Strona 1 z 2

Kasiettowe MCO

PostNapisane: Czw lut 06, 2014 21:34
przez kasietta
Witam,
Pierwszy raz w życiu piszę coś na jakimkolwiek forum i trochę nie ogarniam...
Jakiś czas temu szukając różnych informacji trafiłam na to forum i... zostałam na dobre. Do tej pory byłam cichą podczytywaczką, ale postanowiłam zaprezentować moje futra. I tak oto główni bohaterowie:
NIUNIEK - w dniu dzisiejszym kończący 10 miesięcy mój najukochańszy robaczek. Nie jest zbyt wylewny w uczuciach, ale nigdy nie protestuje jak się go weźmie na ręce, zawsze wtedy mrrrruczy i tuli główkę do ramienia:) Jednak jego największą miłością jest JEDZENIE. I w związku z tym kocha mnie naprawdę zażarcie...
Obrazek

Drugim bohaterem jest MANIEK (tak, wiem, bardzo oryginalne imiona...) - za dwa dni kończący 6 miesięcy miziak niedający mi żyć, jeść, siedzieć na komputerze, spać, itd. Mam go ciągle GŁASKAĆ! Nie jest tak wiecznie głodny jak starszy kolega, ale za to pięknie aportuje myszkę. Na szczęście nie łazi po blatach w kuchni, bo jeszcze nie zauważył, że jest w stanie na nie wskoczyć. Ogólnie to mój kochany maluszek (zaledwie 4,5kg...) i wieczne dziecko:)
Obrazek

Re: Kasiettowe MCO

PostNapisane: Czw lut 06, 2014 23:46
przez cypisek
Śliczne te kociaste.

Re: Kasiettowe MCO

PostNapisane: Czw lut 06, 2014 23:52
przez shira3
witaj na forum :) napisz cos wiecej, piekne sa, maja juz jakies osiagniecia?

Re: Kasiettowe MCO

PostNapisane: Pt lut 07, 2014 9:55
przez MonikaMroz
Meldujemy się :)
Kociaste piękne :)

Re: Kasiettowe MCO

PostNapisane: Pt lut 07, 2014 13:50
przez monmar
Witamy z Saszą i Forestem.

Re: Kasiettowe MCO

PostNapisane: Pt lut 07, 2014 14:24
przez MariaD
Przykucnę, jak zwykle tam gdzie jest moja ukochana rasa. :)

Re: Kasiettowe MCO

PostNapisane: Pt lut 07, 2014 17:56
przez tuniax
Jestem! :)

Piękne kocurkowo :)

Mam pięć mco, wiem, jaka to radość i satysfakcja z obcowania z nimi.

Pozdrawiam :)

Re: Kasiettowe MCO

PostNapisane: Pt lut 07, 2014 18:15
przez kasietta
Witam :D :D

Osiągnięć nie mają i mieć nie będą (nie liczyć konkurencji w zrzucaniu storczyka z parapetu...). Niunio właściwie jest w typie rasy... Zakupiony został po nagłej śmierci naszej 2,5 miesięcznej biedy z jednej fundacji... I był niespodziewanym i mało planowanym zakupem... Nie była to bardzo okropna pseudohodowla, koty były wypieszczone, wymiziane i zrelaksowane i była tylko jedna kotka-mama. Książeczka wypełniona, kot zdrowy, piękny jak widać, zaszczepiony i odrobaczony. I mimo, że drugi raz tego już bym nie zrobiła, to absolutnie nie żałuję, że go mam bo jest przekochanym Niuniątkiem:)

Maniek jest już naprawą błędu, oficjalnie nazywa się TOFFIK*Czejan.PL, ale nie mam ambicji go wystawiać:) Chociaż tak uwielbiam ich zachowanie, potrzebę ciągłego przebywania ze mną (np. podczas każdej wizyty w toalecie:)), że zamarzyło mi się założenie w przyszłości (za jakieś 15 lat...) hodowli. Ale nie miałabym serca i silnej woli, żeby oddać kocięta. A zresztą TŻ się nie zgadza:P

Parę fotek Niunia:
Pierwsze zdjęcie u mnie w domu Obrazek
Za młodu Obrazek
i już bardziej aktualne Obrazek Obrazek Obrazek

Maniek:
Jedno z pierwszych zdjęć Obrazek
Nowsze: Obrazek Obrazek


Dzieci razem
Obrazek Obrazek Obrazek

Re: Kasiettowe MCO

PostNapisane: Pt lut 07, 2014 20:31
przez MonikaMroz
Fajne fotki :)
A wystawianie kotów fajne jest i jaka radocha jak wygrywają :)

Re: Kasiettowe MCO

PostNapisane: Sob lut 08, 2014 0:21
przez faxcooks
Niuniek i Maniek!!
Pola pozdrawia mrucząco!!!

