No byłam u niej przez chwilkę. Sprawdziłam czy coś zje, bo cały dzień siedziała w środku. Delikatnie dawałam jej kawałki mokrej karmy na podstawku i zaczęła jeść

Odważyłam się nawet włożyć rękę do budki (pal licho czy ugryzie) i dała się normalnie głaskać, drapać za uchem. Po jej minie nie było widać dyskomfortu czy zdenerwowania. Miała te kocie maślane oczy

Ale mruczeć nie zechciała.
Postawiłam jej średniociepłej wody i trochę karmy przed budką, zobaczymy czy zechce wyjść zjeść, bo miała apetyt.
Dobrze rokuje, trochę się uspokoiła od pory przyniesienia.
Jest śliczna, lodowa pręguska w białym fraku.
Sądzę, że tam skąd pochodzi nie miała ciepłych relacji z ludźmi. No życzcie mi powodzenia

Jak da radę zrobić jej foto, to pokażę Wam dzikuska
