Strona 1 z 1

Marusia

PostNapisane: Sob mar 01, 2014 17:11
przez Lato
Cześć! :)
W zeszły poniedziałek zostałam przyjaciółką ślicznej 5-miesięcznej kotki Marusi. Jest to mój pierwszy kot, więc wciąż czuję się "zielona", ale pytam i czytam gdzie się da, aby zapewnić młodej jak najlepsze warunki.
Kotka jest wspaniała, grzeczna, straszny pieszczoch, choć do obcych podchodzi z dystansem. Do nowego domu przyzwyczaiła się zaskakująco szybko, choć wciąż jest odrobinę bojaźliwa - ucieka pod łóżko, gdy ktoś wchodzi do domu (niezależnie czy ja czy mój TŻ, czy też ktoś obcy), zmyka też, gdy ktoś chodzi po domu w butach (mam wrażenie, że się ich boi).

Miałyśmy dziś pierwszą wspólną wizytę u weterynarza, doktor ją zważył (2kg wiercącego się kota), dokładnie pooglądał, podał tabletkę na odrobaczenie (na wszelki wypadek, bo odrobaczona została już raz przez rodzinę, od której ją wzięłam), koci okaz zdrowia, jak stwierdził. Mimo wszystko dał nam Atecortin, do zakraplania oczu 2 razy dziennie przez tydzień (młoda dość często miała śpiochy, choć nie wyglądały groźnie, może po to steryd). Marusia zniosła "oględziny" niesamowicie spokojnie, bez wiercenia i złoszczenia, a humorzasta też potrafi być ;)
Za tydzień kolejna wizyta, aby omówić "dalszy plan działania" - szczepienia, sterylizacja.

Kilka zdjęć na początek, z czasem ich pewnie przybędzie :)
ObrazekObrazek

PS. nie wiem czemu obraca mi zdjęcie :(

Re: Marusia

PostNapisane: Sob mar 01, 2014 23:13
przez Lato
Koło 20 zakropiłam Marusi oczy Atecortinem, jak kazał wet. Wydaje mi się, jakby te oczka gorzej wyglądały, są zaczerwienione, mała próbuje je czasem przecierać łapkami lub wyciera o kocyk. Rano po skropieniu oczu przez weta na chwilę się zaczerwieniły, ale przeszło jeszcze zanim wyszłam z kliniki. Jest żywa i chętna do miziania, podsypia, ale to "jej pora".
Pogodnię jutro do apteki po sól fizjologiczną i Betadine, żeby te oczka przetrzeć, nie wiem tylko czy jej podawać następną dawkę kropel. Rano zadzwonię do weta i dopytam, co dalej robić.
Kurczę, martwią mnie te jej oczka...

Re: Marusia

PostNapisane: Nie mar 02, 2014 1:00
przez anka1515
Dowiedź się o ten atecortin .Czytałam że on wcale nie jest taki dobry.
U mnie koty kilka lat temu dostawały go ,chwila była poprawa i za niedługo nawrót.
W poprzednim roku miał posmarowane oko kot starszy lekko łzawiące.
Oko zaczerwieniło się bardzo,spuchło,dostał antybiotyk,tolfine leczenie trwało co najmniej miesiąc.

Re: Marusia

PostNapisane: Pon mar 03, 2014 13:05
przez Lato
Wystraszyłaś mnie okropnie Aniu...
Wczoraj rano Maruś wyglądała trochę lepiej, ale dalej oczka mrużyła. Pognałam do apteki po sól fizjologiczną i świetlik, zaopatrzyłam się od razu w węgielek i kilka innych kocio-apteczkowych rzeczy, żeby w panice nie ganiać za każdą rzeczą z osobna, jak teraz. Wieczorem kot wyglądał już dużo lepiej, dzisiaj jest bardzo dobrze :) Kropel podawać nie będę, dodzwonienie się do mojego weta graniczy z cudem, z resztą na stronie internetowej mają napisane, że porad telefonicznych nie udzielają... Zobaczę, co mi wet powie na wizycie w sobotę.
Marusia zadomowiła się chyba na dobre, wszędzie jej pełno, za piłką gania jak pies, czasem nawet ją odnosi, żeby dalej rzucać (wydaje mi się zawsze, że to mój wielki sukces, kiedy ją odnosi po moim 5-minutowym "przynieś niunia", ale TŻ się tylko śmieje :P ). Muszę się zaopatrzyć w jakieś kocie smakołyki (są takie?), może "nauka" pójdzie szybciej :) Godziny spędzone na siedzeniu koło drapaka i łamaniu na nim paznokci też w las nie poszła, młoda przestała w końcu czochrać meble!
Muszę jej chyba więcej zabawek kupić, Maruś dnie przesypia, a tygrys się w niej budzi nocą, kiedy staramy się zasnąć...