Re: Kasiettowe MCO

PostNapisane: Sob lut 08, 2014 13:10
przez kasietta
Sobota jest suuupeeer!
Właśnie się lenię z Manieczkiem wyciągniętym na boku i przytulonym do mnie. Niuniuś gdzieś się udał, ale jak wstanę, to na pewno zmaterializuje się przy misce:)

Dranie urządziły mi pobudkę o strasznej porze (8 rano... ale mogłam dzisiaj spać do oporu :(). Za karę wyciągnę wroga publicznego nr 1 - odkurzacz! A to małe kremowe ma nową manię, ciągle zrzuca rzeczy z suszarki (i co z tego, że wyschły jakies 3 dni temu?? :P)

A tak w ogóle to dzień dobry :)

Re: Kasiettowe MCO

PostNapisane: Sob lut 08, 2014 13:40
przez tuniax
Dzień dobry :)

Fajnie masz. Moje uaktywniają się ok. 5-tej :)

Re: Kasiettowe MCO

PostNapisane: Sob lut 08, 2014 13:51
przez kasietta
Tzn. powinnam dopisać, że to o ósmej to było ostatnie budzenie... A tak CODZIENNIE pobudka od mniej więcej 4 co godzinę. Jak do roboty mam na 11tą to pół biedy, ale jak na 8mą i wstaję o 6tej to jestem skłonna poddać je eksmisji...

Ale w sumie mam dobry trening przed niemowlakiem :)

Re: Kasiettowe MCO

PostNapisane: Nie lut 09, 2014 11:40
przez kasietta
Dzisiaj mija równy miesiąc od kastracji Niunia. Nauczona doświadczeniem (jak mieszkałam z rodzicami mieliśmy dwa kocury i kotkę), spodziewałam się, że pół godzinki zabieg, jedna czy dwie wizyty i tyle. Niestety po podaniu narkozy, wet do nas wyszedł i powiedział, że mamy problem... Nie wyczuwał jąder... No ale co, kot uśpiony, to działamy!
Operacja trwała ponad godzinę. Gdy w końcu się skończyła, dr poinformował nas, że znalazł tylko jedno jądro, jak to określił, dogrzebał się do nerek i drugiego nie było widać. Podał nam dwie opcje: albo go nie ma, albo jest w kanale pachwinowym i może jeszcze zstąpić (co prawda, mało prawdopodobne, kot miał w tym momencie 9 miesięcy). Jeśli okazałoby się, że dalej utrzymują się cechy wskazujące na produkcję testosteronu, to trzeba będzie podać albo zastrzyki, albo implant... (póki co jest lepiej, już Niuniek nie gwałci Mania:P) Kolejnym problemem było, że miał bardzo powiększone węzły krezkowe... Wet zasugerował najgorsze... Białaczkę lub FIV... Miał u siebie na szczęście testy, więc od razu je zrobił. Na szczęście wyszły negatywne :).Dodatkowo Niunia zaczipowaliśmy i pobraliśmy krew do badań. Okazało się, że miał trochę podwyższoną bodajże kreatyninę, a co gorsza cukier na poziomie 280... (Norma - 130)... Po pa

Niunio dość długo dochodził do siebie, plątały mu się nogi, a i kubraczek nie ułatwiał zadania. Na szczęście większość czasu przespał, ze dwa razu zwymiotował, a wieczorem, mimo że jeszcze był trochę trzepnięty, w momencie jak otworzyłam lodówkę, nawet nie zauważyłam kiedy się znalazł obok mnie :).

Następnego dnia zaczęła się 5-dniowa jazda na kroplówkę (bez glukozy) i zastrzyki p/zapalne i antybiotyk. Być może przyczyną powiększenia tych węzłów chłonnych była jakaś infekcja przewodu pokarmowego lub trzustki (co tłumaczyłoby poziom cukru). Po dwóch tygodniach pobraliśmy znowu krew i chcieliśmy wyciągnąć szwy. Niestety ta cholera lizała się przez kubrak i rana się pobrudziła, więc dostałam przykazanie umycia brzusia szarym mydłem, a na ściągnięcie szwów mieliśmy przyjechać dwa dni później. A co do wyników... Po pary godzinach okazały się idealne:) cukier też :) Ale na wszelki wypadek jak będziemy w lipcu jechać na szczepienie, znowu pobierzemy krew.

Żeby nie wydłużać. Pozbyliśmy się kubraczka po 3 tygodniach. Ilość kołtunów pod pachami była przerażająca. Więc będąć na końcowej wizycie u weta, paszki zostały wygolone... Bo Niunio daje się porządnie wyczesać tylko jak je jogurt naturalny - wtedy można z nim zrobić wszystko, a TŻ nie ma w domu, bo jest w pracy w Niemczech i za bardzo nie miałam kogo ściągnąć do pomocy... Tzn. na porządne czesanie po zdjęciu kubraczka ściągnęłam brata, ale z tymi kołtunami roboty byłoby na dobre parę dni, a brat nie ma niestety aż tyle czasu, żeby codziennie przychodzić... Doszłam więc do wniosku, że lepiej szybko przejechać paszki golarkę. Niunio jest bardzo grzeczny, gdy jest u weta, więc zajęło nam to jakąś minutę.

Następna akcja z kastracją czeka nas pewnie w czerwcu, na szczęście sprawdziliśmy Mania, oba jajka są na wierzchu:) no to zmykam myć kuwetę:)

Na koniec Niunio w kubraczku (kiepskie zdjęcie, ale najbardziej wyraźne, jaśniejsze były rozmazane):
Obrazek

Re: Kasiettowe MCO

PostNapisane: Nie lut 09, 2014 12:06
przez tuniax
To się strachu najadłaś... :cry:
Ważne, że wszystko dobrze się skończyło i Niuniek zdrowy.

Kasietta, zauważyłam, że my sąsiadki jesteśmy :wink: