Trzy kociaki z historią

Hej wszystkim, jako że jestem nowa na forum to przedstawię Wam burzliwe losy moich koteczków. Miło jest widzieć, że na forum jest tyle osób pomagających zwierzętom, aż sie cieplej na sercu robi czytając niektóre historie. Niech i moje zostaną uwiecznione, żeby nieśę pozytywną energię w koci świat
Zacznę od Niuni:
Gdy miała rok, uległa poważnemu wypadkowi. Jej właściciele zanieśli ją do weterynarza, ale gdy usłyszeli, że prawdopodobnie już nie będzie chodzić, a koszty leczenia są wysokie, postanowili ją uśpić. Dowiedzieliśmy się o jej sytuacji i szybko zareagowaliśmy. Inny lekarz, wykonał jej prześwietlenie i okazało się, że ma złamaną tylną łapę, a drugą zwichniętą. Przeszła dwie operacje, niestety jednej łapki nie udało się uratować i musiała zostać amputowana. Leczenie trwało miesiąc, wszystko znosila cierpliwie, zarówno podawanie antybiotykow, jak i zmiany opatrunków. Niunia szybko przystosowała się do nowej sytuacji, świetnie sobie radzi bez jednej łapki. Jest bardzo żywiołowa. W lecie znika na całą noc, widać instynkt jest silniejszy niż kalectwo. Natomiast w zimie woli spać w ciepłym łóżeczku, najlepiej jak najbliżej człowieka. Wśród moich trzech kotów jest dominatorką z charakterkiem.


W trakcie leczenia, tu jeszcze miała dwie łapki, ale już z widoczną martwicą.

Niedługo po zdjęciu kołnierza, który nosiła przez miesiąc. Brzydula nie do poznania :p

I teraz w zimowym futrze

Historia Fifi:
Za oknem -20 stopni, brrr ciężko zmusić się do wyjścia na dwór, ale moja motywacja już merda ogonem i piszczy z radości na widok smyczy, więc nie ma rady, trzeba iść. Wychodząc z domu coś szarego przemknęło przed domem 'ee pewnie mi się przewidziało, przecież wszystkie kotki teraz siedzą w domach i grzeją się gdzie mogą'. Na spacerze nawet mój motywator Lisek zwątpił i szybko chciał wracać. Pierwszy wpadł przez drzwi otrzepując zmarznięte łapki. Zatrzymało mnie ciche miauknięcie. Zawołałam kici kici i po chwili zobaczyłam wlepione we mnie brązowe oczka. Szary kotek z wielką niepewnością dał się zaprosić na ganek. Poczęstowałam go czym miałam, nie wybrzydzał, zjadł, a właściwie połknął wszystko. Nazajutrz sytuacja powtórzyła się. Wszystko wskazywalo na to, że nie ma się gdzie podziać więc zabrałam go do domu. Mocno przestraszony, po chwili oswoił się z sytuacją i zasnął. Za to ja spać nie mogłam. Kolejny kot? Nie ...
A jednak, został. Weterynarz określił ją na około 4-5 lat. Pierwsze co zrobiliśmy to sterylizacja. Nie było łatwo, zdziczały kotek był bardzo niezadowolony z ubranka po zabiegu i na wszystkie sposoby próbował je zdjąć. Z każdym dniem staje się coraz bardziej ufny. Czy jak go wypuścimy to wróci? Czy ma gdzie wrócić? Czy zapomni skąd przyszedł i zostanie w naszym ciepłym domu?
Fifi wyszła na dwór dopiero na wiosnę i została z nami:) Mimo, że mineło już dwa lata nadal jest dość bojaźliwa, ale ma też chwile kiedy wstępuje w nią pieszczocha i sama się łasi.



Zacznę od Niuni:
Gdy miała rok, uległa poważnemu wypadkowi. Jej właściciele zanieśli ją do weterynarza, ale gdy usłyszeli, że prawdopodobnie już nie będzie chodzić, a koszty leczenia są wysokie, postanowili ją uśpić. Dowiedzieliśmy się o jej sytuacji i szybko zareagowaliśmy. Inny lekarz, wykonał jej prześwietlenie i okazało się, że ma złamaną tylną łapę, a drugą zwichniętą. Przeszła dwie operacje, niestety jednej łapki nie udało się uratować i musiała zostać amputowana. Leczenie trwało miesiąc, wszystko znosila cierpliwie, zarówno podawanie antybiotykow, jak i zmiany opatrunków. Niunia szybko przystosowała się do nowej sytuacji, świetnie sobie radzi bez jednej łapki. Jest bardzo żywiołowa. W lecie znika na całą noc, widać instynkt jest silniejszy niż kalectwo. Natomiast w zimie woli spać w ciepłym łóżeczku, najlepiej jak najbliżej człowieka. Wśród moich trzech kotów jest dominatorką z charakterkiem.


W trakcie leczenia, tu jeszcze miała dwie łapki, ale już z widoczną martwicą.
Niedługo po zdjęciu kołnierza, który nosiła przez miesiąc. Brzydula nie do poznania :p

I teraz w zimowym futrze

Historia Fifi:
Za oknem -20 stopni, brrr ciężko zmusić się do wyjścia na dwór, ale moja motywacja już merda ogonem i piszczy z radości na widok smyczy, więc nie ma rady, trzeba iść. Wychodząc z domu coś szarego przemknęło przed domem 'ee pewnie mi się przewidziało, przecież wszystkie kotki teraz siedzą w domach i grzeją się gdzie mogą'. Na spacerze nawet mój motywator Lisek zwątpił i szybko chciał wracać. Pierwszy wpadł przez drzwi otrzepując zmarznięte łapki. Zatrzymało mnie ciche miauknięcie. Zawołałam kici kici i po chwili zobaczyłam wlepione we mnie brązowe oczka. Szary kotek z wielką niepewnością dał się zaprosić na ganek. Poczęstowałam go czym miałam, nie wybrzydzał, zjadł, a właściwie połknął wszystko. Nazajutrz sytuacja powtórzyła się. Wszystko wskazywalo na to, że nie ma się gdzie podziać więc zabrałam go do domu. Mocno przestraszony, po chwili oswoił się z sytuacją i zasnął. Za to ja spać nie mogłam. Kolejny kot? Nie ...
A jednak, został. Weterynarz określił ją na około 4-5 lat. Pierwsze co zrobiliśmy to sterylizacja. Nie było łatwo, zdziczały kotek był bardzo niezadowolony z ubranka po zabiegu i na wszystkie sposoby próbował je zdjąć. Z każdym dniem staje się coraz bardziej ufny. Czy jak go wypuścimy to wróci? Czy ma gdzie wrócić? Czy zapomni skąd przyszedł i zostanie w naszym ciepłym domu?
Fifi wyszła na dwór dopiero na wiosnę i została z nami:) Mimo, że mineło już dwa lata nadal jest dość bojaźliwa, ale ma też chwile kiedy wstępuje w nią pieszczocha i sama się łasi.