Re: Marusia

PostNapisane: Pon mar 03, 2014 14:38
przez miszelina
Kocie smakolyki oczywiscie istnieja, chociaz nie kazdy kot je lubi :mrgreen:
Polecam kocie kabanosiki winstona , mozna kupic w rossmanie, moj Drabus za nimi przepada.

Co do kropli - jesli nie ma powodu, tzn. nie ma ewidentnego stanu zapalnego spojowek, to nie ma sensu ich uzywac. Zwykle spiochy wystarczy przemywac sola fizjologiczna.

Co do kociej apteczki, to owszem - wegiel, sol fizjo czy ew. smecta sa ok, ale odradzam uzywanie innych ludzkich lekow bez konsultacji z wetem. Mozna kotu zrobic wieksza krzywde.

Re: Marusia

PostNapisane: Pon mar 03, 2014 15:42
przez izka53
koty wspaniale bawią się najprostszymi rzeczami - duży karton z powycinanymi okienkami, papierowa torba po zakupach, szeleszczące papierki od cukierków. Przestrzegam przed nitkami, sznurkami, gumkami-recepturkami. Połknięte - mogą nawet zabić.

Re: Marusia

PostNapisane: Pon mar 03, 2014 16:44
przez anka1515
Obserwuj ją bo może jakieś krople będą potrzebne ale te mogą być nie właściwe.
Zobaczysz co będzie po przemywaniu solą fizjologiczną.
Puchatek w pażdzierniku dostał śruta w policzek pod oko a to zrobiło się w grudniu.
Myślałam na początku ,że to coś po tym postrzale ale to nie miało związku powiedział wet.

Re: Marusia

PostNapisane: Pon mar 03, 2014 21:10
przez Lato
Izka poszłam za Twoim pomysłem i zdarłam parę pudełek z szafy... Mam teraz iście kosmiczny plac zabaw w pokoju! Takiego bajzlu ten dom dawno nie widział :D
A ja znowu mam zmartwienie i panikuję, bo młoda kicha. Kichnęło jej się kilka razy dzisiaj, raz mi na spodniach oprysk z kichnięcia zostawiła. Oddycha normalnie, nosek lekko wilgotny i ciepły, ale taki normalny, nie cieknie z niego. Oczka wyglądają dobrze, nie łzawią. Jedyne co, to dziwny odgłos wydaje, kiedy mruczy, kiedy się ją głaszcze. Raz mruczy tak normalnie, spokojnie, a raz to taki odgłos jakby jakiś stary chłop z katarem chrapał. Mówiłam wetowi, ale stwierdził, że tak właśnie brzmi kocie murczenie :? Kotka je ładnie, apatyczna nie jest, śpi jak zawsze... Koci katar - ninja?

Re: Marusia

PostNapisane: Pon mar 03, 2014 23:57
przez izka53
wiesz, mogło jej z tych pudeł trochę pyłu do nosia wleźć i musiała to wykichać
Ale równie dobrze to może być kk w wersji łagodnej - te łzawiące oczka itp. Mało o niej napisałaś, jakie było jej dzieciństwo itp.Ale zdarza się że koty są nosicielami herpesa i wirus uaktywnia się w sytuacjach stresowych , a przeprowadzka do nowego domu zawsze jest stresem.
A szczepiona była?

Re: Marusia

PostNapisane: Wto mar 04, 2014 8:28
przez Avian
Witaj z śliczną Marusią ! :D

Jak kicha i martwisz się, ze mogła się przeziębić, możesz jej dawac przez kilka dni Rutinoscorbin (taki najmniejszy, mów w aptece, ze dla dziecka). A jeśli nie dasz rady podac tabletki, możesz zamiast Rutinoscorbinu kupić Cebion (w kropelkach) i albo kilka kropli do jedzonka albo strzykawką (trochę rozwodnione) do pysia.

... co do zabawek - kulka papieru śniadaniowego to hit! :lol:

Re: Marusia

PostNapisane: Wto mar 04, 2014 12:09
przez Lato
Chyba masz rację z tymi pudełkami, dzisiaj już po kichaniu nie ma śladu. W ferworze zabawy Maruś biegała wczoraj wszędzie, zwiedzała wszystkie szafy i półki, na wierzchu i pod spodem,szarpała pudełka, TŻ ściągnął jej kilka paprochów z wąsów więc możliwe, że to od kurzu. Oprysk po kichnięciu mogę wytłumaczyć tym, że chwilę wcześniej miziała się na kolanach, czasem dostaje wtedy ślinotoku, więc to mogla być ślina, nie katar. Pierwszy kot, pewnie dlatego tak panikuję, bo naczytałam się cudów :) Co będzie, jak będę mieć pierwsze dziecko! :o

