» Sob cze 09, 2018 7:47
Re: Czarno Widzę. Miłość
Nic na to nie poradzę - Adolf mnie kocha. Jak nikogo innego - nikogo nie odprowadza do bramki i na nikogo nie czeka w tujach, aż wróci. I nikogo nie wita potem radosną piosenką i tańcem.
Wychodziliśmy kiedyś po pracy do domu - z przodu Siwy, za nim na smyczy Kotek, na drugim końcu smyczy ja. Idziemy sobie do bramki, a za nami podąża nowy kolega Kotka, Adolf. Wyszliśmy za bramkę, idziemy do samochodu, odwracam się, a Adolf idzie sobie jak po ogrodzeniu jak po drabinie. Wszedł na górę, zeskoczył i idzie za nami. Pojedzie z nami do domu. Musiałam zawrócić i zamknąć go w pracowni.
Kiedy mnie nie ma, szuka, miauczy, zdarza mu się przejśc przez ogrodzenie i pójść od drugiej strony na ogród. Kiedy ja jestem siedzi cały czas tak, żeby mieć mnie w zasięgu wzroku.
Wypuszczam go z rana na ogród, ale robi to niechętnie, ogląda się z miną ale muszę? nie zostawisz mnie tam? i wraca od razu kiedy go zawołam.
Nie gada już tyle, ale rano musi mi wszystko opowiedzeć i porozmawiac na temat miski, chrupek i kuwety.
Kotek zaakceptował go całkowicie, witają się rano noskami i często siedzą blisko siebie. Nawet kiedyś próbowali się bawić, co w przypadku Kotka jest czymś naprawdę niezwykłym, bo Kotek ma swój własny wewnętrzny świat i nie zna się na żartach. Co innego Adolf - czai się za rogiem, udaje że zaatakuje i nagle wyskakuje i ucieka w podskokach. Albo czeka, żeby go gonić - biegnie kawałek, przypada do ziemi, a potem znów pędzi przez podwórko jak szalony, żeby na końcu przybiec z mruczenie i się łasić.
Radosny, beztroski kociak.