» Wto lip 14, 2020 14:12
Re: Czarno Widzę. Z rodziną najlepiej na zdjeciach...
W sobotę się trochę zbulwersowałam. Zachowaniem właścicieli zwierząt.
Przez dwa tygodnie mieszkała w domu w lesie moja córka z dziećmi i kocicami. Starsze panie, 12+
W sobotę miałam wizytację - przyjechała teściowa ze szwagrem z wizytą. I psem. Czyli suką, kundelkojorką Figą.
Zaraz na początku zaatakowała Rysię, Rysia boi się całe życie psów, uciekła na sosnę, trzeba było drabiny żeby ją zdjąć i wyekspediować na strych. Potem zauważyła Szprotkę, która generalnie ma w lekceważeniu psy, ale Figa taka ją zaatakowała, że Szprotka przez okno wskoczyła z powrotem do domu.
Przykulał się wystraszony Kotek z działiki od sąsiada - sąsiad ośmielił się wiercić coś u siebie i Kotek przyturlał się na działkę. Figa pogoniła do Kotka, ale złapałam ją, wziełam na smycz i usadziłam na tarasie. Ośmielona Rysia ostrożnie zlazła ze strychu i wyszła na podwórze, ale Figa znów zapędziła ją na drzewo. Tym razem wystarczyło zabranie psa i i Rysia ostrożnie, bo to już starsza dwunastoletnia pani, zlazła z drzewa.
Na to wszystko wrócił Kotek i pokazał psu, gdzie jego miejsce. Rozwalił się na środku domku i olewał histeryczne szczekanie suki. Nawet głowy nie chciało mu się podnosić, mimo że suka nie była na smyczy.
A czym tu zbulwersowanie?
Mój szwagier (którego poza tym bardzo lubię) tylko mówił "Figunia, nie można, kotek to rodzina" i KOMPLETNIE nie reagował. To ja z wnuczką brałam psa na smycz i odchodziłam na drugą stronę działki, żeby koty miały trochę spokoju. A on "Figunia, nie można". Nawet nie odwołał psa, nie wziął go na smycz. Zresztą pies nie reagował na odwoływanie...
Miał szczeście, że działka duża a żaden kot nie został przyparty do muru. Bo by się okazało, że nie traktują Figi jako rodziny.
Dobrze, że nie zabrałam Echo.
Pies pojechał, koty zlazły ze strychu i poszły spokojnie do miski i kuwety.
Ostatnio edytowano Wto lip 14, 2020 18:45 przez
haaszek, łącznie edytowano 3 razy