Rzeczywiście mało o niej napisałam...
Generalnie, męczyłam TŻ o kota od dłuuuuugiego czasu. Podchodziłam go na wszystkie sposoby, pokazywałam zdjęcia, filmiki, biegałam po piwo do sklepu i robiłam kanapki... znajomi mi dzielnie kibicowali. W końcu, tydzień temu w niedzielę, TŻ chyba w przypływie jakiejś pomroczności jasnej powiedział wyczekiwane "no dooooobra". Na następny dzień jechał ze mną po kotkę :D Znalazłam ją z ogłoszenia internetowego w moim mieście, Pani od której ją wzięłam ma w domu kilka takich kotów, coś w rodzaju domu tymczasowego. Zobaczyłam zdjęcie i się z miejsca zakochałam. Kotki przeszłości jako takiej nie znam, ponoć ktoś ją po prostu przyniósł ale nie wiem, ile w tym domu była. Towarzyszyło jej tam ok 6-ciu kotów, wszystkie piękne i zadbane, więc źle jej tam nie było. Nie wiem jednak, co działo się z nią wcześniej, ale strach przed butami i plastikowymi reklamówkami może mi jedynie dać jakieś wyobrażenie (choć to mogą równie dobrze być tylko jej "fanaberie").
Kotka szczepiona była ok. 2 miesiące temu, podejrzewam, że w najbliższą sobotę (mamy umówioną wizytę u weta) dostanie kolejką strzykawę.
Stresów staramy się jej oszczędzić jak się da, znajomi usłyszeli już, że dopóki kot się na dobre nie zadomowi - won ;) Jedynym "obcym", do którego się powoli Maruś przyzwyczaja jest ojciec TŻ, małymi kroczkami już nawet on może jej jedzenie do miski podać :)

Re: Marusia

PostNapisane: Wto mar 04, 2014 13:19
przez izka53
Fajnie się czyta takie posty :ok: :ok: :ok:

Lato pisze: Raz mruczy tak normalnie, spokojnie, a raz to taki odgłos jakby jakiś stary chłop z katarem chrapał

Lato pisze: Oprysk po kichnięciu mogę wytłumaczyć tym, że chwilę wcześniej miziała się na kolanach, czasem dostaje wtedy ślinotoku, więc to mogla być ślina, nie katar.


No - sama sobie odpowiedziałaś dlaczego czasem chrapie - śliny nie nadąża połykać :lol:
Mój Kocur [*] tak miał - jak wpadł w trans, to ślina kapała z dzioba, krztusił się wręcz mruczeniem.

Teraz pozostaje Ci tylko urobienie TŻta na drugiego kota i możecie pozbyć się telewizora :mrgreen: :mrgreen:

Re: Marusia

PostNapisane: Sob mar 08, 2014 12:50
przez Lato
Urobienie TŻta na drugiego kota? Już dawno przestałam w cuda wierzyć :)
Marusia się chyba mną znudziła, bo zaczęła poszukiwania potencjalnej ofiary do miziania. Wybór (niewielki) padł na TŻta, który przed kotem zwyczajnie... ucieka :mrgreen: I tak to wygląda codziennie: TŻ wraca z pracy, Maruś wściekle do niego pędzi, TŻ ucieka. Galopada trwa, dopóki TŻ się nie zmęczy (kot nigdy się nie męczy! :twisted: ) i nie padnie na łóżko. Marusia wspina się zadowolona, kładzie się na jego plecach/brzuchu/twarzy i... głaszcze się sama. Taki samo-wystarczalny kot :) Następuje chwila spokoju, cisza przed burzą. Wtedy dopiero zaczyna się walka! Gdzie tam Royal! Gdzie Miamor, Sheba, czy smakowite kabanoski z Vita! Kot chce KOTLETA!! Bitwa kończy się, gdy TŻ w ekspresowym tempie kończy obiad na stojąco na środku kuchni, sprintem biegnie umyć talerz, żeby pokazać Marusi, że przecież nic na nim nie ma :D Wtedy kotka podchodzi do swojej miski, podskubie karmę i patrzy na TŻta z miną "widzisz? a ja dostałam!".

Wróciłyśmy przed chwilą od weta, trafiłyśmy na super panią doktor, która obejrzała kotkę nawet pod pachami. Maruś dostała szczepionkę, wetka śmiała się, że tak grzecznego kota jeszcze nie spotkała. Jesteśmy umówione na następną wizytę na 1 kwietnia, młoda dostanie tabletkę na robaki i wtedy już umówimy się na sterylkę. Wypytałam o Atecortin, powiedziałam, jak kotka na krople reagowała. Doktorka powiedziała, że reakcja alergiczna czasem występuje i dobrze, że przestałam krople podawać i przemywałam młodej oczy, bo mogłoby to młodej bardziej zaszkodzić, niż pomóc. Marusia teraz zadowolona śpi na kolanach, a ja zaraz biegnę po piórkową zabawkę, po poprzednią dorwała gdzieś w nocy i całą wyciamkała. Piórka do dzisiaj w zakątkach domu znajduję :)

Re: Marusia

PostNapisane: Sob mar 08, 2014 14:53
przez anka1515
Super wieści.