Strona 1 z 100

♥ Muszu i Teemuś ♥ Jest lepiej :D

PostNapisane: Nie lis 24, 2013 21:22
przez Rilla07
Witam serdecznie,

Od dłuższego czasu śledzę forum, czytam każdego dnia, piszę posty i uświadomiłam sobie dopiero teraz, że nawet nie przedstawiłam swoich dwóch kocurków.

Może zacznę od tego, że kiedyś wydawało mi się, że nie przepadam za kotami. Nigdy nie mieliśmy w domu kotów, po prostu ich nie znałam, a wiadomo, że nie wszyscy o naszych futrach mówią dobrze.
Wszystko zmieniło się 180 stopni jak przygarnęłam mojego pierwszego kociaka i... zwariowałam na jego punkcie, na punkcie kotów w ogóle.
Znajomi i rodzina śmieją się, że kocie tematy zdominowały co najmniej połowę mojego życia, ba mój mąż przekonał się do kotów tak samo i mogę z ręką na sercu nazwać nas kociarzami :)

Zaczęło się w 2010 roku. Ta historia jest dla mnie zaczarowana, bajkowa, świąteczna, bardzo często do niej wracam i sobie ją przypominam, robi się wtedy cieplutko na sercu :)
Zima, wieczór, drugi dzień Świąt Bożego Narodzenia, mróz jak diabli i metrowe zaspy śniegu, ciemność, jedynie z oddali pojedyncze światła z innych domostw.
Święta wraz z jeszcze wówczas narzeczonym spędzałam u rodziców na wsi. Dom tuż przy lesie.
Cudownie bajkowa aura, powietrze jeszcze pachniało świąteczną choinką i tą niesamowitą atmosferą.
Rodzina pojechała w rodzinny objazd, ja zostałam sama z przyszłym mężem. Co chwila dzwonek do bramki, kolędnicy. Jedna i druga grupa dzieciaków.
Gdy odchodzili już ostatni i wracałam zaśnieżoną alejką do drzwi, coś mignęło mi na śniegu, biało - szara błyskawica. Przykucnęłam i "co ja pacze"... a to kociak ! W naszym ogrodzeniu.
Wołam go a ten jak zaczarowany biegnie do mnie przez zaśnieżony ogródek i miauczy wniebogłosy. Zabrałam kotka do domu.
Czuł się jak u siebie... z kanapy na krzesło, zabawa choinkowymi bombkami i nie przerwane mruczenie.
Kociak (około pół roczny) był lekko upasiony, piękne futerko, przyjacielski, lgnął na ręce, więc pomyśleliśmy, że musiał komuś uciec albo się zgubić.
To był na pewno kotek wychowany w domu, nakarmiony, zdrowy. Otworzyłam drzwi i położyłam go na stopniu.
Był tak rozochocony, że śmignął przez zaspy i zniknął za płotem w ciemności (dla sprostowania, wtedy jeszcze byłam głupia i nie pomyślałam, że nawet jakby się zgubił to taki kociak sam nie wróci do domu!).
Wróciłam do środka. Minęło jakieś 20 minut, czułam się źle i dziwnie. Wyszłam z powrotem przed dom. Cisza, mrok, śnieg odbijający się jak brokat od ogrodowej latarni.
I wtedy pomyślałam sobie, że jeśli on wróci, jeśli jeszcze się pojawi to już go nie wypuszczę ! Obeszłam dom, raz drugi i nic.
Zawołałam głośno "kici kici" i... biegnie do mnie z pod bramki znowu cały w śniegu MÓJ kociak i miauczy. To ja kociaka pod pachę, do domu, zamknęłam drzwi... I tak już zostało :)
Pewnie Was zanudziłam, ale kiedyś musiałam to spisać :).
Oczywiście dla spokojnego sumienia szukaliśmy właściciela kociaka, bez skutku (i dobrze !!!), sąsiedzi zresztą nie byli zdziwieni, wieś jest bardzo duża i często podrzuca się koty w nowo wybudowanych domach.
Od tamtej pory rozkwitła niezwykła więź, po prostu oszalałam na punkcie puchatego stworka. Kot jak z bajki, puszysty, mruczący, miziasty i... liżący po rękach.
Nie miałam jeszcze kuwetki to robił swoje do doniczki z kwiatkiem, taki czyścioch :) Po prostu kocie cudo.
Nazywa się Muszu, a czasem Muszeron, Muszysław, Asasa, Sosenek, Sasek, Gruberek, Puchatek. Oto i on (już dorosły):
Obrazek
Za chwilkę dodam mojego drugiego kocurka :)

Re: Muszu i Teemuś czyli moje koty nad koty

PostNapisane: Nie lis 24, 2013 21:26
przez ab.
Witaj piękny Muszu :1luvu:
Fajna historia.
Czekamy na drugą część :ok:

