BUahahaha, smieje się, bo mi się przypomnialo, jak wiele razy, ratowałam Ciastusię. Biszkopcik za nią biega,a ona ucieka, syczy tak, jakby nie wiem co się działo. Ja biegiem, że omatkoboskatragediasiedzieje! Bywa też,że złapie kotkę i gdzieś ją tam za kark trzyma . Jednak wydaje mi się,że krzywdy jej nie robi.
Jak żyła moja tchórzyczka, Fredzia ( malusia była iskierka ) i tez jak capnęła Ciastusię, to ta krzyczała tak,że włosy mi dęba stawały. No nie zaprzeczę, Fredzia ostre ząbki miała. Ale raz akurat, jak Ciastusia narobiła krzyku, to świadkiem byłam,że Fredzia jej nie dotknęła, tylko byla w pobliżu - za blisko