Zapraszam do czytania historii moich futer!
Mija właśnie druga doba pobytu Mruczka i Tamy (dawniej znanych jako Cłownik i Poświnka) w moim domu.
Przyjechały w piątek wieczorem z Jopop i Piotrem568. Dzięki wielkie jeszcze raz!
Tama od razu wzięła się za zwiedzanie domu:
https://m.ak.fbcdn.net/scontent-b.xx/hp ... 6276_n.jpg
https://m.ak.fbcdn.net/scontent-b.xx/hp ... 8341_n.jpg
Nocą spała już w nogach łóżka, rano przyszła w głowy się miziać Za to Mruczek wcisnął się w przestrzeń między pralką a wanną i tkwił tam przerażony:
https://m.ak.fbcdn.net/scontent-b.xx/hp ... 1374_n.jpg
Kiedy brałam prysznic przemknął się jak uchodźca przez granicę w kąt pod rurą za kibelkiem, zaraz obok kuwety i tam tkwił, aż poszłam spać. Rano ujrzałam tylko jego łebek (zaraz się schował) wystający zza tylnej ścianki szafki kuchennej. I to by było na tyle Mruczka na pierwsze pół dnia.
W soboty przed południem pracuję, wracam około 13. Tak było i tym razem - po powrocie zastałam miseczkę nietkniętą (Tama zjadła trochę ze swojej), za to potrójne siki w kuwecie, więc mam nadzieję, że przynajmniej jedne były Mruczka, czyli że rozprostował w międzyczasie kości.
Trzeba wam wiedzieć, że układ kuchni w zabudowie ikeowej mam w L. Z jednego końca tego L jest lodówka, dokładnie wciśnięta w kąt (żaden kotowaty się nie przeciśnie), z drugiego jednak jest około 15cm przestrzeni między szafką kuchenną ze zlewem a ścianą. Czyli korytarz dla kotów Szafka ze zlewem nie ma tylnej ściany, natomiast następna - narożna - ściany wszystkie ma, jak trzeba. Potem jest kuchenka, potem szafka z szufladami, potem lodówka. Nad narożną i szufladową są blaty. Wszystko są to szczegóły mające znaczenie w dalszej opowieści.
Wróciłam z pracy, mruczka ani widu ani słychu. Znaczy się - nadal tkwi za obudową. Zajęłam się swoimi czynnościami, w międzyczasie przyszedł TŻ, potem właściciel mieszkania z fachowcem od pralki (zepsuta...), potem tamci poszli, potem poszedł TŻ, ale wcześniej Tama wdrapała mu się na kolana:
https://m.ak.fbcdn.net/scontent-b.xx/hp ... 1803_n.jpg
Mruczek miał postawioną miseczkę z chrupkami w szafce kuchennej bez tylnej ściany, pod zlewem - żeby mógł posilić się dyskretnie (siedzieliśmy w pokoju) bez ryzyka wyłażenia na świat. Nie ruszył nic.
Po paru godzinach zaczął mnie niepokoić brak kota. Mruczka, bo Tama spała na kanapie
https://m.ak.fbcdn.net/scontent-a.xx/hp ... 3180_n.jpg
Przestraszyłam się, że Mruczek zaklinował się gdzieś w głębi obudowy albo coś go poraziło na tyłach kuchenki/lodówki.
Zaczął się demontaż obudowy. Zdjęłam blaty, wysunęłam szufladę spod piekarnika, wcisnęłam się tam z głową i ramionami Jednym słowem - zlustrowałam korytarz za szafkami wzdłuż całego L.
KOTA NIE BYŁO.
I tu dostałam schizy. W czasie, gdy jedliśmy obiad, okno w kuchni było otwarte uchylnie. Wiem, że to nie takie łatwe, ale może tędy dał drapaka? Może nawiał pod nogami wychodzącego właściciela lub mechanika? Poszłam szukać Mruczka na podwórku. Podwórko jest małe, zamknięte ze wszystkich stron - z jednej kamienica, z przeciwnej oficyna, z prawej sąsiednia kamienica, z lewej dwumetrowy mur. Dla zdrowego kota żadna przeszkoda, dla takiego, który wyfrunął z drugiego piętra, raczej nie do sforsowania.
KOTA NADAL NIE BYŁO (chociaż w tym wypadku - na szczęście. Znaczy - musiał nadal być w domu).
