Mruczek, Komorebi i... nowe fotki str. 22

blaski i cienie życia z kotem

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Nie lis 17, 2013 12:40 Mruczek, Komorebi i... nowe fotki str. 22

Witam w wątku moich kotecków :) Pierwotny skład stanowili Tama i Mruczek. Potem wzięłam Komorebi. Miała być u mnie na DT, ale została. Bynajmniej nie dlatego, by dopadła mnie klątwa pierwszego tymczasa ;), a raczej nie mnie ona dopadła, lecz Mruczka. Mru obyłby się doskonale bez towarzystwa ludzkiego, natomiast bardzo potrzebuje kociego. Tak bardzo pokochali się z Komorebi, że postanowiłam zostawić mu towarzyszkę (choć pozbyłabym się jej bez żalu osobistego). Minęło półtora roku. 29 czerwca 2015 roku Tama odeszła z powodu przewlekłego zapalenia nerek [*]. Zostałam z Mruczkiem i Komorebi, a dwa tygodnie później na wyjeździe trafiłam na kota w potrzebie. Tymczasia, która pojawia się w 17. stronie wątku, dostała na imię Osia, ponieważ przyjechała z Osiecka. 24 października pojechała do DS do Razzk (19. strona wątku). Od połowy maja jest zaś z nami rudy i długowłosy Ciril - kot współlokatorów (Trivia i jej TŻ). Aktualnie to szalone kocię i pewnie wyrośnie z niego "skaranie boskie". Przynajmniej takie są prognozy.

Zapraszam do czytania historii moich futer!



:kotek: :kotek:

Mija właśnie druga doba pobytu Mruczka i Tamy (dawniej znanych jako Cłownik i Poświnka) w moim domu.

Przyjechały w piątek wieczorem z Jopop i Piotrem568. Dzięki wielkie jeszcze raz!

Tama od razu wzięła się za zwiedzanie domu:

https://m.ak.fbcdn.net/scontent-b.xx/hp ... 6276_n.jpg

https://m.ak.fbcdn.net/scontent-b.xx/hp ... 8341_n.jpg

Nocą spała już w nogach łóżka, rano przyszła w głowy się miziać :) Za to Mruczek wcisnął się w przestrzeń między pralką a wanną i tkwił tam przerażony:

https://m.ak.fbcdn.net/scontent-b.xx/hp ... 1374_n.jpg


Kiedy brałam prysznic przemknął się jak uchodźca przez granicę w kąt pod rurą za kibelkiem, zaraz obok kuwety i tam tkwił, aż poszłam spać. Rano ujrzałam tylko jego łebek (zaraz się schował) wystający zza tylnej ścianki szafki kuchennej. I to by było na tyle Mruczka na pierwsze pół dnia.

W soboty przed południem pracuję, wracam około 13. Tak było i tym razem - po powrocie zastałam miseczkę nietkniętą (Tama zjadła trochę ze swojej), za to potrójne siki w kuwecie, więc mam nadzieję, że przynajmniej jedne były Mruczka, czyli że rozprostował w międzyczasie kości.

Trzeba wam wiedzieć, że układ kuchni w zabudowie ikeowej mam w L. Z jednego końca tego L jest lodówka, dokładnie wciśnięta w kąt (żaden kotowaty się nie przeciśnie), z drugiego jednak jest około 15cm przestrzeni między szafką kuchenną ze zlewem a ścianą. Czyli korytarz dla kotów :) Szafka ze zlewem nie ma tylnej ściany, natomiast następna - narożna - ściany wszystkie ma, jak trzeba. Potem jest kuchenka, potem szafka z szufladami, potem lodówka. Nad narożną i szufladową są blaty. Wszystko są to szczegóły mające znaczenie w dalszej opowieści.

Wróciłam z pracy, mruczka ani widu ani słychu. Znaczy się - nadal tkwi za obudową. Zajęłam się swoimi czynnościami, w międzyczasie przyszedł TŻ, potem właściciel mieszkania z fachowcem od pralki (zepsuta...), potem tamci poszli, potem poszedł TŻ, ale wcześniej Tama wdrapała mu się na kolana:

https://m.ak.fbcdn.net/scontent-b.xx/hp ... 1803_n.jpg


Mruczek miał postawioną miseczkę z chrupkami w szafce kuchennej bez tylnej ściany, pod zlewem - żeby mógł posilić się dyskretnie (siedzieliśmy w pokoju) bez ryzyka wyłażenia na świat. Nie ruszył nic.

Po paru godzinach zaczął mnie niepokoić brak kota. Mruczka, bo Tama spała na kanapie :)

https://m.ak.fbcdn.net/scontent-a.xx/hp ... 3180_n.jpg


Przestraszyłam się, że Mruczek zaklinował się gdzieś w głębi obudowy albo coś go poraziło na tyłach kuchenki/lodówki.

Zaczął się demontaż obudowy. Zdjęłam blaty, wysunęłam szufladę spod piekarnika, wcisnęłam się tam z głową i ramionami :roll: Jednym słowem - zlustrowałam korytarz za szafkami wzdłuż całego L.

KOTA NIE BYŁO.

I tu dostałam schizy. W czasie, gdy jedliśmy obiad, okno w kuchni było otwarte uchylnie. Wiem, że to nie takie łatwe, ale może tędy dał drapaka? Może nawiał pod nogami wychodzącego właściciela lub mechanika? Poszłam szukać Mruczka na podwórku. Podwórko jest małe, zamknięte ze wszystkich stron - z jednej kamienica, z przeciwnej oficyna, z prawej sąsiednia kamienica, z lewej dwumetrowy mur. Dla zdrowego kota żadna przeszkoda, dla takiego, który wyfrunął z drugiego piętra, raczej nie do sforsowania.

KOTA NADAL NIE BYŁO (chociaż w tym wypadku - na szczęście. Znaczy - musiał nadal być w domu).

Dygresja: za to poznałam kota podwórkowego. Czarny ze skarpetkami i krawatem, zadbany, miziasty, na bank domowy. Pomyślałabym, że ktoś go wypuścił na spacerek wieczorny, gdyby nie kocia budka pod drzewem na podwórku. Chyba, że to jego altana ogrodowa, a nie stałe schronienie. Mam zamiar dowiedzieć się, gdzie Pan Krawat mieszka :)

Wróciłam do domu i zaczęłam myśleć trzeźwiej. Postanowiłam zastosować metodę z rewizji policyjnych, czyli wykluczanie decymetra sześciennego za decymetrem. Pokój sprawdziłam szybko, posuwając się do takich idiotyzmów, jak zaglądanie do szuflad komody (bo pewnie sam sobie otworzył, ta...).

W międzyczasie miałam koszmarne wizje zawiadamiania JOKOTu o zaginięciu zwierzaka w pierwszy dzień po adopcji. I że odbiorą mi Tamę i już nigdy nie będę miała żadnego kota, a w każdym razie nie będę mogła przyznać się do tego na forum, i że jestem beznadziejną, nieodpowiedzialną idiotką. Płakać mi się chciało.

Ale prowadziłam wytrwale poszukiwania. Wykluczyłam szafę wnękową. W korytarzu za szafkami kuchennymi nadal pusto. Została tylko jedna opcja - przestrzeń między "podłogą" szafek kuchennych a podłogą właściwą. Rozpoczęłam systematyczny demontaż cokolików. Z tym spod szafki zlewowej poszło łatwo. Im bardziej jednak zaglądałam, tym bardziej

KOTA NIE BYŁO.

Cokoliku szafki narożnej nie udało mi się zdemontować. Tu posunęłam się do znęcania się nad kotem Schroedingera, tzn. zaczęłam stukać w podłogę szafki kuchennej w nadziei, że go stamtąd wykurzę. Wybacz, Mruczku - musiałam wiedzieć, czy jesteś tam, czy poza mieszkaniem oczekujesz mej pomocy w ciemnym kącie podwórka... Wykurzanie hałasem nic nie dało, gdyż w dalszym ciągu

KOTA NIE BYŁO.

Została szafka z szufladami (albo odpowiadanie przed sądem za znęcanie się nad zwierzęciem w postaci niezapewnienia mu bezpiecznego schronienia). Wysunęłam dolną szufladę.

I TAM SIEDZIAŁ MRUCZEK, CAŁY I ZDROWY, I PATRZYŁ NA MNIE, JAKBYM MU ZROBIŁA STRASZNĄ KRZYWDĘ I MIAŁA ZAMIAR ROBIĆ JĄ DALEJ.

Kamień z serca spadł mi z takim hukiem, że sąsiedzi mogliby narzekać na hałasy. Kot na mój widok zrejterował do korytarzyka zaszafkowego, ale zablokowałam mu przejście. To był ostatni raz, kiedy jakiś kot zamelinował się w miejscu, w którym nie da się nawet sprawdzić, czy jest tam, czy nie.

Mruczek w kryjówce (przepraszam za pion, nie umiem wyedytować):

https://m.ak.fbcdn.net/scontent-b.xx/hp ... 4357_n.jpg

https://m.ak.fbcdn.net/scontent-a.xx/hp ... 6361_n.jpg


Po zablokowaniu korytarzyka, zamontowaniu z powrotem cokolika, blatów itd. Mruczek miał do wyboru - tkwić w krótkim odcinku korytarzyka, który mu pozostał, albo wyjść na świat przez miejsce po wyjętej szufladzie.

Zostawiłam go z tym wyborem i poszłam na imprezę przyjaciółki, gdyż i tak byłam już dwie godziny spóźniona. Poszukiwania kota w kawalerce :roll: trwały półtorej godziny, sprzątanie pół... Za to historia z suspensem na pogaduchy imprezowe znakomita :twisted: .

Po imprezie odsypiałam u TŻa, teraz idę do domu sprawdzić, jak postępy w miskach, kuwecie i ogólnym oswajaniu z nowym miejscem.



Proszę zapoznać się z regulaminem forum
faq.php#f0r0
a zwłaszcza z zaleceniami technicznymi odnośnie rozmiarów zamieszczanych zdjęć
5. Zalecenia techniczne wobec Użytkowników:
(...)
b) Staraj się nie umieszczać bezpośrednio na Forum zdjęć ani innej grafiki, która może obciążać pobieranie Forum. Zamiast zdjęć umieść linki do nich. Jeżeli już musisz umieścić zdjęcie/grafikę na Forum, to nie powinno ono być większe niż 640 pikseli na dłuższym boku i przekraczać wagi 150 kilobajtów. Dbaj o to, aby nie było zbyt wiele takich zdjęć na jednej stronie wątku.

N/K
Ostatnio edytowano Pon maja 29, 2017 7:33 przez Wasylisa, łącznie edytowano 40 razy

Wasylisa

 
Posty: 990
Od: Sob lis 02, 2013 14:43

Post » Nie lis 17, 2013 12:56 Re: Koty na stałe, TŻ na przychodne.

Będzie ok. Takie starchy to norma.
Cieszę się,ze kociska mają u ciebie dom.
Obrazek

Dla naszych Słoneczek [*] Kochamy i tęsknimy.

ASK@

Avatar użytkownika
 
Posty: 55360
Od: Czw gru 04, 2008 12:45
Lokalizacja: Otwock


Adopcje: 11 >>

Post » Nie lis 17, 2013 13:15 Re: Koty na stałe, TŻ na przychodne.

Pewnie, ze bedzie dobrze ! Zostawilas wolna chate wiec ma czas do zwiedzenia i znalezienia innych kryjowek :))
Oswoi w spokoju nowe terytoria i bedzie ok.

Mi kiedys kota wystraszona workiem, ktory zalozyla sobie na glowe i nie mogla sie z niej wydostac /to moje przypuszczenia po sladach zostawionych w postaci rozerwanej torby papierowej na lozku/ wlazla pod piec kaflowy. Pol godziny po moim powrocie z pracy nie dawala znaku zycia. Wszystkie katy sprawdzone - kota brak. Pozostal jedynie piec... tym bardziej, ze druga kota na moje wolanie tej pierwszej wlazila pod piec - madra koteczka, pomagala znalezc siostre :) Juz mialam wizje rozbiorki pieca. Na szczescie wylazla sama.
Ale mam nauczke - zadnych toreb plastikowych w zasiegu kota a papierowe tylko z obcietymi "uszami".

Powodzenia w asymilacji :)

LunaKlara

 
Posty: 995
Od: Czw paź 20, 2011 22:06
Lokalizacja: Poznań

Post » Nie lis 17, 2013 13:32 Re: Koty na stałe, TŻ na przychodne.

Wyobrażam sobie, jak Tama, w trakcie Twoich poszukiwań, musiała być wielce zdziwiona, bo przecież "jak to szukasz kota, jak kot leży na kanapie" :mrgreen:

Do stanów przedzawałowych się przyzwyczaj, bo te małpy tak mają :twisted: Później wychodzi ci takie zadowolone z miną "ależ fajnie się spało, tylko cosik taki hałas był, wiesz może o co ten raban?" A ty spocona, dysząca, z włosem w każdą stronę odsuwasz rozmontowaną szafkę, by zerwać ostatnią deskę panelową, pod którą mógł utknąć KOT i na pewno potrzebuje pomocy! :mrgreen:

Zawsze przyjemnie się czyta o takich adopcjach, nie tylko o "rudym, długowłosym, w typie brytyjczyka, do 2óch miesięcy". Powodzenia w docieraniu się z nowymi lokatorami :ok:

Aia

Avatar użytkownika
 
Posty: 17100
Od: Pon lut 19, 2007 18:08
Lokalizacja: NDM

Post » Nie lis 17, 2013 15:34 Re: Koty na stałe, TŻ na przychodne.

Tama całą akcję przespała na kanapie. Ona zna Mruczka lepiej niż ja ;)

Dzisiaj po powrocie do domu zastałam Tamę dokańczającą chrupki Mruczka :/, jego samego za obudową, ale w części, którą pozostawiłam do dyspozycji kotów, w kuchni przewrócony wazon, w kuwecie urobek wskazujący na wykorzystanie przez oboje, na dywanie pawia i na kanapie też pawia.

Pralka nadal zepsuta, pokrycie poczeka sobie na pranie :/

Aha, kupy normalne, paw normalny.

Nie mam pomysłu, jak upilnować, żeby każde jadło swoją karmę, skoro Mruczek przy mnie nie zje. Ba! Nosa z kryjówki nie wyściubi. Więc chwilowo sypię do obu misek RC Ageing 12+. Jak Tama zje za dużo, to przynajmniej rodzajowo dopasowanego :)

Wasylisa

 
Posty: 990
Od: Sob lis 02, 2013 14:43

Post » Nie lis 17, 2013 15:38 Re: Koty na stałe, TŻ na przychodne.

Mruczek to ciekawskie bydlę, za kilka dni będzie śmigać. Ma też wystarczający zapas tkanki tłuszczowej na te kilka dni...
Obrazek

jopop

 
Posty: 19154
Od: Pt maja 20, 2005 20:05
Lokalizacja: Warszawa

Post » Nie lis 17, 2013 15:40 Re: Koty na stałe, TŻ na przychodne.

Mruczek chyba mniejszy od Tamy ;) więc możesz zrobić budkę, do której wejdzie tylko on i tam wsadzić miskę. Pomysł budki kotu chowającemu się może się spodobać ;)

Szalony Kot

 
Posty: 23304
Od: Pt wrz 24, 2010 13:01
Lokalizacja: Grodzisk Maz./ Warszawa

Post » Nie lis 17, 2013 15:59 Re: Koty na stałe, TŻ na przychodne.

Konia z rzędem temu, kto najpierw skutecznie wyliczy różnicę w obwodzie Mruczka i Tamy.

Zapas tkanki tłuszczowej - tak się śmiałam, że Tama, która siedzi na mnie, popatrzyła się pytająco...

Wasylisa

 
Posty: 990
Od: Sob lis 02, 2013 14:43

Post » Nie lis 17, 2013 16:05 Re: Koty na stałe, TŻ na przychodne.

Oni oboje podobnie duzi są ;) W obwodzie też, moim zdaniem... Niby Tama szersza, ale Mruczek cały większy jest - przynajmniej ja tak je pamiętam, ostatnio kilka dni temu je widziałam ;)

Ja myślę, że jak zgłodnieje to wyjdzie - to mądre zwierzątko jest, nie zagłodzi się ;)
Najwyżej będzie przemykać w nocy albo jak ludzi w domu nie będzie.


Gratulacje z dokocenia :mrgreen:
♪♫♬ ♪

*anika*

 
Posty: 13244
Od: Pon mar 28, 2005 20:15
Lokalizacja: Warszawa

Post » Nie lis 17, 2013 19:45 Re: Koty na stałe, TŻ na przychodne.

A ja będę się czuła, jakbym miała jednego kota, bo on będzie wychodził na żer i zabawę wyłącznie pod moją nieobecność?!

Wasylisa

 
Posty: 990
Od: Sob lis 02, 2013 14:43

Post » Nie lis 17, 2013 19:51 Re: Koty na stałe, TŻ na przychodne.

Wasylisa pisze:A ja będę się czuła, jakbym miała jednego kota, bo on będzie wychodził na żer i zabawę wyłącznie pod moją nieobecność?!

Kiedyś wyjdzie ;)

Miałam na myśli bardziej pierwsze dni po przeprowadzce ;)
♪♫♬ ♪

*anika*

 
Posty: 13244
Od: Pon mar 28, 2005 20:15
Lokalizacja: Warszawa

Post » Nie lis 17, 2013 20:30 Re: Koty na stałe, TŻ na przychodne.

Wasylisa pisze:

I tu dostałam schizy. W czasie, gdy jedliśmy obiad, okno w kuchni było otwarte uchylnie. Wiem, że to nie takie łatwe, ale może tędy dał drapaka?




Nie wierzę że nie wiesz, jak bardzo niebezpieczne jest otwarte okno uchylne dla kota :( :!: :!: :(

Trzymam kciuki za asymilację Mruczka :ok:
Gdy cię znalazłam, nie wiedziałam, co z tobą zrobić.
Dziś nie wiem, co zrobię bez ciebie...
Marcel 7.10.2007 - 26.07.2021

kwinta

Avatar użytkownika
 
Posty: 7320
Od: Śro maja 21, 2008 20:47
Lokalizacja: Wielkopolska

Post » Nie lis 17, 2013 20:37 Re: Koty na stałe, TŻ na przychodne.

Spokojnie, wyjdzie. Przerobił już jedną przeprowadzkę w tym roku, do nowej kociarni - da radę i tym razem :ok:

Próbowałaś go delikatnie głaskać za tymi meblami? Usiądź obok albo chociaż wciśnij rękę do niego, spokojnie gadaj i delikatnie głaszcz. Takie sesje pomogą mu się przekonać, że nie jesteś taka zła ;)

Szalony Kot

 
Posty: 23304
Od: Pt wrz 24, 2010 13:01
Lokalizacja: Grodzisk Maz./ Warszawa

Post » Nie lis 17, 2013 22:20 Re: Koty na stałe, TŻ na przychodne.

Tak, wiem, jak niebezpieczne są okna uchylnie otwarte. Nie zostawiam kotów sam na sam z takimi oknami. U mnie w domu jest taki układ, że siedząc przy stole w pokoju widzi się okno kuchenne. Gdyby Mruczek śmigał po domu skacząc, gdzie popadnie, raczej nie zostawiłabym uchylonego okna. Poza tym to akurat jest na tyle wysokie, że kot musiałby się bardzo uprzeć, aby doskoczyć na wysokość pozwalającą na wydostanie się na drugą stronę. Mruczek jeszcze teraz upiera się raczej przy nieruchomym tkwieniu w ciemnym kącie, daleko mu do nastrojów wyskokowych.

Kiedy zastanawiałam się, czy nie dał drapaka za okno, poniosła mnie w nerwach wyobraźnia. To chyba można zauważyć z posta otwierającego? Podobnie zastanawiałam się, czy nie przemknął pod nogami mechanikowi (facet wszedł i wyszedł, nie stał w otwartych drzwiach). Zastanawiałam się też, czy nie wcisnął się w przewód wentylacyjny (osłonięty normalną kratką). Szukałam go w najgłupszych miejscach (np. w szufladach komody).

Powtarzam - poniosła mnie wyobraźnia. Niech nie ponosi forumowiczów.

Instalacja siatek jest planowana, btw.

Głaskać Mruczka nie będę, bo on kamienieje ze strachu na widok wyciągniętej ręki. Na razie idę spać -
mam nadzieję, że nieśmiałek zrobi sobie w nocy rekonesans.

Pozdrawiam i życzę dobrej nocy.

Wasylisa

 
Posty: 990
Od: Sob lis 02, 2013 14:43

Post » Nie lis 17, 2013 22:22 Re: Koty na stałe, TŻ na przychodne.

Szalony Kot pisze:Próbowałaś go delikatnie głaskać za tymi meblami? Usiądź obok albo chociaż wciśnij rękę do niego, spokojnie gadaj i delikatnie głaszcz. Takie sesje pomogą mu się przekonać, że nie jesteś taka zła ;)

Szalony Kot, chyba zapomniałaś, który to kotek jest :mrgreen:
Jemu się nie polepszy od głaskania w nieznanym miejscu przez nieznaną osobę :wink:
♪♫♬ ♪

*anika*

 
Posty: 13244
Od: Pon mar 28, 2005 20:15
Lokalizacja: Warszawa

[następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Google [Bot], Silverblue i 133 gości