Re: Muszu i Teemuś czyli moje koty nad koty

PostNapisane: Nie lis 24, 2013 21:47
przez Rilla07
Po prawie trzech latach postanowiliśmy z mężem adoptować Muszeronowi towarzysza. Mieszkamy w bloku, kot niewychodzący, jak pójdę do pracy to siedziałby sam w domu całymi dniami.
Poza tym Muszek zdawał się być pozytywnie nastawiony do zwierząt, bardzo polubił się z psem rodziców.
Na początku sierpnia tego roku adoptowaliśmy 3 miesięczną kociczkę Tris. Wtedy pierwszy raz napisałam na tym forum w panice. Kotka była u nas jakieś 12 godzin, rozchorowała się.
Diagnoza: pp, koci tyfus. Walczyła dzielnie przez ponad tydzień w lecznicy. Nie udało się :( Straciliśmy naszą kochaną buraskę, bo wystarczyło te kilka godzin by ją pokochać.
Muszu był wtedy oszołomiony. Jest kot i go nie ma... Straszliwa trauma, hektolitry łez. Zdawało się nam, że to jest koniec naszych poszukiwań.
Zwłaszcza, że dom zainfekowany wirusem. Minęły jakieś 2 tygodnie, dowiedzieliśmy się, że do lecznicy wróciły z adopcji dwa koty. Oddane z powodu alergii.
Zaszczepione dwukrotnie, po kwarantannie - to był priorytet ! Była kotka i kocurek. Na fb zdjęcia. I jak zobaczyłam 5 -miesięczną "dziwnie" umaszczoną kuleczkę i te słodkie oczka to oszalałam.
Po wszystkich uzgodnieniach i porządnym odkażeniu mieszkania na wszelki wypadek, mąż pojechał po kocurka. Przywiózł... co to? Czy to kot, czy to nietoperz?
Czarne, chuude jak nieszczęście i do tego całe w kupie :). Tak się zestresował w drodze, że zabrudził cały transporterek i siebie samego, od uszu po ogon włącznie.
Miauczał od progu jak opętany. Okazało się jednak, że jest bardzo ciekawski i odważny. Wylazł z transporterka, ogonek do góry i ruszamy zwiedzać okolicę.
Po chwili musiałam go jednak złapać i umyć, kupa była wszędzie :D

I tak mamy od 22 sierpnia 2 stworki.
Dopiero tutaj na forum dowiedziałam się jakie umaszczenie nowy domownik.
Dumny dymek :) Futerko ma cudne, pod światło refleksy we wszystkich kolorach.
Nazywa się Teemo (Teemuś) - może ktoś kojarzy grę League of Legends, imię od małego yordla, który ustawia grzyby pułapki :D
Inaczej wołam go Malowinek, Dymuś, Dymek, Grzybuś albo "glonojad, ssacz pospolity" - strasznie ssie ! Tylko moje ręce zresztą.
Kilka razy dziennie przychodzi, otwiera dziubola i domaga się dostawienia do... ręki :D
Potrafi ssać nawet pół godziny a codziennie rano mam dokładnie wyssane i wylizane ucho, nos, policzek i czoło :)
Oto i on, a na następnym zdjęciu oba mamroty razem.
Obrazek
Obrazek

Tak więc na razie jesteśmy na etapie dokocenia, wszystko przebiega sprawnie, czekamy aż foch upuści Muszu i zacznie znowu być miziakiem.
Mam nadzieję, że będę sprawnie uzupełniać wątek, by ani nie zanudzać ani nie spamować :)
Pozdrawiam serdecznie oraz
ZAPRASZAM WSZYSTKICH :D

Re: Muszu i Teemuś czyli moje koty nad koty

PostNapisane: Nie lis 24, 2013 21:52
przez ab.
Teemo też piękny :1luvu: :1luvu:

Re: Muszu i Teemuś czyli moje koty nad koty

PostNapisane: Nie lis 24, 2013 23:41
przez kotkubinat
Fajna historia, kociaki śliczne... :D

Re: Muszu i Teemuś czyli moje koty nad koty

PostNapisane: Pon lis 25, 2013 11:11
przez aannee99
Świetna historia, śliczne kocurki :1luvu: :ok:

Re: Muszu i Teemuś czyli moje koty nad koty

PostNapisane: Pon lis 25, 2013 16:17
przez Rilla07
Porcja kolejnych zdjęć.

Na pierwszym Muszu w 2010 roku, jakieś 3 tygodnie po tym jak go przygarnęliśmy. Bawi się na swoim nowym mebelku :).
Obrazek

A tutaj Muszeron obecnie:
Obrazek

Teemuś jak do nas trafił był straszliwie wychudzony. Tylko uszy mu sterczały. Zdjęcie z pierwszego dnia.
Obrazek

Teemo rośnie jak na drożdżach :) Najnowsze zdjęcia:
Obrazek
Obrazek

Bardzo bałam się, że kocurki nie będą się lubić. Pomimo licznych sprzeczek często tak je znajduję na kanapie :)
Obrazek

A na koniec wspomnienie naszej kochanej buraski Tris [*] :(
Tylko kilkanaście godzin cieszyła się nowym domem, potem zaczęły się wymioty, gorączka...
Nie wygrała walki z pp, a była bardzo dzielna.
Pewnie nas teraz podgląda z TM. Nie zapomnimy maleńkiej nigdy !
Obrazek

Dawno nie oglądałam jej zdjęć i oczywiście mam "smarki pod nosem" od razu. Powinna być tu z nami...