Dygresja: za to poznałam kota podwórkowego. Czarny ze skarpetkami i krawatem, zadbany, miziasty, na bank domowy. Pomyślałabym, że ktoś go wypuścił na spacerek wieczorny, gdyby nie kocia budka pod drzewem na podwórku. Chyba, że to jego altana ogrodowa, a nie stałe schronienie. Mam zamiar dowiedzieć się, gdzie Pan Krawat mieszka
Wróciłam do domu i zaczęłam myśleć trzeźwiej. Postanowiłam zastosować metodę z rewizji policyjnych, czyli wykluczanie decymetra sześciennego za decymetrem. Pokój sprawdziłam szybko, posuwając się do takich idiotyzmów, jak zaglądanie do szuflad komody (bo pewnie sam sobie otworzył, ta...).
W międzyczasie miałam koszmarne wizje zawiadamiania JOKOTu o zaginięciu zwierzaka w pierwszy dzień po adopcji. I że odbiorą mi Tamę i już nigdy nie będę miała żadnego kota, a w każdym razie nie będę mogła przyznać się do tego na forum, i że jestem beznadziejną, nieodpowiedzialną idiotką. Płakać mi się chciało.
Ale prowadziłam wytrwale poszukiwania. Wykluczyłam szafę wnękową. W korytarzu za szafkami kuchennymi nadal pusto. Została tylko jedna opcja - przestrzeń między "podłogą" szafek kuchennych a podłogą właściwą. Rozpoczęłam systematyczny demontaż cokolików. Z tym spod szafki zlewowej poszło łatwo. Im bardziej jednak zaglądałam, tym bardziej
KOTA NIE BYŁO.
Cokoliku szafki narożnej nie udało mi się zdemontować. Tu posunęłam się do znęcania się nad kotem Schroedingera, tzn. zaczęłam stukać w podłogę szafki kuchennej w nadziei, że go stamtąd wykurzę. Wybacz, Mruczku - musiałam wiedzieć, czy jesteś tam, czy poza mieszkaniem oczekujesz mej pomocy w ciemnym kącie podwórka... Wykurzanie hałasem nic nie dało, gdyż w dalszym ciągu
KOTA NIE BYŁO.
Została szafka z szufladami (albo odpowiadanie przed sądem za znęcanie się nad zwierzęciem w postaci niezapewnienia mu bezpiecznego schronienia). Wysunęłam dolną szufladę.
I TAM SIEDZIAŁ MRUCZEK, CAŁY I ZDROWY, I PATRZYŁ NA MNIE, JAKBYM MU ZROBIŁA STRASZNĄ KRZYWDĘ I MIAŁA ZAMIAR ROBIĆ JĄ DALEJ.
Kamień z serca spadł mi z takim hukiem, że sąsiedzi mogliby narzekać na hałasy. Kot na mój widok zrejterował do korytarzyka zaszafkowego, ale zablokowałam mu przejście. To był ostatni raz, kiedy jakiś kot zamelinował się w miejscu, w którym nie da się nawet sprawdzić, czy jest tam, czy nie.
Mruczek w kryjówce (przepraszam za pion, nie umiem wyedytować):
https://m.ak.fbcdn.net/scontent-b.xx/hp ... 4357_n.jpg
https://m.ak.fbcdn.net/scontent-a.xx/hp ... 6361_n.jpg
Po zablokowaniu korytarzyka, zamontowaniu z powrotem cokolika, blatów itd. Mruczek miał do wyboru - tkwić w krótkim odcinku korytarzyka, który mu pozostał, albo wyjść na świat przez miejsce po wyjętej szufladzie.
Zostawiłam go z tym wyborem i poszłam na imprezę przyjaciółki, gdyż i tak byłam już dwie godziny spóźniona. Poszukiwania kota w kawalerce trwały półtorej godziny, sprzątanie pół... Za to historia z suspensem na pogaduchy imprezowe znakomita .
Po imprezie odsypiałam u TŻa, teraz idę do domu sprawdzić, jak postępy w miskach, kuwecie i ogólnym oswajaniu z nowym miejscem.
Proszę zapoznać się z regulaminem forum
faq.php#f0r0
a zwłaszcza z zaleceniami technicznymi odnośnie rozmiarów zamieszczanych zdjęć
5. Zalecenia techniczne wobec Użytkowników:
(...)
b) Staraj się nie umieszczać bezpośrednio na Forum zdjęć ani innej grafiki, która może obciążać pobieranie Forum. Zamiast zdjęć umieść linki do nich. Jeżeli już musisz umieścić zdjęcie/grafikę na Forum, to nie powinno ono być większe niż 640 pikseli na dłuższym boku i przekraczać wagi 150 kilobajtów. Dbaj o to, aby nie było zbyt wiele takich zdjęć na jednej stronie wątku.
N/K