I oczywiście nie zrobiłam w pośpiechu tej strony kota, z której jest brak..
Z wczoraj z rozmowy w lecznicy II
- ale dlaczego nie je?
- nie wiem, jak dałam z ręki to zjadła potem i z miseczki..
- a, no bo to trzeba kota 'rozjeść' , poświęcić trochę czasu..
po przywiezieniu Meli
- a gdzie ona ma kołnierz?
- a skąd ja mam wiedzieć? Wczoraj , jak byłam u niej też nie miała.
- no jak to nie miała? przeciez może zaraz nie miec szwów?
Może ona po prostu się nie liże , bo ją na razie nie boli - środki, i nie swędzi - bo te środki [p. bólowe]?
Szwy są do zdjecia w połowie przyszłego tygodnia wg obu lecznic.
W lecznicy I , jak poprosiłam o to zdjęcie rtg, to się panie asystentki rozbiegły w poszukiwaniu, dr przeszukał biurko i szafkę.. Przy okazji sobie przypomniał, że gdzieś na karcie z aparatu mam zdjęcie obiecane mnie ..
Podziękowałam. Ale jak można zgubić zdjęcie ? W zamian dostałam wykład o twardości i kruchości kocich kości i różnicy z psimi, i zobaczyłam zdjęcie innego kota, któremu się łapkę udało uratować. Uważam, że każda wiedza jest przydatna, poważnie.
Przeżyłam chwilę euforii wczoraj będąc na Wyspie.
Jak już wyszłam od matki, to trzy domy dalej jest taki, w ktorym od zawsze mieszkają Cyganie. Tacy pracujący i w ogóle. Pani Cyganka grabi liście. Ominęłam , cofnęłam się, bo ogólnie to tam się spotyka mało ludzi na ulicach. Pytam czy może widziała, słyszała..
- Aaaaaaaaa, taaaaaak! Taka pani z ul.... , aż płakała, że kotka jej zginęła.
............................[miejsce na wyobrażenie sobie mojego stanu]
i pani opisuje mi gdzie mieszka, bo ona ją zna itd.
W końcu bierze pod pachę swojego psa..no, yorka, i idzie mnie zaprowadzić. Sąsiednia ulica, w sumie 200m. Pani pokazuje mi w której klatce i czeka. Dzwonię domofonem, bo nie wiemy, które mieszkanie. Nie trafiam i ktoś inny mi mowi, że tak, obok mieszka taka pani co ma dużo kotów. Otwiera mi domofonowe drzwi.
Pani Cyganka sobie poszła, ja ide na I piętro. Nie ma nikogo, więc dzwonię do najbliższych sąsiadów. Starsza pani opowiada mi o sąsiadce, ilości kotów,we mnie rodzi się podejrzenie zbieractwa - Cyganka mówiła o 20, sąsiadka mówi o 9 [co już nie jest takim ewenementem
].
Akurat idzie TA pani. Taki krasnoludek - cieniutki, mniejszy ode mnie o 1,5 głowy..Ale dobrze ubrany krasnoludek i raczej starszy. Niesie kota bez łapy
Swojego.Rozmawiamy - opowiada [kłóci się z sąsiadką]że ma tylko aktualnie 6 kotów. Tak, oczywiście to co lata po sąsiednich drzewach - widziałam- to koty dokarmiane przez nią. Ale nikt jej nie zginął, nie rozpoznaje kotki na zdjeciu, które pokazuję w komórce.
Rozmawiamy dalej - dokarmia koty, wszystkie są wykastrowane, ratuje co się da, budki są dostarczone przez TOZ. Sąsiedzi.. - jak wszędzie, starają sie utrudnić, zaszkodzić.
Euforia mnie odeszła.
POtem jak zawiozłam Melę do lecznicy, zobaczyłam tę panią Danusię, która tam już zdążyła opowiedzić, że ktoś rozwieszał ogłoszenia itd. Przypomniałam sobie, że ją wiele razy widywałam - coś wieczorami pomaga, sprząta, myje, może w zamian za leczenie swoich kotów?
I tyle z moich nadziei.
W kwestii zdartych pazurów - Alienor mi uświadomiła, że to może być efekt usiłowania ratowania się przy wypadnięciu z okna/balkonu. To mi przypomniało moje wątpliwości - kotka na klatce, na schodach w górę, w budynku gdzie drzwi od ulicy są zamkniete ale otwarte te od podwórza..
Ja jednak pytałam iluś osób, ileś minęło siedzącą na schodach Melę, na tych drzwiach zawiesiłam ogłoszenie [oczywiście wczoraj nigdzie nie było, bo my jesteśmy bardzo porzadnym , czystym krajem
].
Tak sobie myślę, że jeszcze przy najbliższej wizycie u matki, dopytam tu i tam.
tak,
, dziś badania, cd sprawozdania po popołudniowym telefonie do lecznicy .