie przebywały razem. Poza tym kończę studia i już nie będę miała możliwości zapewniać tyle towarzystwa Psikusowi co do tej pory.
Zapadła decyzja, 3 tygodnie temu przywieźliśmy kotkę syberyjską do domu.
Z początku Luna bała się Psikusa, syczała na niego i nie pozwalała mu się obwąchać, w sumie się nie dziwie, Psikus to duży, dobrze zbudowany kot. Ale już po dwóch kolejnych dniach pozwoliła mu się zbliżyć do siebie, a muszę zaznaczyć, że odkąd przyjechała Psikus ciągle za nią łaził. Po kilku kolejnych dniach rozkwitła między nimi przyjaźń. Pękaliśmy z dumy, że Psikus tak serdecznie przyjął Lunę, nie okazywał agresji, nie bronił terytorium. Po około tygodniu od przyjazdu koty chodziły już wszędzie razem, od piątej nad ranem potrafiły szaleć, do dziesiątej, krótka drzemka razem i znów zabawa i tak w kółko. Nawet się śmialiśmy z partnerem, że poszliśmy w odstawkę, bo faktycznie koty zajmowały się tylko sobą. Wymyślaliśmy różne zabawy, żeby bawić się całą czwórką razem, wydawało nam się, że już jest wszystko ok. Psikus często wylizywał małą, spali razem, leżeli jedno na drugim, wyglądało to sielankowo.
Ale od zeszłego weekendu wszystko uległo zmianie
Psikus zrobił się markotniejszy, obserwował jak bawię się z małą ale nie przyłączał do zabawy. We wtorek, totalny dół, myśleliśmy, że się rozchorował, syczał na małą, nie dał się głaskać, nie chciał się bawić. W środę to samo + zmniejszony apetyt, chociaż trochę bawił się z nami, ale nie z Luną, odganiał ją przy każdej okazji. W czwartek poszłam do weta, a tam nic, temperatura w normie, wszystko w normie, wszystko ok, kot zdrowy, zaczęliśmy snuć hipotezy z wetem, że może gdzieś jakaś kotka ma rujkę, że może karma na odkłaczanie, którą niedawno dodaliśmy do jego karmy, psuje mu humor. Jutro idę z nim na badanie krwi, ale ja już wiem co jest. Psikus jest wściekły na Lune i nie wiem co z tym zrobić. Było ok, bawili się, przytulali, a teraz ona biedna biega za nim i przytula się, a on ją ignoruje. Podchodzi do nas - psikus, mruczy, kładzie się koło nas, ale gdy podchodzi Luna (przecież to małe kocię, wszędzie jej pełno), Psikus ostentacyjnie odchodzi.
Jest mi strasznie przykro z tego powodu, nie wiem co mam robić, nie mogę ignorować przecież Luny, zawsze starałam się ich głaskać tak samo, tyle samo, podnosiłam jedno, odkładałam, podnosiłam drugie, żeby nie było zazdrości. Dzisiaj jest czwartek, Psikus praktycznie nie je.
Do tej pory Psikus był centrum wszechświata, teraz wszystko uległo zmianie.
Czy ktoś przeżył już coś takiego? Co mam robić w takiej sytuacji? Może faktycznie jest chory? Już sama nie wiem.
Od jakiegoś miesiąca myślałam z partnerem o zakupie drugiego kota, widzieliśmy, że mimo ogromnej ilości czasu jaki poświęcaliśmy Psikusowi, kocur wydaje się samotny. Utwierdzał nas w tym fakt, że przesiadywał całymi dniami na oknie i obserwował dwa koty sąsiadki, które zawsze wszędzie przebywały razem. Poza tym kończę studia i już nie będę miała możliwości zapewniać tyle towarzystwa Psikusowi co do tej pory.
Zapadła decyzja, 3 tygodnie temu przywieźliśmy kotkę syberyjską do domu.
Z początku Luna bała się Psikusa, syczała na niego i nie pozwalała mu się obwąchać, w sumie się nie dziwie, Psikus to duży, dobrze zbudowany kot. Ale już po dwóch kolejnych dniach pozwoliła mu się zbliżyć do siebie, a muszę zaznaczyć, że odkąd przyjechała Psikus ciągle za nią łaził. Po kilku kolejnych dniach rozkwitła między nimi przyjaźń. Pękaliśmy z dumy, że Psikus tak serdecznie przyjął Lunę, nie okazywał agresji, nie bronił terytorium. Po około tygodniu od przyjazdu koty chodziły już wszędzie razem, od piątej nad ranem potrafiły szaleć, do dziesiątej, krótka drzemka razem i znów zabawa i tak w kółko. Nawet się śmialiśmy z partnerem, że poszliśmy w odstawkę, bo faktycznie koty zajmowały się tylko sobą. Wymyślaliśmy różne zabawy, żeby bawić się całą czwórką razem, wydawało nam się, że już jest wszystko ok. Psikus często wylizywał małą, spali razem, leżeli jedno na drugim, wyglądało to sielankowo.
Ale od zeszłego weekendu wszystko uległo zmianie

Psikus zrobił się markotniejszy, obserwował jak bawię się z małą ale nie przyłączał do zabawy. We wtorek, totalny dół, myśleliśmy, że się rozchorował, syczał na małą, nie dał się głaskać, nie chciał się bawić. W środę to samo + zmniejszony apetyt, chociaż trochę bawił się z nami, ale nie z Luną, odganiał ją przy każdej okazji. W czwartek poszłam do weta, a tam nic, temperatura w normie, wszystko w normie, wszystko ok, kot zdrowy, zaczęliśmy snuć hipotezy z wetem, że może gdzieś jakaś kotka ma rujkę, że może karma na odkłaczanie, którą niedawno dodaliśmy do jego karmy, psuje mu humor. Jutro idę z nim na badanie krwi, ale ja już wiem co jest. Psikus jest wściekły na Lune i nie wiem co z tym zrobić. Było ok, bawili się, przytulali, a teraz ona biedna biega za nim i przytula się, a on ją ignoruje. Podchodzi do nas - psikus, mruczy, kładzie się koło nas, ale gdy podchodzi Luna (przecież to małe kocię, wszędzie jej pełno), Psikus ostentacyjnie odchodzi.
Jest mi strasznie przykro z tego powodu, nie wiem co mam robić, nie mogę ignorować przecież Luny, zawsze starałam się ich głaskać tak samo, tyle samo, podnosiłam jedno, odkładałam, podnosiłam drugie, żeby nie było zazdrości. Dzisiaj jest czwartek, Psikus praktycznie nie je.
Do tej pory Psikus był centrum wszechświata, teraz wszystko uległo zmianie.
Czy ktoś przeżył już coś takiego? Co mam robić w takiej sytuacji? Może faktycznie jest chory? Już sama nie wiem.