Re: Muszu i Teemuś czyli moje koty nad koty

PostNapisane: Pon lis 25, 2013 16:21
przez aannee99
Tris [*] cudowna to była koteczka. Bardzo przykro, że przegrała walkę z pp :( Na pewno tęsknicie choć długo u Was nie była, to nie ważne, pokochaliście ją ...

Cudowne te Twoje kocurki są, cudowne!. A Teemo w tym koszyczku na parapecie ... wygląda mega słodko, lekko się tam nie mieści, ale koty lubią takie ciasne miejsca przecież :D

Pozdrawiam :)

Re: Muszu i Teemuś czyli moje koty nad koty

PostNapisane: Pon lis 25, 2013 16:25
przez Rilla07
Wystarczyło dosłownie te kilka godzin by pokochać taką małą kruszynkę.
Miała cudowne łapki, jak mały żbik pręgowane, puchate. Będziemy ją wspominać i chociaż trwało to krótko to była pełnoprawnym członkiem rodziny.

Teemo jeszcze 3 miesiące temu potrafił się skulić cały w kuleczkę w tym koszyku :)
Teraz już mu łapy wystają, ma niewygodnie... ale siedzi w nim ciągle.
Pozdrawiam serdecznie i dziękuję za wpisy :)

Re:

PostNapisane: Pon lis 25, 2013 19:36
przez kicikicimiauhau
['] dla malutkiej Tris :cry: Najgorszą rzeczą jest śmierć zwierzaka... Gdy odchodzi i nie można już pomóc :cry: Ale na pewno czekają na nas, tam, na Tęczowym Moście...
Kotki piękne :1luvu: :love:

Re: Muszu i Teemuś czyli moje koty nad koty

PostNapisane: Pon lis 25, 2013 19:58
przez bea3
Nie napiszę nic nowego, po prostu piękna i wspaniała historia. Opisana tak, że oczyma wyobraźni widziałam ten śnieg, kotka w nim i tak dalej. Oba kotki wspaniałe ! Na pewno już się kochają, tylko muszę do siebie "trafić" ;-)

Tris bardzo podobna do mojego Gucia... pewnie brykają razem za TM, bo i jak straciłam swojego buraska Gucia, akurat w tym roku :(
Rozumiem Cię dobrze.

Pozdrawiam ciepło.

Re: Muszu i Teemuś czyli moje koty nad koty

PostNapisane: Pon lis 25, 2013 21:04
przez Rilla07
Tak, to prawda. Śmierć zwierzaka jest strasznie bolesna :(
Zwłaszcza, że przez tyle dni była jeszcze nadzieja, nawet w 4-5 dobie nastąpiła delikatna poprawa, więc wierzyliśmy do ostatnich chwil.
Jak przyszła wiadomość, że kociczka nasza odeszła byłam w totalnym szoku, nie mogłam w to uwierzyć. Chciało się zamknąć oczy mając nadzieję, że jak się otworzy, smutku nie będzie :(

Czytam to forum już nałogowo, w wolnym czasie potrafię przez godziny czytać wątki i nie ukrywam, że czasem mam łzy w oczach i czasem nawet po prostu beczę.
I patrzę na te moje dwa kudłate łobuzy i wiem wtedy, że podjęłam słuszną decyzję. Zwierzaki (koty, psy itd) zasługują na wszystko co najlepsze.
Dlatego to takie miłe czytać to forum i poznawać ludzi, którzy kochają zwierzęta, często poświęcając część własnego życia by je ratować i pomagać :1luvu:

Re: Muszu i Teemuś czyli moje koty nad koty

PostNapisane: Pon lis 25, 2013 23:09
przez Annaa
Śliczne oba koty :love:
Historia którą opisałaś jest faktycznie bajkowa :) to tak jakby Muszu wybrał sobie właśnie wasz dom
i to w święta :)

A malutkiej Tris szkoda,pp to straszna choroba :(

Re: Muszu i Teemuś czyli moje koty nad koty

PostNapisane: Wto lis 26, 2013 17:54
przez Rilla07
Chyba spisanie historii moich kociaków i przypomnienie sobie wszystkich pozytywnych chwil, wpłynęło jakąś telepatyczną energią na same moje kocury :D
Muszu po raz pierwszy od bardzo dawna przyszedł do mnie dzisiaj rano na mizianie, ugniatanie i głaskanie. Zaprzestał tego jak w domu pojawił się Teemuś 3 miesiące temu.
Może foch mu wreszcie przechodzi... :)

Re: Muszu i Teemuś czyli moje koty nad koty

PostNapisane: Wto lis 26, 2013 18:11
przez bea3
Na pewno przejdzie mu ten foch :)